Bohdan Wyżnikiewicz: Produkt krajowy brutto stał się chłopcem do bicia

Koncepcja PKB nie jest idealna, ale włączenie do tego wskaźnika aspektu społecznego jest niewykonalne – pisze były prezes Głównego Urzędu Statystycznego.

Publikacja: 09.02.2017 18:54

Bohdan Wyżnikiewicz: Produkt krajowy brutto stał się chłopcem do bicia

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Produkt krajowy brutto (PKB) jest jedną z najważniejszych informacji gospodarczych. Od lat stanowi przedmiot kontrowersji i nasilającej się fali krytyki. Jej powodów jest wiele. Jedne wynikają z niedostatecznej wiedzy, czym naprawdę jest PKB, inne są wyrazem rozczarowania, że nie spełnia on oczekiwań dotyczących pomiaru postępu społecznego i poziomu życia.

Trywialną obserwacją jest zauważalna na poziomie międzynarodowym korelacja między PKB a poziomem życia i dobrobytem społeczeństw. Dla wielu to wystarczający argument do bezrefleksyjnego posługiwania się PKB także do oceny postępu społecznego. Takie podejście można porównać do stosowania termometru lekarskiego nie tylko do mierzenia temperatury ciała, ale także do oceny ogólnego stanu zdrowia pacjenta.

Warto przypomnieć, że PKB skonstruowany został w ramach tzw. rachunków narodowych jako miara produkcji, ściślej mówiąc wycenionej przez rynek wartości nowo wytworzonej w ciągu roku lub kwartału. Inaczej mówiąc, PKB jest wartością dodaną do surowców, materiałów i usług wykorzystanych jako rezultat procesów produkcji. Prace nad metodologią PKB prowadzone są niemal ciągle przez grupy ekspertów z kilku agend ONZ. Na PKB składają się trzy niezależne rachunki: wytwarzania, podziału (na część skonsumowaną i oszczędzoną, czyli zainwestowaną) oraz dochodów (gospodarstw domowych, firm i państwa). Ta potrójna tożsamość, poza walorem informacyjnym, gwarantuje spójność informacji, głównie dzięki wspólnemu mianownikowi, jaką w większości obliczeń jest obiektywna wycena rynkowa.

Inne zalety PKB, takie jak uniwersalność (można go obliczać dla kraju o każdym poziomie rozwoju i w każdej szerokości geograficznej) i syntetyczny charakter, przyczyniły się do szerszego jego stosowania, niż tylko jako miernika produkcji. PKB używany jest powszechnie jako punkt odniesienia dla obliczania wielu wskaźników gospodarczych i społecznych.

Kierunki krytyki

Krytycznie do PKB odnoszą się politycy, dziennikarze i niektórzy ekonomiści. Propagowane są mity, często padają takie określenia, jak „dyktat PKB", „fetysz PKB", a nawet „bożek elit".

Zarzuty pod adresem PKB są niekiedy wzajemnie sprzeczne. Najpoważniejszy zarzut dotyczy pomijania w koncepcji PKB elementu rozwoju społecznego i zróżnicowania dochodów. Inne zarzuty to włączanie do szacunków PKB produkcji szarej i czarnej (nielegalnej) strefy gospodarczej, pomijanie pracy gospodarstw domowych na własny użytek i wolontariatu, dokonywanie okresowych rewizji opublikowanych już danych i niewłaściwe traktowanie efektów technologii telekomunikacyjnych czy wyceny skutków rozwoju nowej gospodarki.

Popularnym wątkiem krytyki PKB jest przytaczanie ciekawostek metodologicznych, które są nieistotne dla jego wartości. Krytykom chodzi o ośmieszanie koncepcji PKB. Podaje się przykład mężczyzny, który poślubia swoją pomoc domową. Jej praca przed ślubem tworzyła PKB, a po ślubie – nie, mimo że efekt pozostaje taki sam. Rzecz w tym, że koncepcja PKB dotyczy transakcji rynkowych. Mężczyzna, nabywając usługi pomocy domowej, wprowadzał na rynek dochód, bo za nie płacił, a po ślubie – już nie.

