Nieuzasadnione stały się przy tym nadzieje na decoupling, czyli oddzielenie kłopotów tych krajów, w których zaangażowanie banków w segmencie toksycznych aktywów było znaczące, od tych prowadzących zachowawczą politykę inwestycyjną. Nic z tego. Kryzys dopadł również Szwecję, kraj o superkonserwatywnej strukturze aktywów bankowych. Dopadł też oczywiście większość rynków rozwijających się. Taka bowiem jest specyfika „zarazy” finansowej; takimi prawami rządzi się paniczna awersja do ryzyka, jaka opanowała inwestorów na całym świecie. Pocieszać może, że widać już pierwsze symptomy przesilenia największej fali kryzysu na rynkach globalnych. Stopniowo wraca płynność na rynku międzybankowym, czemu towarzyszy regularny spadek zarówno 3M Liboru (30.10.08 na poziomie 3,19 proc. wobec 4,75 proc. z 9.10.08), jak i 3 M Euriboru (odpowiednio: 5,35 proc. i 4,79 proc.).
W październiku Europejski Bank Centralny jako ostatni z liczących się banków centralnych na świecie dokonał radykalnego zwrotu w swej dotychczasowej polityce. Najpierw, w ramach operacji dostrajających, umożliwił dostęp do swych funduszy 1700 bankom europejskim (wcześniej było ich ledwie 130). Na aukcjach mogły one odtąd zasilać się na krótkie terminy w gotówkę pożyczaną od EBC w zamian za nie najwyższej jakości zabezpieczenia. Następnym krokiem stała się precedensowa deklaracja udostępniania bankom nieograniczonych środków po stałej stopie procentowej. W ubiegłym miesiącu EBC, podobnie jak już znaczniej wcześniej Fed, postawił zdecydowanie na stabilizację systemu finansowego. Inflacja przestała być, jak na tę chwilę, problemem nr 1 na całym świecie.
Można powiedzieć, że od wybuchu otwartego kryzysu w maju aż do początku października jedyny zintegrowany policy maker w strefie euro, czyli EBC, był bastionem tradycyjnej polityki pieniężnej nakierowanej nie na zarządzanie strukturalnym kryzysem, ale na utrzymywanie w ryzach inflacji. Teraz i ten bastion padł. W świetle najnowszych prognoz makroekonomicznych trudno się temu dziwić.
Wobec takich perspektyw wcale nie zaskakują oczekiwania uczestników rynku na kolejne redukcje stóp procentowych na rynkach bazowych. W Stanach podstawowa stopa Fed spadła już w październiku do 1 proc., a może wkrótce znaleźć się na poziomie 50 pkt bazowych; w strefie euro oczekuje się spadku stopy repo nawet do 2 proc. w połowie przyszłego roku.
[srodtytul]Nie przesadzić z przykręcaniem śruby[/srodtytul]