Dzisiaj najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na 2010 r. jest powolna poprawa sytuacji makroekonomicznej, co zresztą nie jest odkryciem, biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło na rynkach akcji w ostatnich 12 miesiącach. Potwierdzają to również publikowane obecnie wyniki spółek amerykańskich za IV kwartał 2009 r. Już niemal 80 proc. firm wchodzących w skład indeksu S&P500 podało swoje dane kwartalne. Wszystko wskazuje na to, że jest to jeden z lepszych kwartałów, jeśli chodzi o liczbę publikacji danych przekraczających oczekiwania analityków. Według informacji podanych przez Reuters aż w 80 proc. spółek wzrost przychodów okazał się lepszy od oczekiwań. Co ważniejsze, w komentarzach do wyników zarządy wyraźnie wskazują na poprawiający się popyt konsumentów.  

Obserwowane symptomy poprawy nie oznaczają wcale, że popyt powrócił do poziomów wyznaczanych przez długoterminowe cykle. Wręcz przeciwnie – przychody światowych spółek giełdowych w 2009 roku spadły o około 9 proc. i był to najsłabszy rok dla firm od 30 lat. Pomimo tej mało optymistycznej statystyki moim zdaniem znajdujemy się na początku krzywej rosnącej cyklu wyników finansowych spółek. Historycznie pierwszy rok wzrostu wyników firm charakteryzował się powolnym wzrostem przychodów. Dopiero w kolejnym roku pojawiały się silniejsze impulsy.

Jakie wnioski płyną z tego dla rynku akcji? Historycznie rynki akcji w fazie poprawy przychodów spółek odnotowywały zwyżki, choć były one zdecydowanie mniej spektakularne od pierwszej fazy odreagowania po wcześniejszych spadkach. Zatem silny trend na rynku akcji trwający od niemal roku powinien ustąpić na rzecz spokojniejszych i bardziej dojrzałych wzrostów. W tym kontekście znacząca, trwająca nawet kilka miesięcy korekta, staje się bardzo prawdopodobna. Mam jednak wrażenie, że przez inwestorów zostanie ona przyjęta z ulgą.

[i]Robert Garnczarek, prezes AXA Powszechne Towarzystwo Emerytalne[/i]