Ręce precz od emerytur!

Wyobraźcie sobie, że nabyliście bilet miesięczny i korzystacie z komunikacji miejskiej, ale pewnego dnia kupujecie także samochód. Pytanie: czy zakup auta powoduje, że bilet miesięczny ulega unieważnieniu lub ograniczeniu?

Aktualizacja: 04.12.2016 20:00 Publikacja: 04.12.2016 19:53

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

Zapewne odpowiecie: „A co ma jedno do drugiego? To moja własność, mogę z nią robić, co chcę". Ja też tak uważam. Jednak gdyby to pytanie zadać przedstawicielom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, to usłyszelibyśmy prawdopodobnie coś zupełnie innego. Na przykład zdumiewające tłumaczenia, że skoro ktoś ma samochód, to nie powinien zabierać innym miejsca w komunikacji miejskiej, bo „albo jedno, albo drugie", i tym podobne dyrdymały.

Niestety, wcale nie żartuję. Jak wynika z doniesień medialnych, ZUS, wspierany przez niektórych polityków zawsze wiedzących najlepiej, jak nas uszczęśliwić, chce odkurzyć starą, kompletnie irracjonalną koncepcję. Otóż Zakład, przygnieciony obniżką wieku emerytalnego i koniecznością wyczarowania skądś dodatkowych pieniędzy, wymyślił, żeby dorabiającym sobie emerytom obniżać świadczenia lub w ogóle ich nie wypłacać! Rozumieją Państwo? Odbierać emeryturę, do której prawa ktoś nabył latami pracy, bo temu komuś chce się jeszcze pracować, zarabiać więcej!

Ten pomysł jest zły, idiotyczny, i to z kilku powodów. Po pierwsze, uderza w praworządność. Emerytura bowiem to nie przywilej czy łaska ze strony państwa, reprezentowanego przez jaśnie wielmożny ZUS, lecz prawo należne za lata płacenia składek. I jeśli ktoś je w pewnym momencie życia nabędzie, to koniec i kropka – ma otrzymywać należne mu świadczenie do końca swoich dni. I nie ma znaczenia, czy pobierając emeryturę, wygra w totka, zrobi kurs pilota wycieczek zagranicznych lub uruchomi firmę konsultingową. Taki emeryt wypełnił już swoją część umowy społecznej – płacił składki x lat, a teraz państwo ma się wywiązać ze swoich zobowiązań.

Po drugie, ten pomysł jest wręcz głupi, gdy zestawimy go z sytuacją całej polskiej gospodarki i problemami, jakie jej dotykają. Otóż brakuje nam pracowników, ekonomiści wyliczają, kiedy nastąpi demograficzny krach na rynku pracy – a tu ZUS właśnie chce odesłać do domów tysiące sprawnych jeszcze ludzi, którym się chce pracować. Halo! Czy w tym Zakładzie ktoś w ogóle ma pojęcie, co się dzieje w Polsce? O czym mówi np. Ministerstwo Rozwoju?

I ostatni, lecz nie mniej ważny, element – społeczny. Oto jakaś część emerytów ma jeszcze ochotę pracować. Może to ich trzyma w formie, może to lubią, a może muszą dorobić do niskiej emerytury lub chcą wspomóc dzieci. Nieważne, każdy powód jest dobry. Bo oni, pracując, zasilą całą gospodarkę, zarobione pieniądze zostaną opodatkowane, coś za nie zostanie kupione. Ale nie, ZUS ma to gdzieś.

Tak naprawdę cała ta historia dowodzi, jak pilnym zadaniem jest przebudowa finansów publicznych. Tylko sprawne, dobrze zarządzane państwo wygeneruje dość pieniędzy na emerytury i inne świadczenia. Jeśli pieniędzy na dziś brakuje, to nie należy jeszcze dodatkowo zwiększać wydatków, np. przez szkodliwe dla gospodarki obniżanie wieku emerytalnego. A już na pewno nie wolno przerzucać kosztów nietrafionych decyzji na obywateli – emerytów czy przedsiębiorców.

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem