W czwartek złoty ponownie zachowywał się bardzo zmiennie, około godz. 12 za jedno euro trzeba było płacić 4,64 zł, co jest najwyższym poziomem od marca tego roku. Po południu nasza waluta nieco umocniła się wobec unijnej – do 4,59 zł, ale nie zmienia to faktu, że pozostaje mocno niedoszacowana. Punkt równowagi pary euro/złoty, jak wynika z badań wśród przedsiębiorców prowadzonych przez Narodowy Bank Polski, to obecnie 4,1 zł.
Czytaj więcej
Złoty słabnie w oczach i jeśli ta sytuacja napawa radością eksporterów mogących liczyć na większe zyski z wysyłanych za granicę towarów, to importerom zaczyna robić się słabo przez postępujący wzrost kosztów.
Globalne nastroje
Eksperci wymieniają kilka przyczyn tej trwającej już kilka miesięcy słabości złotego, z czego część ma charakter globalny, a część – krajowy. – Rynki finansowe zdają sobie sprawę, że przed nami szybsza, niż myśleliśmy, normalizacja polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych, to znaczy ograniczenie skupu aktywów i podwyżki stóp procentowych – mówi Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank Polska. Powoduje to umocnienie się dolara, ale też gorsze nastroje na rynkach (co widać np. po spadku indeksów giełdowych) oraz mniejsze zainteresowanie aktywami o wyższym profilu ryzyka, co rykoszetem odbija się na rynkach rozwijających się, w tym Polsce, w postaci słabszej waluty.
– Na to nakłada się sytuacja w kraju – zaznacza Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.