Prezes LOT: Kryzys nie może nas zaskoczyć

- Wszyscy jesteśmy świadkami tego, co się dzieje w stoczniach. Nie chcę, żeby LOT znalazł się w podobnej sytuacji - mówi prezes Dariusz Nowak

Publikacja: 14.07.2008 03:07

Dariusz Nowak, prezes LOT

Dariusz Nowak, prezes LOT

Foto: PARKIET

RZ: Sądzi pan, że przewoźnicy ze Star Alliance są w stanie coś wymyślić, aby w ramach sojuszu pomagać sobie wzajemnie?

Dariusz Nowak:

Z pewnością tak, bo jest to jedna z dwóch koncepcji konsolidacji przemysłu lotniczego: fuzje i przejęcia albo właśnie blisko współpracujące sojusze lotnicze. Na razie jednak nie wiadomo jeszcze, która z tych koncepcji ostatecznie zwycięży. Wiadomo natomiast, że do przejęcia są na rynku europejskim Alitalia i czeska CSA. Ale i sojusze próbują wzmocnić swoją działalność. Z pewnością będą widoczne dalsze próby szukania współpracy i pomocy. Na razie jeszcze sojusze powiększają się – do Star Alliance właśnie został przyjęty EgyptAir, ale za chwilę musi rozpocząć się proces konsolidacji także w ramach samego Stara. Dzisiaj dopiero wchodzimy w dolną fazę cyklu koniunkturalnego i to, co widzimy teraz – likwidowanie połączeń, odwołane loty, odstawianie starych typów maszyn – to reakcja na pierwsze oznaki pogarszania się sytuacji na rynku. Przyszły rok będzie dla nas jeszcze trudniejszy i wtedy z pewnością zobaczymy tendencję do wzmacniania się sojuszów.

Wiadomo, że na rynku będą bankructwa. Czy nie sądzi pan, że w obrębie sojuszu pojawią się nowe pomysły, aby linie partnerskie pomagały pasażerom przewoźników, którzy przeżywają kłopoty?

Istnieje masa regulacyjnych systemów ochrony pasażerów, ale trzeba również pamiętać, że proces zamykania działalności lotniczej jest długotrwały, przewoźnicy nie nikną z dnia na dzień. To nie jest tak jak z bankiem, który nagle przestaje mieć pieniądze. Tego się nie obawiam.

Natomiast sojusze będą postępowały solidarnie w innych aspektach. Widzimy to już w lobbingu na rzecz ochrony przemysłu lotniczego. Taki aktywny lobbing prowadzimy w sprawie emisji i staramy się dojść do wspólnego stanowiska w kwestii tych regulacji. Myślę także, że kłopoty na rynku lotniczym wzmocnią proces powstawania wspólnego rynku, który połączy się z projektem Single European Sky. Z pewnością natomiast w drugiej połowie roku zaczniemy w Starze szukać takich platform współpracy, na których nasze interesy będą takie same – na przykład wspólne zakupy paliwa czy części. LOT, jako linia średniej wielkości, będzie także wywierała naciski na stworzenie ścisłej współpracy handlowej. Tak abyśmy w przyszłym roku, kiedy odczujemy największe spiętrzenie trudności, ściśle ze sobą współdziałali na tych trasach, które są dla nas wspólne. LOT zamierza także postawić na agendzie Stara kwestie regulacji, aby i o nie wspólne zabiegać tam, gdzie jest to możliwe.

Po zawieszeniu połączenia wiosną tego roku LOT ma w Pekinie niewykorzystane sloty (przyznane przewoźnikowi konkretne terminy startu i lądowania). Czy myślał pan o wynajęciu ich do czasu, kiedy LOT będzie miał odpowiednie samoloty, aby wznowić połączenia na trasie Warszawa – Pekin?

Mamy zamiar wrócić na trasy azjatyckie wówczas, gdy będziemy mieli boeingi 787. Ale i to zrobimy ostrożnie. Aby trasa ta była opłacalna, niezbędny jest ruch tranzytowy przez Warszawę do Pekinu. Teraz rzeczywiście przyjrzymy się również naszym chińskim slotom. Może rzeczywiście można na nich zarobić? W każdym razie na Azję patrzę w perspektywie dopiero roku 2010. Wcześniej trzeba będzie jeszcze uregulować kwestię lotów transsyberyjskich. Inaczej taki powrót mijałby się z celem.

Wszyscy jesteśmy świadkami tego, co się dzieje w stoczniach. Nie chcę, żeby LOT znalazł się w podobnej sytuacji

Dreamliner przyleci do LOT prawdopodobnie w drugiej połowie 2010 roku. Czy myślał pan o jakimś rozwiązaniu przejściowym? Na rynku pojawia się teraz coraz więcej wolnych maszyn, bo przewoźnicy tną moce.

Na razie koncentruję się na dyskusji z Boeingiem i robimy bilans strat związanych z opóźnieniem. Zbliżamy się właśnie do terminu, kiedy to opóźnienie odczujemy, bo pierwsze dreamlinery mieliśmy otrzymać w listopadzie 2008 roku. Musimy wyjaśnić kwestie kolejnych terminów dostarczenia tych maszyn – na razie jest to jesień 2010 – oraz potencjalnych odszkodowań za opóźnienie.

Czy w związku z Euro 2012 zamierza pan uruchomić dodatkowe połączenia ze Wschodem, chociażby z Ukrainą?

