Co prawda, część firm jest w rozkroku: eksportują, ale zarazem sprowadzają z zagranicy surowce lub półprodukty, więc jeśli uda im się coś drożej sprzedać, to stracą na imporcie.
Czytaj więcej
W dużej mierze przyczyną deprecjacji naszej waluty jest nieprzejednane nastawienie banku centraln...
Jednak zarówno eksporterzy jak importerzy woleliby unikania gwałtownych zmian kursów. Bo mocne wahania i niepewność na rynku walutowym utrudniają planowanie rozwoju przedsiębiorstwa. Tym bardziej, jeśli nastroje przedsiębiorców dodatkowo dołuje destabilizacja sytuacji społeczno-politycznej w Polsce, pogłębiający się chaos prawny, a także trudne obecnie do przewidzenia skutki przeforsowania przez rządzących mocno kontrowersyjnych przepisów „Polskiego Ładu”.
Niewiadomą pozostaje także kwestia wpływu na gospodarkę rozwijającej się kolejnej fali pandemii. Bo jeśli obawy o globalny wzrost gospodarczy będą rosnąć, to bezpieczne waluty, jak frank szwajcarski, dolar czy jen zaczną drożeć, a te ryzykowne, jak m.in. złoty, będą dalej słabnąć. Jednym z czynników wpływu mogą okazać się efekty programu szczepień: duży odsetek zaszczepionych osłabiałby obawy o szybkie rozprzestrzenianie się choroby i wprowadzenie kolejnego lockdownu, co byłoby zachętą dla inwestorów. Ale duża liczba chorych miałaby odwrotny skutek.
Jedno jest pewne: obecna huśtawka walut spędza sen z powiek zwłaszcza posiadaczom kredytów frankowych. Nie dość, że Sąd Najwyższy coraz bardziej odsuwa wyczekiwane przez nich rozstrzygnięcia prawne dotyczące kredytów denominowanych i indeksowanych w walutach obcych, to jeszcze przez słabnącego złotego rata spłacanego kredytu pnie się w górę. A zważywszy na zaostrzający się konflikt polskich władz z Unią Europejską, pogarszające się relacje z ważnymi dla polskiej gospodarki krajami jak Niemcy czy USA oraz realną perspektywę przyspieszonych wyborów nie wiadomo, czy w ogóle się zatrzyma.