Dziś poznamy dane o dynamice produktu krajowego brutto za pierwszy kwartał tego roku. Oczekiwania ekonomistów plasują wzrost PKB między 0,2 a 1,5 proc., czyli znacząco lepiej niż w krajach regionu, a właściwie całego świata. Porównania z innymi państwami wypadną dla polskiej gospodarki korzystnie. Niestety, spojrzenie na detale nie będzie napawało optymizmem.

Popyt krajowy (konsumpcja firm i gospodarstw domowych) już w pierwszym kwartale tego roku może być niższy o 1 – 2 proc. niż rok wcześniej. Będzie to drugi najgorszy wynik w historii – gorzej było tylko w ostatnim kwartale 2001 r. Dlaczego więc wciąż będziemy na plusie? Bo korzystnie ułoży się relacja importu do eksportu – import spadnie znacznie bardziej niż eksport. Przekładając to na mniej ekonomiczny język – będziemy kupować mniej, ale ponieważ będziemy zastępować towary z importu krajowymi (bo import spadnie bardziej niż eksport), to jako producenci będziemy na plusie. Wyprodukujemy i sprzedamy z zapasów więcej, choć skonsumujemy mniej. Wydaje się to nielogiczne, ale tak będzie ze względu na zmiany relacji importu i eksportu.

Niestety, w dalszej części roku należy się spodziewać pogorszenia sytuacji. Silny filar wzrostu gospodarczego – konsumpcja gospodarstw domowych – ulegnie ograniczeniu. Coraz mniej ludzi pracuje, pensje nie rosną w tym roku (wzrost w porównaniu z poprzednim rokiem wynika głównie z podwyżek płac w zeszłym roku, nie pomogą tutaj podwyżki płacy minimalnej), popyt kreowany dzięki pożyczonym pieniądzom jest ograniczony dostępnością kredytu oraz niepewnością co do stabilności zatrudnienia. Na inwestycje firm nie można liczyć. Przy tak dużych ograniczeniach kredytowych oraz tak pesymistycznym postrzeganiu przyszłego popytu należy raczej oczekiwać ich dwucyfrowego spadku. Jedyną szansą na stabilizację jest przyspieszenie inwestycji infrastrukturalnych i unijnych. Dlatego tak ważne są wszelkie działania rządowe i samorządowe w tej dziedzinie.

Dopóki znów nie ożywi się eksport i rynek pracy, gospodarstwa domowe i firmy będą ograniczać zakupy. Oznacza to, że jedyną szansą na wzrost produkcji będzie zastępowanie importu własnymi towarami. Obawiam się jednak, że to może nie wystarczyć, by w nadchodzących kwartałach dynamika PKB wciąż była na plusie.[i]Jacek Wiśniewski - główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska [/i]