Po pierwsze to rząd musi wynegocjować umowę lotniczą z Ukrainą, i to taką, jaka rzeczywiście powinna być. LOT może tylko naciskać, negocjują władze państwa. Nie ukrywam, że robimy ze swojej strony wszystko, aby dotychczasowa umowa została poważnie zliberalizowana. Planuję znacząco zwiększyć liczbę połączeń z Kijowem, bo widzę duże perspektywy rozwoju tego rynku, także w aspekcie Euro 2012. Byłem niedawno na Ukrainie, spotkałem się z szefami obydwu głównych linii lotniczych. I umówiliśmy się na kolejne spotkanie we wrześniu. Mam nadzieję, że do tego czasu problemy regulacyjne zostaną rozwiązane.

Bardzo pana boli, kiedy Lufthansa i Austrian mówią o sobie jako o największych przewoźnikach w Europie Środkowej i Wschodniej?

Bardzo. Mamy ogromne trudności w działaniu w Federacji Rosyjskiej, gdzie również brakuje odpowiednich regulacji dla podtrzymania naszego biznesu. Dlatego teraz chcę się upewnić, że na Ukrainie wszystko pójdzie po naszej myśli, potem będę mógł pomyśleć o dalszej ekspansji – do Kazachstanu, Gruzji, Białorusi. To także rynek przyszłościowy.

Przez tych kilka miesięcy prezesowania w LOT udało się panu ugasić kilka pożarów w firmie. Cały czas pozostaje problem wynagrodzeń pilotów świadomych swojej siły. Jak pan sądzi, kiedy to się uda?

Mam nadzieję, że wkrótce, bo porozumienia z pracownikami są dla nas bardzo ważne. Ale też wszyscy musimy zdawać sobie sprawę zarówno z tego, w jak trudnych czasach żyjemy, jak i z tego, że najtrudniejsze dopiero przed nami. W trudnych warunkach, w jakich znalazł się dzisiaj rynek lotniczy, i w związku z planowaną prywatyzacją musimy „klinicznie” spojrzeć na restrukturyzację. Wszyscy jesteśmy świadkami tego, co się dzieje w stoczniach. Dlatego nie chcę, żeby LOT znalazł się w podobnej sytuacji.

Ale LOT nie jest taki biedny jak stocznie. Nie szuka też dramatycznie inwestora. Pan ma jeszcze to i owo do sprzedania?

Ale widzę również wiele niewiadomych: ile będzie kosztowało paliwo, jak głęboki będzie kryzys na rynku. Widzę, że inne linie też przygotowują się na pogorszenie sytuacji. Nie możemy dać się zaskoczyć kłopotom.

W swoim radiowym wystąpieniu szef związku pilotów LOT w bardzo bojowym tonie komentował strajk pilotów w liniach należących do Lufthansy. Nie obawia się pan, że i negocjacje w LOT mogą się okazać wyjątkowo trudne?

One są z natury trudne. Myślę, że w tej sprawie bardzo dużo zależy od komunikacji, a rozpoczynając restrukturyzację, tę komunikację trzeba jeszcze wzmocnić. Ekonomiczne realia nie są żadną tajemnicą, a jednocześnie chcemy, aby LOT był firmą znacznie bardziej rynkową i elastyczną pod względem floty i zarządzania personelem pokładowym. Jednocześnie chcemy mieć firmę społecznie odpowiedzialną, która wszystkie zmiany przeprowadza przy dialogu z pracownikami.

Ma pan nowego pracownika, który ma pomóc unowocześnić sprzedaż – Tomasza Kułakowskiego z Ryanairu. Nie przeszkadza panu, że wcześniej był on zażartym krytykiem LOT i za swoim ówczesnym szefem Michaelem O’Learym nazywał LOT złodziejem?

Potrzebuję w firmie ludzi będących w stanie sprostać wyzwaniom, które są nieuchronne. Jednym z tych wyzwań jest zwiększenie sprzedaży internetowej. Do realizacji wyznaczonych celów musimy znaleźć osoby, którym już udało się to zrobić, albo przynajmniej brały udział w takim przedsięwzięciu i wiedzą, jak to się robi. To prawda, kwestia lojalności i sprawy etyki są dla nas bardzo ważne i zamierzam je w firmie wzmacniać. Ale liczą się również kompetencje.

Polski przewoźnik, tak jak inne linie lotnicze, tnie koszty i podnosi ceny. Przestarzałe samoloty, wygórowane żądania płacowe pilotów i rosnące ceny paliw – to najważniejsze problemy PLL LOT.

Nie ma jeszcze wyników za pierwsze półrocze 2008 r., ale wiadomo, że w I kwartale LOT poniósł poważną stratę finansową – 101 mln zł. Miał też kłopoty z zapełnieniem samolotów – średnia za pierwsze dwa miesiące (dane AEA) wynosi 64,3 proc. wykorzystanych foteli. Liderzy rynku zdołali w tym czasie sprzedać bilety na ponad 75 proc. miejsc.

W ramach oszczędności LOT planuje pozbycie się akcji spółek, które nie mają bezpośredniego związku z podstawową działalnością firmy. Nie mówi się już natomiast o sprzedaży niskokosztowej linii Centralwings. Jej przyszłością mają być przewozy czarterowe.

RZ: Sądzi pan, że przewoźnicy ze Star Alliance są w stanie coś wymyślić, aby w ramach sojuszu pomagać sobie wzajemnie?

Dariusz Nowak:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację