Krzysztof Adam Kowalczyk: Potrzebujemy polityki migracyjnej

Jako państwo powinniśmy wreszcie zdecydować, komu i jak szeroko otworzyć drzwi do naszego kraju. To ważne nie tylko dla gospodarki.

Publikacja: 22.09.2021 21:00

Krzysztof Adam Kowalczyk: Potrzebujemy polityki migracyjnej

Foto: Bloomberg

Cóż za paradoks: kiedy polscy pracodawcy skarżą się na coraz większy deficyt rąk do pracy, nasz kraj broni się przed falą migrantów chcących przekroczyć wschodnią granicę. I choć kryzys migracyjny sprokurował nam reżim Łukaszenki, obrona wschodniego przedmurza unaocznia dramatyczne skutki braku polityki migracyjnej, za co odpowiada nie kto inny jak rząd.

Ekonomiści, świadomi zapaści demograficznej, która będzie pogłębiać kryzys na rynku pracy, od dawna postulują sformułowanie takich wytycznych i umożliwienie legalnej imigracji także z kierunków dotychczas u nas nieobecnych. Jakiś czas temu przygotowania takiego dokumentu podjął się jeden z wiceministrów pracy, ale wyleciał z pracy, gdy tylko pokazał bardzo sensowne z punktu widzenia gospodarki, ale nie do przyjęcia dla rozgrywającego antyimigrancką kartę rządu.

Legalna imigracja zarobkowa – także spoza Europy – jest Polsce potrzebna, bo Ukraina, dotąd ratująca naszą gospodarkę swoimi kadrami, nie jest workiem bez dna. Preferowane zaś przez rząd sprowadzanie naszych rodaków (lub ich potomków) z Kazachstanu i innych byłych republik ZSRR, jakkolwiek godne pochwały, nie ma znaczenia z punktu widzenia rynku pracy. Skala nie ta.

Odpowiedzią na brak rąk do pracy rzecz jasna może być – i powinna – robotyzacja. I ona, mimo zapóźnień w stosunku do Zachodu, postępuje. Zamiast w sklepie robimy już zakupy w aplikacji na smartfona, coraz częściej pakują je roboty magazynowe. Na infolinii banku rozmawiamy nie z człowiekiem, lecz ze sztuczną inteligencją. Ale ona nie naprawi nam kranu, nie położy kafelków w łazience, a już na pewno nie nie założy wenflonu, gdy trafimy do szpitala. Automatyzacja i robotyzacja mają swoje naturalne granice.

Dlatego – jak postulują ekonomiści – powinniśmy wybrać kierunki legalnej imigracji pożądane dzięki łatwiejszym do pokonania różnicom kulturowym. A także potrzebne nam zawody. I szerzej otworzyć drzwi do Polski. Może wtedy rząd nie będzie musiał rozkładać drutu kolczastego na przedmurzu, wstydliwie chroniąc się przed oczami społeczeństwa za paragrafem stanu wyjątkowego?

Czytaj więcej

Ukraińcy na wagę złota. Agencje pracy nie są w stanie wypełnić wakatów

Cóż za paradoks: kiedy polscy pracodawcy skarżą się na coraz większy deficyt rąk do pracy, nasz kraj broni się przed falą migrantów chcących przekroczyć wschodnią granicę. I choć kryzys migracyjny sprokurował nam reżim Łukaszenki, obrona wschodniego przedmurza unaocznia dramatyczne skutki braku polityki migracyjnej, za co odpowiada nie kto inny jak rząd.

Ekonomiści, świadomi zapaści demograficznej, która będzie pogłębiać kryzys na rynku pracy, od dawna postulują sformułowanie takich wytycznych i umożliwienie legalnej imigracji także z kierunków dotychczas u nas nieobecnych. Jakiś czas temu przygotowania takiego dokumentu podjął się jeden z wiceministrów pracy, ale wyleciał z pracy, gdy tylko pokazał bardzo sensowne z punktu widzenia gospodarki, ale nie do przyjęcia dla rozgrywającego antyimigrancką kartę rządu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację