[b]Nadzory nad sektorem bankowym pięciu państw naszego regionu, w tym Polski, zaapelowały do Unii Europejskiej o to, żeby kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie były traktowane tak samo. Na co liczycie? Co skłoniło do przygotowania takiego apelu?[/b]
To jest konsekwencja polityki, którą prowadzi Polska, wskazując na pozytywne aspekty naszej gospodarki. Sytuacja gospodarcza poszczególnych państw europejskich nie jest jednolita. Dlatego inwestorzy, którzy pojawiają się w naszym kraju powinni w swoich ocenach i analizach różnicować gospodarki ze względu na ich charakterystyczne cechy.
[b]Przewodniczący KE Jose Barroso powiedział na ostatnim nieformalnym szczycie Unii, że państwa, które wspierają swoje instytucje finansowe, powinny pozwolić, żeby w razie potrzeby te pieniądze mogły być przeznaczona na pomoc dla zagranicznych spółek-córek. Większość rządów zastrzega, że przekazywane przez nie pieniądze nie mogą być dalej dystrybuowane. Czy polskie banki potrzebują dziś wsparcia lub będą go potrzebowały w ciągu najbliższego roku?[/b]
Wsparcia o charakterze awaryjnym – nie. Jednak trzeba mieć świadomość, że spółki zależne tych instytucji mają swoje plany biznesowe, które chcą realizować. A wszelki rozwój wymaga dopływu kapitału. Dziś mamy do czynienia ze specyficzną sytuacją. Skurczyły się rynki międzybankowe. Nie można wykluczyć, że jedynym kanałem, przez który środki mogą płynąć do spółki jest spółka-matka. Do tego dodałbym jeszcze jeden element – w większości przypadków spółki na polskim rynku osiągają i będą osiągać lepsze wyniki niż na pozostałych rynkach w danej grupie.
Skoro tutaj potencjał jest wyższy, to kapitał powinien płynąć tam, gdzie można z niego uzyskać wyższe zwroty. Dodatkowo, brak wsparcia w rozwoju spółki zależnej, w tym przypadku, prowadzi do erozji wartości instytucji. Dlatego każda instytucja, nie tylko spółka-matka, powinna zapewnić sobie większe bufory bezpieczeństwa. To co dzieje się w podmiocie macierzystym wpływa na reputację spółki-córki, ale ten mechanizm działa także w drugą stronę.