Strefa euro tworzy się na nowo. Nowe rozwiązania instytucjonalne, takie jak pakt fiskalny, unia bankowa, budżet strefy euro, a w konsekwencji prawdopodobnie również euroobligacje, to zupełnie nowa jakość. Uczestnicy wspólnej waluty, tworząc te nowe rozwiązania, chcą uniknąć błędów, jakimi było nieprzestrzeganie traktatu z Maastricht. Oczywiście nawet trzymanie się limitów deficytu i długu mogło nie wystarczyć, co najlepiej pokazał przykład Irlandii, w której nierównowagi na rynku aktywów, jak i w konsekwencji na rynku finansowym, doprowadziły do eksplozji obu wskaźników. Niemniej jednak przestrzeganie tych podstawowych kryteriów z Maastricht znacznie ograniczyłoby skalę obecnego kryzysu finansowego. Nie byłoby problemów Grecji, Portugalii, Włoch i w części też Hiszpanii. Teraz kraje wspólnej waluty tworzą system, który ma zapobiec zarówno przekraczaniu limitów, jak i wprowadzić mechanizmy systemowego monitoringu i pomocy dla państw, które mogą się znaleźć w finansowych tarapatach. W interesie Polski jest przyłączenie się do tego klubu, co więcej – dzisiaj powinniśmy wspólnie współtworzyć ten nowy system, tak aby uwzględniał również nasze postulaty i interesy. Jednym z warunków przystąpienia do strefy euro jest mechanizm ERM2.
Przewiduje dwuletni okres, kiedy waluta kraju, który chce doń dołączyć, nie może odchylać się o więcej niż 15 proc. od ustalonego poziomu wobec euro. W praktyce, jeśli waluta umocni się o więcej niż 15 proc., przedział ten jest przesuwany, jeśli się natomiast osłabi, całą procedurę trzeba de facto rozpoczynać na nowo. Co więcej, zwykle też ustalany jest nieoficjalny węższy zakres wahań na poziomie 2,25 proc. w stosunku do ustalonego parytetu. Jak więc widać, nie dość, że mechanizm ten sprzyja aprecjacji (zwykle nadmiernej, co pokazał przykład Słowacji), to jeszcze jest bardzo kosztowny, wymaga bowiem interwencji walutowych, i niepewny – gdyż można nie utrzymać się w wyznaczonym paśmie. Co najważniejsze jednak, mechanizm nic nie wnosi do stabilności ani kraju wchodzącego, ani też strefy euro, która kraj ten przyjmuje. W ramach ERM2 przyszły kraj członkowski musi spełniać kryteria fiskalne i nominalne, co ma już głęboki sens. Jednak sama gra walutowa nie wnosi nic pozytywnego do stabilności i jest swego rodzaju reliktem przeszłości. W ramach nowego ładu instytucjonalnego cały mechanizm ERM2 należałoby znieść lub przynajmniej istotnie zweryfikować. Polska w tej sprawie powinna zająć mocne stanowisko, bo przecież żadne z państw strefy euro nie jest w ogóle tym tematem zainteresowane. Sceptycy zapewne powiedzą, że to rzucanie się z motyką na słońce. Tyle że przy skali zmian wprowadzanych obecnie w strefie euro ta jedna jest naprawdę niewielka. A leży w naszym głębokim interesie.