Jak ograniczyć potrzeby pożyczkowe?

Uruchomienie zasobów finansowych, które znajdują się w sektorze finansów publicznych, mogłoby być znakomitym sposobem zaspokojenia potrzeb finansowych państwa

Publikacja: 09.03.2009 00:10

Jak ograniczyć potrzeby pożyczkowe?

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Teraz już wszyscy wiedzą, że z tegorocznym budżetem będą spore problemy. Naszym zdaniem największą niewiadomą pozostaje skala potrzeb pożyczkowych. Przy niepewnych warunkach rynkowych dla pozyskiwania finansowania krajowego i zagranicznego ta niedookreśloność tworzy prawdziwie wybuchową mieszankę

Niełatwo w tym roku precyzyjnie oszacować potrzeby pożyczkowe kraju. Nie mamy zamiaru boksować się z faktami. Niepewność dotyczy wydatków. Tu mamy przecież do czynienia z przeciąganiem do połowy roku decyzji o ich blokowaniu. Niepewność towarzyszy i wartości przychodów. Brakuje przecież wiarygodnych prognoz dochodów podatkowych i niepodatkowych. Głębokość recesji, która negatywnie oddziałuje na wpływy podatkowe, jest trudna do przewidzenia. Podobnie mają się sprawy z oszacowaniem skali wymiany walut na rynku przez Ministerstwo Finansów, co przekłada się na wielkość przychodów.

[wyimek]Obecna, wynikająca z kryzysowego otoczenia, niedookreśloność potrzeb pożyczkowych państwa jest bardzo groźna dla budżetu[/wyimek]

W obecnych warunkach rynkowych nikt odpowiedzialny nie weźmie też na siebie ryzyka wiarygodnej prognozy przychodów prywatyzacyjnych finansujących część deficytu i przez to ograniczających potrzeby pożyczkowe rządu. Wydaje się przy tym niemal pewne, że część tych potrzeb „przeleje się” do innych poza budżetem państwa podsektorów finansów publicznych (ZUS, NFZ, Funduszu Pracy). Stawiamy tezę, że w tej sytuacji niepomiernie rośnie potrzeba poszukiwania innych źródeł finansowania.

[srodtytul]Bogaty sektor[/srodtytul]

Naszym zdaniem wypadałoby rozpocząć od aktualizacji szacunków zasobów finansowych sektora finansów publicznych. W Polsce takie dane gromadzi GUS. Są to badania na bazie rocznej, przeprowadzane w ramach analiz rachunków narodowych. Zbieraniem takich danych zajmuje się też od jakiegoś czasu NBP. Bank centralny szacuje zasoby finansowe sektora publicznego na bazie kwartalnej. W obu badaniach wyodrębnione są sektory instytucjonalne, w tym interesujący nas tu szczególnie sektor rządowy i samorządowy. Wyodrębnione są tu także zasoby i przepływy (transakcje) pomiędzy sektorami, co też ma znaczenie dla naszej analizy.

Według ostatnich dostępnych szacunków NBP wartość aktywów finansowych na koniec

III kwartału 2008 r. wyniosła w sektorze finansów publicznych 442 mld zł. Z tego 80,6 mld zł stanowiły depozyty i gotówka; 28,5 mld warte były akcje notowane na giełdzie; 225,1 mld akcje nienotowane i inne udziały kapitałowe. Aby lepiej się zorientować w skali zasobów finansowych sektora publicznego, przypomnijmy, że wielkość długu publicznego na koniec III kwartału 2008 r. sięgała 538,4 mld zł. Mamy więc uproszczony bilans: w aktywach – 442 mld, w pasywach – 538 mld.

Warto, jak sądzimy, zestawić te wielkości z danymi z gospodarki francuskiej, uważanej powszechnie za najbardziej etatystyczną w Unii. Otóż we Francji relacja pomiędzy aktywami finansowymi a długiem wynosi 1:4, u nas 1:1,2. Wygląda na to – taki stawiamy wniosek – że państwo polskie niepotrzebnie zadłuża się na tak gigantyczną skalę, mając tak duże zasoby finansowe w sektorze, nad którym – przynajmniej teoretycznie – sprawuje władzę.

W tej sytuacji naturalne staje się pytanie: jak można by uruchomić te zasoby? Rzecz jasna akcje i udziały można sprzedać. Tyle że rynek nie jest teraz najlepszy. Choć pewnie i tak trzeba by wyciągnąć więcej niż 12 mld zł zapisanych w ustawie budżetowej.

[srodtytul]Droga przez BGK[/srodtytul]

Znacznie korzystniej, szybko, a przy tym bez awantur towarzyszących sprzedaży aktywów państwowych po zaniżonych cenach można wykorzystać depozyty i gotówkę zgromadzoną w sektorze. Rząd kontroluje w 100 proc. Bank Gospodarstwa Krajowego. Przez wydanie odpowiednich rozporządzeń mógłby doprowadzić do obligatoryjnego przeniesienia rachunków pieniężnych jednostek budżetowych i funduszy (NFZ już takowe posiada) do BGK. Nie można byłoby przymusić do tego samorządów, tu wymagana byłaby ścieżka ustawowa. Ale nawet bez samorządów pozyskana przez rząd dodatkowa płynność sięgnęłaby ok. 50 mld zł. Jest to prawie dwukrotność sumy bilansowej BGK. Sporo jak na skromne możliwości ubogiego państwa rozpaczliwie poszukującego finansowania.

[wyimek]Państwo polskie niepotrzebnie zadłuża się na tak gigantyczną skalę, mając tak duże zasoby finansowe w sektorze publicznym[/wyimek]

Zwracamy uwagę, że BGK mógłby z kolei wykorzystać zasoby sektora zgromadzone w postaci rachunków i depozytów dotychczas rozproszonych Bóg wie gdzie, na finansowanie projektów sektora publicznego. Wszystko przy respektowaniu polskich regulacji bankowych. Do tej pory zasoby pieniężne sektora w dużej części wykorzystywane są na finansowanie projektów przez banki komercyjne.

W szczególnej sytuacji można nawet, jak sądzimy, wykorzystać te zasoby do finansowania potrzeb pożyczkowych (rodzaj private placement). Przejmując w ten sposób część popytu z rynku pierwotnego, można by odpowiednio wpłynąć na ceny obligacji i w ostateczności na koszty obsługi długu publicznego.

Zasoby te mogłyby być też wykorzystane do finansowania projektów unijnych w różnych stadiach rozwoju (pod warunkiem że BGK dysponowałby rachunkiem walutowym na środki napływające z Unii bądź innych instytucji międzynarodowych). Dobrą stroną propozycji skumulowania zasobów finansowych sektora w jednym miejscu jest też bez wątpienia możliwość skuteczniejszej kontroli wykorzystania pieniędzy podatników. Pewnie udałoby się też usprawnić obsługę finansową funduszy i jednostek sektora.

[srodtytul]Zarządzanie płynnością[/srodtytul]

Całe to niezbyt skomplikowane przedsięwzięcie, które sprowadza się do zredukowania nadmiernej wobec posiadanych zasobów skali zadłużenia się państwa, należy – naszym zdaniem – rozpocząć jak najszybciej. Jeśli sytuacja budżetu będzie kształtować się zgodnie z naszymi przewidywaniami, to nowe duże potrzeby pożyczkowe pojawią się w drugiej połowie roku.

W kolejnym etapie można do proponowanego przez nas usprawnienia dołożyć ambitny projekt centralnego zarządzania płynnością. Polska jest jednym z nielicznych krajów w Unii niedysponujących takim narzędziem. A na koniec – gdyby była odpowiednia do tego wola polityczna – można by się pokusić o stworzenie wyodrębnionej, ale powiązanej z BGK, agencji długu publicznego.

Wychodząc od trudnej sytuacji finansów publicznych i analizując stan zasobów finansowych sektora, wskazaliśmy dość prosty instrument umożliwiający zredukowanie niepewności towarzyszącej skali tegorocznych potrzeb pożyczkowych budżetu. Oczywiście postulat przesunięcia płynności z sektora prywatnego do publicznego nie spotka się z entuzjazmem banków komercyjnych, które cenią sobie depozyty sektora publicznego.

Tyle że jest to klasyczny dylemat krótkiej kołdry, a ograniczenie potrzeb pożyczkowych państwa wydaje nam się obecnie co najmniej tak samo ważne jak znalezienie przez sektor prywatny finansowania dla akcji kredytowej. Dlatego rozwiązanie przesuwające depozyty publiczne do sektora publicznego powinno być asekurowane przez bank centralny, którego jednym z zadań jest pomoc bankom komercyjnym w znalezieniu finansowania dłuższego niż miesięczne czy trzymiesięczne pożyczki.

[i]Janusz Jankowiak jest głównym ekonomistą Polskiej Rady Biznesu; Mirosław Gronicki to były minister finansów[/i]

Teraz już wszyscy wiedzą, że z tegorocznym budżetem będą spore problemy. Naszym zdaniem największą niewiadomą pozostaje skala potrzeb pożyczkowych. Przy niepewnych warunkach rynkowych dla pozyskiwania finansowania krajowego i zagranicznego ta niedookreśloność tworzy prawdziwie wybuchową mieszankę

Niełatwo w tym roku precyzyjnie oszacować potrzeby pożyczkowe kraju. Nie mamy zamiaru boksować się z faktami. Niepewność dotyczy wydatków. Tu mamy przecież do czynienia z przeciąganiem do połowy roku decyzji o ich blokowaniu. Niepewność towarzyszy i wartości przychodów. Brakuje przecież wiarygodnych prognoz dochodów podatkowych i niepodatkowych. Głębokość recesji, która negatywnie oddziałuje na wpływy podatkowe, jest trudna do przewidzenia. Podobnie mają się sprawy z oszacowaniem skali wymiany walut na rynku przez Ministerstwo Finansów, co przekłada się na wielkość przychodów.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację