Jeśli banki będą pożyczać, firmy nie przestaną inwestować

Politycy i ekonomiści są podzieleni w opiniach, jak głębokie będzie spowolnienie w 2009 roku. Zgodnie twierdzą jednak, że rząd powinien aktywniej zaangażować się w działania mające na celu wsparcie gospodarki

Publikacja: 19.12.2008 01:35

Uczestnicy debaty „Rz” (od lewej w głębi) Mirosław Gronicki, Janusz Jankowiak, Waldemar Pawlak oraz

Uczestnicy debaty „Rz” (od lewej w głębi) Mirosław Gronicki, Janusz Jankowiak, Waldemar Pawlak oraz Jerzy Osiatyński i Henryka Bochniarz (na pierwszym planie)

Foto: Rzeczpospolita, Rob Robert Gardziński

Czy nasz kraj czeka spowolnienie? Jak głębokie może ono być? W jaki sposób możemy się przed nim bronić? Receptę na kryzys próbowali znaleźć w trakcie debaty w „Rzeczpospolitej“ wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak, prezydent organizacji pracodawców PKPP Lewiatan dr Henryka Bochniarz, profesor Polskiej Akademii Nauk Jerzy Osiatyński, były minister finansów Mirosław Gronicki oraz ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak.

[wyimek]To, czego najbardziej brakuje bankom, przedsiębiorcom i konsumentom, to poczucie stabilizacji i odzyskania pewności co do tego, co może nas spotkać w najbliższej przyszłości.[/wyimek]

[srodtytul]Spowolnienie wcale nie jest pewne[/srodtytul]

Różnice w ocenie sytuacji pojawiły się już na początku dyskusji. Wicepremier Waldemar Pawlak uważał bowiem, że nasz kraj może w ogóle uniknąć spowolnienia. Wszystko zależy od tego, jak bardzo problemy innych gospodarek przełożą się na nasz rynek. – Amortyzatorem, który już zadziałał, okazał się płynny kurs walutowy. Dzięki niemu z jednej strony poprawiła się atrakcyjność i konkurencyjność eksportu. Z drugiej strony wzrosła konkurencyjność polskich produktów w stosunku do towarów z importu – podkreśla.

Poważnym zagrożeniem może być jednak, w ocenie Waldemara Pawlaka, zatrzymanie akcji kredytowej banków. – Jeżeli banki będą prowadziły tę akcję, przynajmniej na umiarkowanym poziomie, to jest szansa na utrzymanie sensownego wzrostu, a nawet stabilizację gospodarki – zapewnił wicepremier.

Znacznie większym pesymistą jest Janusz Jankowiak, który podkreślił, że najważniejszym źródłem niepewności, jeżeli chodzi o prognozy przyszłego roku, jest rozwój sytuacji za granicą. – Nie wiemy, jaka będzie skala spowolnienia na innych rynkach – stwierdził ekonomista. – Będzie ona uzależniona od tego samego, od czego zależą główne problemy polskiej gospodarki, czyli od kłopotów z finansowaniem.

[wyimek]Największym problemem, który może dotknąć polskie firmy, są narastające zatory płatnicze – uważa Henryka Bochniarz[/wyimek]

Jankowiak wyliczył, że dla podtrzymania 3-proc. wzrostu gospodarczego, wartość akcji kredytowej dla sektora przedsiębiorstw musi wzrosnąć od 8 do 12 proc. w ujęciu rocznym. Większość banków zaś zakłada, że w przyszłym roku będzie miał miejsce spadek akcji kredytowej dla firm. Banki co najwyżej liczą na zerową bądź dodatnią dynamikę akcji kredytowej z uwagi na duży wzrost kredytów dla klientów indywidualnych i gospodarstw domowych.

– To wskazuje jednoznacznie, gdzie jest główne źródło niepokoju, jeżeli chodzi o tempo wzrostu w przyszłym roku – zaznaczył ekonomista. – Nie jest nim konsumpcja, ta bowiem będzie w pierwszych dwóch kwartałach dosyć istotnie podtrzymywana przez obniżkę podatków dochodowych. Głównym źródłem niepokoju jest popyt inwestycyjny.

Większość przedsiębiorstw deklaruje wstrzymanie procesów inwestycyjnych, a co najwyżej kontynuowanie tych już rozpoczętych, a jak podkreślił Jankowiak, znaczenie inwestycji dla rozwoju PKB jest dosyć duże i takie przyhamowanie może oznaczać problemy dla całej gospodarki.

