Rz: Jaki jest powód, że China Europe Business School znalazła się w Warszawie?
Kiedy chińskie firmy zdecydowały się na ekspansję poza Chinami, nacisk położono na poprawę współpracy ze światem. Wtedy założyliśmy nasz oddział w Zurychu i zaczęliśmy wspierać chińskie firmy w ich rozwoju na zachodzie Europy. Rok temu China Europe Business School, która została założona wspólnie przez chiński rząd i Unię Europejską, a w Polsce współpracuje z Akademią Leona Koźmińskiego, zorganizowała konferencje w Monachium, Zurychu, Londynie i Paryżu. Wtedy profesor Jian Jianqing, prezes China-CEE Development Fund, powiedział, że jeżeli rzeczywiście na poważnie traktujemy ekspansję w Europie, musimy dodać lokalizację w Europie Środkowej i Wschodniej. Było oczywiste, że takim miejscem jest Warszawa.
Same chińskie inwestycje także się zmieniają. Czego teraz chińskie firmy szukają za granicą?
W roku 2014 skumulowana kwota chińskich inwestycji za granicą sięgnęła 100 mld dol., bo poszukiwanie możliwości rozwoju w Chinach stało się coraz trudniejsze. Konsumenci stali się wybredni, a firmy poszukują nowych technologii, materiałów i marek. Stąd były duże przejęcia firm surowcowych, technologii i marek. Druga fala, to zagraniczna ekspansja naszych firm finansowych i z rynku nieruchomości. To z kolei było czystym zróżnicowaniem biznesu, bo, co chciały, już przejęły w samych Chinach i zaczęły szukać okazji za granicą, żeby posiadać aktywa w krajach o różnych walutach. Trzecia fala – tu najlepszym przykładem jest Huawei – to firmy wyspecjalizowane w inwestycjach od zera. Stąd taka aktywność chińskich firm np. w Niemczech, które są uważane za kraj o najwyższym rozwoju technologicznym.
Teraz we Francji i w Niemczech słychać jednak głosy, że chińskiego kapitału jest tam już zbyt dużo. Czy nie jest to powód, dla którego chińskie firmy odkrywają naszą część Europy?