Amerykę z zapaści mają wyciągnąć kolejne plany ratunkowe warte w sumie 1,5 biliona dolarów. Tyle że nie wszyscy chcą tych pieniędzy. Sześć amerykańskich stanów, zarządzanych przez republikanów, zbuntowało się przeciwko planowi Obamy. Boją się, że gdy pieniądze się skończą, będą musiały podnieść podatki, żeby w dalszym ciągu wypłacać zasiłki dla dotkniętych kryzysem. I zamiast pobudzać gospodarkę, będą dotować nie tych, którzy mogliby dać pracę, lecz tych, którzy jej nie mogą znaleźć. Wszystko kosztem wyższego deficytu. Ich obawy poniekąd potwierdza sam Obama, który właśnie ogłosił, że w cztery lata zetnie deficyt budżetowy USA o połowę. Sygnał jest więc sprzeczny – równocześnie rozdawać pieniądze i zaciskać pasa.
Polska, jak widać, nie różni się tak bardzo od światowego mocarstwa. Tyle że u nas jest odwrotnie. Opozycja chce rozdmuchiwać deficyt bez względu na konsekwencje, co niewątpliwie przysporzy jej głosów w kolejnych wyborach, a rząd broni budżetu za wszelką cenę. Wygląda na to, że to diagnoza rządu jest lepsza. Choćby dlatego, że rozdmuchanie wydatków w celu pobudzenia koniunktury w latach 90. doprowadziło japońską gospodarkę do wieloletniego spowolnienia, a dotychczasowe bilionowe programy pomocowe nie dają na razie żadnych efektów. Nie tylko jest źle, ale także – jak twierdzą ekonomiści – będzie jeszcze gorzej. Tyle że przykład USA pokazuje, że nikt nie wie, jak przerwać błędne kryzysowe koło.
Ale gdy nie wiadomo, jak wyleczyć chorobę, trzeba przynajmniej uważać, by gorączka się nie powiększyła. W końcu oszczędność to cnota.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/salik/2009/02/23/polska-prawie-jak-mocarstwo/]blog.rp.pl/salik[/link]