Firmy uzależniają premię od wyników banku, wypłacają ją w swoich akcjach i pozwalają sprzedać te udziały czasem dopiero po upływie kilku lat. Ugody między rozstającymi się małżonkami są w wyniku tego coraz trudniejsze do wynegocjowania. Trudno wycenić tego typu bonusy (m.in. ze względu na zmieniające się ceny akcji, w których są one wypłacane), trudno je podzielić a prawnicy często spierają się, czy wogóle powinny zostać one włączane do majątku przeznaczonego do podziału.

Ponadto, premie wypłacane w akcjach nie mogą być przecież wykorzystane na codzienne wydatki żon i dzieci pobierających alimenty. Finansiści z Wall Street łożą więc mniej na utrzymywanie domów swoich "byłych" oraz opłacanie czesnego dla dzieci.

- Zmiany w systemie wypłacania wynagrodzeń tworzą horror dla budżetów domowych byłych małżonek oraz ich dzieci - twierdzi Glenn Liebman, partner w firmie Klein, Liebman & Gresen, zajmującej się m.in. wyceną aktywów. Skorzystać na tych kontrowersjach mogą przede wszystkim prawnicy. Przewidują oni, że do sądów będzie trafiało więcej spraw o podział majątku.

- To będzie prawdziwa maszynka do robienia pieniędzy dla prawników rozwodowych, którzy często wypracowują rozwiązania tych spraw bardziej skomplikowane, niż one być powinny - uważa George Stein, dyrektor zarządzający w firmie Commodity

Talent, rekrutującą personel dla funduszy hedgingowych i banków. Statystyka nie potwierdza jednak, że skłócone pary częściej idą do sądu, by dzielić majątek. W 2009 r. było w nowojorskich sądach o 10 proc. mniej spraw rozwodowych niż w 2007 r. Może więc, perspektywa długich i skomplikowanych sporów prawnych o premie, sprawia, że małżeństwa z Wall Street wkładają więcej wysiłku w naprawianie swoich wzajemnych relacji?