Ostatnie dwie dekady postrzegane są jako schyłek klasy średniej, nie tylko jako modelu życia, ale też jako grupy o stabilnych i pewnych dochodach. Jedną z cech klasy średniej był pewien poziom zamożności. Jego gwarantem było wykształcenie. Ale dziś nie daje ono już takiej gwarancji sukcesu.
Dobrym przykładem zmian są tu Stany Zjednoczone. Z wyliczeń grupy Young Invincibles wynika, że dzisiejsi 20-30 latkowie, uwzględniając zmianę siły nabywczej dolara, zarabiają średnio ok. 20 proc. mniej niż ich rodzice. I choć są od nich lepiej wykształceni, ich długi związane ze skończeniem studiów są o kolejne kilkanaście proc. wyższe. Nie są też tak pożądani na rynku pracy. Te ekonomiczne nożyce ściskają ich z dwóch stron – z jednej wykształcenie nie przekłada się już na zamożność, z drugiej kosztuje ono nieporównywalnie więcej niż kiedyś.
Czy można z tego wysnuć edukacyjne wnioski na przyszłość? Jeśli nabywane przez kilka lat wykształcenie przestaje być tak istotne, a jednocześnie staje się nieproporcjonalnie drogie, co może czekać system nauczania? Popuśćmy na chwilę wodze fantazji.
Rosnące znaczenie umiejętności praktycznych może wskazywać, że w tę stronę pójdzie rynek. Klasyczne studia, czasochłonne i drogie, będą tracić na popularności. Z tych samych, ekonomicznych powodów, dla których były kiedyś pożądane. Prestiż też już nie jest tak istotny dla zatrudniających.
Pracodawcom zależy bowiem na wiedzy, którą można od razu wykorzystać w pracy. A tę można śmiało nabywać samemu. Platformy e-learningowe, którym poświęciliśmy najnowszy dodatek „Rzeczpospolita Cyfrowa", wydają się do tego stworzone. Różnorodność kursów, kompleksowość, wykorzystanie multimediów, sprawiają, że najbardziej ambitne jednostki może wcale nie będą potrzebowały dyplomu Cambridge czy Princeton, by zrobić karierę. Oczywiście, kluczem pozostaje system certyfikacji. Zdobycie wiedzy i kwalifikacji potwierdza zwykle dyplom. I choć wielu byłych już studentów twierdzi, że w zasadzie to świstek papieru, to właśnie on często daje gwarancję jakości przy zatrudnianiu kandydata do pracy. A gdy się już ją ma, trzeba tylko udowodnić przydatność i kwalifikacje.