[srodtytul]Załamanie eksportu jest nieuniknione[/srodtytul]

Do listy negatywnych skutków, jakie mogą nas czekać w efekcie światowej zawieruchy, Mirosław Gronicki dopisał załamanie eksportu. – Jest ono bardzo prawdopodobne, bo otaczają nas fale recesji – wyjaśnił były minister finansów. – Ukrainie grozi w przyszłym roku 20-procentowy spadek PKB, w Rosji istnieje duże prawdopodobieństwo gwałtownego zahamowania wzrostu, to samo dotyczy krajów Pribałtiki, Słowacji, Czech i Niemiec. Nie sądzę, żebyśmy mogli kompletnie od tego wpływu izolować. Jeśli nie będzie popytu, spadnie eksport.

Optymizmu wicepremiera Waldemara Pawlaka nie podzielał też profesor Jerzy Osiatyński, który obawia się dużego spowolnienia, któremu rząd nijak nie próbuje zaradzić.

– Uchwalony plan stabilności i rozwoju nie jest ani planem rozwoju, ani planem stabilności. Rząd wyliczył, że w okresie między 2007 a 2009 siła nabywcza gospodarstw domowych, zwiększy się o 35 mld zł. I to ma zapewnić utrzymanie wzrostu w 2008 r. w stosunku do roku bieżącego na poziomie 3,7 proc. Ale 19,9 mld zł z tej kwoty jest skutkiem obniżenia składki emerytalnej o 2 punkty procentowe, co zostało już skonsumowane w 2008 roku. Z początkiem przyszłego roku następnych 19,9 mld zł już nie będzie – argumentuje Osiatyński.

To samo dotyczy zasiłków rodzinnych. Tak więc kolejne 5,3 mld zł powiększyło już dochody gospodarstw domowych w 2008 roku i nie będzie wpływało na przyrost popytu w roku 2009. Zostaje zatem 10 mld zł, z których 8 mld zł jest skutkiem redukcji podatku od dochodów osobistych ludności. Ale o tyle samo zmniejszą się wydatki państwa, gdyż deficyt budżetowy pozostaje bez zmiany. Jego zdaniem, ponieważ państwo wydaje swoje dochody w całości, a owe 8 mld zł pozostanie w budżetach głównie osób z drugiej i trzeciej grupy podatkowej, to część tych dochodów zaoszczędzą oni, a nie budżet. Więc efekt netto będzie nawet mniejszy niż pozostałe 2 mld z tytułu obniżki VAT.

Ekonomista nie widzi też szans na utrzymanie wartości inwestycji sektora przedsiębiorstw na poziomie z 2008 r., zwłaszcza że rozpoczynane inwestycje, których wartość w drugim kwartale była o prawie 26 proc. wyższa niż rok wcześniej, w trzecim kwartale zwiększyły się już tylko o niespełna 4 procent. Natomiast inwestycje infrastrukturalne finansowane ze środków Unii Europejskiej, tj. z funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności, z wzrostem których rząd wiąże tak wielkie nadzieję, od stycznia do listopada r. zostały wykorzystane tylko w 23,2 proc.

– Jeśli dodamy do tego wyraźne osłabienie dynamiki wzrostu konsumpcji, związanej z coraz wolniej rosnącymi dochodami gospodarstw domowych oraz – czego nie można wykluczyć – spadek wartości inwestycji, to będzie naprawdę dobrze, jeżeli będziemy mieli 2-proc. wzrost gospodarki w przyszłym roku – mówił profesor.

A, niestety, w świetle danych i informacji płynących z rynku, od przedsiębiorców działających w Polsce należy się liczyć z dość radykalnym zweryfikowaniem planów inwestycyjnych.

[srodtytul]Małe i średnie firmy zrobią krok wstecz[/srodtytul]

Henryka Bochniarz potwierdziła te obawy. Przypomniała, że jeszcze we wrześniu z badania, jakie jej organizacja przeprowadziła wśród małych i średnich przedsiębiorstw wynikało, że zaczynają one myśleć o nowych produktach, inwestycjach czy fuzjach. Oznaczało to koniec podejścia – „jak tu tylko przetrwać“, a przedsiębiorcy dojrzeli do podejmowania odważnych decyzji.