Na większość zarzutów można odpowiedzieć regułą konsekwentnego trzymania się ustalonych zasad metodologicznych. Rynkowe efekty szarej i czarnej strefy gospodarczej są ewidentne: ludzie robią zakupy w szarej strefie (na ogół nieświadomie) i pomijanie przenikania się legalnej gospodarki z jej ukrywaną częścią stanowiłoby zniekształcanie rachunku ekonomicznego.

Z kolei praca gospodarstw domowych i wolontariuszy nie jest wyceniana przez rynek, a ich włączenie do PKB stanowiłoby problem praktyczny, opóźniający szacunki PKB, co jeszcze bardziej wzmogłoby krytykę.

Okresowe rewizje wielkości i dynamiki PKB wynikają z potrzeby dostosowywania jego koncepcji do szybko zmieniającej się globalnej gospodarki i pojawiania się nowych zjawisk. Wymaga to zwykle przeliczania danych historycznych dla zachowania porównywalności w czasie.

Prezydent Francji Nicolas Sarkozy zwrócił się w 2008 r. do noblisty z ekonomii Josepha Stiglitza o opracowanie z grupą ekspertów raportu, który pomógłby w ramach PKB (lub obok) stworzyć właściwe wskaźniki postępu społecznego. Komisja Stiglitza w 2010 r. opublikowała raport, którego konkluzje były łatwe do przewidzenia. Poza licznymi krytycznymi uwagami pod adresem PKB zarekomendowała tworzenie i rozwój nie jednego, ale zespołu wskaźników pokrewnych koncepcyjnie rachunkom narodowym, odnoszących się do zmian dobrobytu, poziomu życia i konsumpcji i stanu środowiska naturalnego.

Warto dodać, że podobne podejście zostało wcześniej przyjęte (w 2007 r.), m.in. przez Komisję Europejską i OECD jako efekt konferencji pod hasłem „Beyond GDP" (ang. „Wyjść poza PKB"). Rezultatem tej inicjatywy były eksperymentalne wskaźniki z ograniczonym oddziaływaniem na szeroką opinię publiczną.

W obu przypadkach zrezygnowano z modyfikacji PKB, mimo usilnych starań. Skonstruowanie wskaźnika rozwoju społecznego analogicznego w swojej logice do PKB okazuje się niemożliwe, mimo zaprzężenia tęgich głów do wykonania takiego zadania.

Dlaczego brak „PKB społecznego rozwoju"

Przyczyn niemożności utworzenia syntetycznego „wskaźnika społecznego rozwoju" PKB jest kilka. Najważniejsza to brak obiektywnych miar rozwoju społecznego, takich jak cena rynkowa w przypadku PKB. Wymusza to przyjmowanie subiektywnych kryteriów wartościujących, które zawsze będą kontestowane. Consensus międzynarodowy wydaje się tu niemożliwy.

Jednym z zarzutów wobec PKB jest nieuwzględnianie w tym wskaźniku zjawiska rozwarstwienia dochodów. Podejmowane były próby korygowania wartości PKB wskaźnikiem Giniego, który pokazuje rozwarstwienie dochodów. Napotkało to natychmiast wiele barier.

Jedną z nich jest brak standardu międzynarodowego w sprawie kategorii dochodu, który miałby być objęty wskaźnikiem. Tylko w USA publikuje się wskaźnik Giniego dla kilkunastu kategorii dochodów osobistych. Inną barierą jest powszechnie znany fakt, że statystyka dochodów nie obejmuje osób o bardzo wysokich i bardzo niskich dochodach.

Problemem samym w sobie byłoby uzgodnienie granicznej wielkości pożądanego (akceptowanego) poziomu rozwarstwienia dochodów, powyżej którego należałoby przyznawać „karne punkty" krajom z ponadnormatywnym rozwarstwieniem dochodów. Należałoby wskazać też np., jak porównywać poziom życia osób mieszkających w tropikach z osobami mieszkającymi w okolicach koła podbiegunowego.

Koncepcja PKB nie jest idealna, ma swoje słabości, które są ujawniane przez jej krytyków. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że włączenie do PKB aspektu społecznego jest niewykonalne. Bardziej wskazane byłoby skupienie wysiłków na tworzeniu systemu wskaźników do pomiaru rozwoju społecznego niż krytykowanie PKB, które niczego nie zmieni.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację