Produkt krajowy brutto (PKB) jest jedną z najważniejszych informacji gospodarczych. Od lat stanowi przedmiot kontrowersji i nasilającej się fali krytyki. Jej powodów jest wiele. Jedne wynikają z niedostatecznej wiedzy, czym naprawdę jest PKB, inne są wyrazem rozczarowania, że nie spełnia on oczekiwań dotyczących pomiaru postępu społecznego i poziomu życia.
Trywialną obserwacją jest zauważalna na poziomie międzynarodowym korelacja między PKB a poziomem życia i dobrobytem społeczeństw. Dla wielu to wystarczający argument do bezrefleksyjnego posługiwania się PKB także do oceny postępu społecznego. Takie podejście można porównać do stosowania termometru lekarskiego nie tylko do mierzenia temperatury ciała, ale także do oceny ogólnego stanu zdrowia pacjenta.
Warto przypomnieć, że PKB skonstruowany został w ramach tzw. rachunków narodowych jako miara produkcji, ściślej mówiąc wycenionej przez rynek wartości nowo wytworzonej w ciągu roku lub kwartału. Inaczej mówiąc, PKB jest wartością dodaną do surowców, materiałów i usług wykorzystanych jako rezultat procesów produkcji. Prace nad metodologią PKB prowadzone są niemal ciągle przez grupy ekspertów z kilku agend ONZ. Na PKB składają się trzy niezależne rachunki: wytwarzania, podziału (na część skonsumowaną i oszczędzoną, czyli zainwestowaną) oraz dochodów (gospodarstw domowych, firm i państwa). Ta potrójna tożsamość, poza walorem informacyjnym, gwarantuje spójność informacji, głównie dzięki wspólnemu mianownikowi, jaką w większości obliczeń jest obiektywna wycena rynkowa.
Inne zalety PKB, takie jak uniwersalność (można go obliczać dla kraju o każdym poziomie rozwoju i w każdej szerokości geograficznej) i syntetyczny charakter, przyczyniły się do szerszego jego stosowania, niż tylko jako miernika produkcji. PKB używany jest powszechnie jako punkt odniesienia dla obliczania wielu wskaźników gospodarczych i społecznych.
Kierunki krytyki
Krytycznie do PKB odnoszą się politycy, dziennikarze i niektórzy ekonomiści. Propagowane są mity, często padają takie określenia, jak „dyktat PKB", „fetysz PKB", a nawet „bożek elit".