– Niestety, to, co się dzieje teraz, spowoduje, że one znowu się cofną – powiedziała Bochniarz. – A to jest 90 procent polskiego sektora prywatnego, co się tam więc będzie działo, w sposób istotny wpłynie na to, co się wydarzy w całej gospodarce.

Podstawową bolączką, jaka w ocenie prezydent Lewiatana może w najbliższym czasie dotknąć małych i średnich firm, będą zatory płatnicze. Mogą one wynikać z faktu, że z reguły te firmy dostarczają produkty i usługi dla dużych firm. Te zaś głośno już mówią o swoich problemach. Jeśli pojawią się trudności związane z uzyskaniem płatności za dostawy i ograniczenie zamówień, to także firmy z sektora MSP zaczną mieć problemy.

[srodtytul]Pomóc mogą uproszczenia[/srodtytul]

Prezydent Lewiatana namawiała do zastanowienia się nad tym, jakie źródła wsparcia konsumpcji i inwestycji możemy w Polsce uruchomić. Podkreśliła, że w jej ocenie nade wszystko trzeba uprościć wszelkie procedury związane z rozdzielaniem środków unijnych, aby zwiększyć ich wykorzystanie. Można to zrobić, korzystając z praktyk stosowanych przez inne kraje. W niektórych z nich np. zaliczki wypłacone przez komisję nie idą do budżetu tylko wprost do beneficjentów.

– W Polsce jest tak, że firmy, które nie mają własnych środków, muszą zdobyć pieniądze, aby w nieokreślonej przyszłości dostać ich zwrot – wyjaśniła szefowa Lewiatana. W obecnej sytuacji może im być trudno zdobyć środki, bo Komisja Nadzoru Finansowego wymaga od banków usztywnienia procedur udzielania kredytów.

– Dla mnie jest to niezrozumiałe, przecież one i tak były sztywne, i akurat w tym momencie narzucanie im jakichś odgórnych limitów wydaje mi się działaniem dokładnie w drugą stronę – stwierdziła Bochniarz. – To samo jest z funduszem poręczeń kredytowych. Nie rozumiem dlaczego do dzisiaj nie ma stosownej ustawy, dlaczego nie ma umów generalnych podpisanych z bankami.

Waldemar Pawlak zapewnił, że rząd w tym roku uporządkował procesy związane z pozyskiwaniem środków unijnych. – Podpisanych zostało bardzo dużo umów o wykorzystaniu środków europejskich, które zaczęły być realizowane w bieżącym roku – wyjaśnił minister. Dodał, że w przyszłym roku wprowadzane będą zaliczki, co zapewne pomoże w większym wykorzystaniu środków.

[srodtytul]Przyszłość nie tylko w czarnych barwach[/srodtytul]

Henryka Bochniarz nie spodziewa się natomiast problemów dla naszej gospodarki w dłuższej perspektywie. – Uważam, że nie powinniśmy wpadać w panikę i że nas mimo wszystko te zawirowania nie dotkną w takim stopniu jak innych krajów – stwierdziła prezydent. – Przede wszystkim dlatego, że mamy taką, a nie inną, strukturę gospodarki.

Jednak ze stwierdzeniem, że mamy doskonałe fundamenty nie zgodził się Mirosław Gronicki. – Podam jedną liczbę, która może nam pewne rzeczy wyjaśnić – stwierdził ekonomista. – W przyszłym roku udział kosztów obsługi całego zadłużenia zagranicznego, zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego, w eksporcie wyniesie 12,7 procent, czyli będzie taki sam jak na Węgrzech. Wobec tego trudno, żeby finansiści postrzegali Polskę jako kraj o zdrowych fundamentach. Jeżeli my mamy tak duże zadłużenie i tak duże koszty tylko obsługi.

Gronicki dodał, że niestety, większość wskaźników finansowych mamy bardzo podobnych do Węgier. Jego zdaniem to, co jest bardzo niepokojące, to są potrzeby pożyczkowe związane z finansowaniem zagranicznym brutto w roku 2009. – Zostały one oszacowane na 114 miliardów dolarów brutto w roku 2009 i faktycznie Polska na tle Węgier wygląda lepiej, jeżeli chodzi o napływ inwestycji zagranicznych czy też o rezerwy, ale też warto pamiętać, że Węgry mają w przyszłym roku potrzeby oszacowane na 41,1 miliarda dolarów, blisko trzykrotnie mniej niż Polska – podkreślił ekonomista.

Z tym jednak polemizował Waldemar Pawlak. – To prawda, ale tu chodzi o to, czy łatwo będzie, czy trudno pozyskać kapitał zagraniczny w przyszłym roku. To jest nie bez znaczenia, bo to już nie ma nic wspólnego z sytuacją Polski, tylko z sytuacją globalną – zaznaczył wicepremier.

A z tym może być duży kłopot, bo, jak wyjaśnił Janusz Jankowiak, wszyscy będą chcieli pożyczać w przyszłym roku, i to na potęgę. – Dane, którymi dysponujemy w tej chwili, wskazują, że w 2009 roku w stosunku do roku 2008 wzrost potrzeb pożyczkowych będzie pięciokrotny, na tę chwilę rządy zgłaszają, iż będą potrzebowały ponad półtora biliona euro – podsumował Jankowiak. – A przecież pożyczać będą też przedsiębiorstwa, które muszą się finansować i refinansować. W przyszłym roku zapada 800 miliardów euro długu korporacyjnego w samej Europie i przy tak gigantycznych potrzebach pożyczkowych to się odbije oczywiście na cenie pieniądza.

[srodtytul]Bardziej aktywny rząd[/srodtytul]

Paneliści byli zgodni, że rząd musi aktywnie zaangażować się w walkę ze skutkami kryzysu. Zadaniem numer jeden, jakie teraz stoi przed nim, jest podjęcie działań, które utrzymają na wysokim poziomie popyt wewnętrzny. I niekoniecznie powinny być one wzorowane na postępowaniu premiera Włoch Silvio Berlusconiego, który wezwał Włochów do wydawania pieniędzy, a sam podarował w prezencie świątecznym brylanty wszystkim posłankom i złote zegarki posłom włoskiego parlamentu.

Uczestnicy dyskusji zaproponowali, aby rząd pomyślał nad powołaniem komitetu ekspertów, którzy na bieżąco analizowaliby sytuację, zastanawiali się nad ewentualnymi skutkami i proponowali konkretne rozwiązania, które byłyby lekarstwem na niepokojące efekty światowego kryzysu.

Jerzy Osiatyński podkreślił, że to, czego w chwili obecnej najbardziej brakuje, to poczucie stabilizacji i odzyskania pewności co do tego, co może nas spotkać w najbliższej przyszłości.

– Potrzebne jest to zwłaszcza sektorowi bankowemu, aby zwiększył aktywność kredytową, ale także przedsiębiorcom, aby mogli i chcieli inwestować, a w konsekwencji mieli co sprzedawać na rynku, potrzebne jest wreszcie konsumentom, aby nie bali się wydawać pieniędzy – podsumował profesor.

[ramka]1,6 bln euro

pożyczek chcą wziąć w przyszłym roku rządy na całym świecie[/ramka]

[ramka]1 proc. PKB

wzrośnie wartość gospodarki strefy euro w tym roku wg OECD[/ramka]

[ramka]Na tle świata nasza gospodarka ciągle dobrze się rozwija

Eksperci OECD szacują, że w 2009 roku świat pogrąży się w recesji, natomiast gospodarka strefy euro skurczy się o 0,6 proc. PKB, Stanów Zjednoczonych o 0,9 proc. PKB, a krajów OECD o 0,4 proc. PKB. Na tym tle Polska wygląda całkiem nieźle. Z raportu „OECD Economic Outlook” wynika, że w przyszłym roku będziemy jedną z trzech najszybciej rozwijających się gospodarek wśród 30 krajów OECD, a wartość naszego PKB skoczy o 3 proc. Bardzo podobne są prognozy Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, który wyliczył dla nas wzrost na poziomie 2,8 proc.

EBOR zaleca polskiemu rządowi, by obniżki PIT wsparł dalszymi działaniami zachęcającymi pracowników do pozostania na rynku pracy, ograniczającymi wczesne przechodzenie na emeryturę i dostęp do świadczeń socjalnych. Bank jest zdania, że zaniechanie przez rząd reformy wydatków państwa może być bardzo ryzykowne, bo obecna poprawa stanu finansów publicznych może być jednorazowa. [/ramka]

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację