Większa konkurencyjność, poprawa sytuacji demograficznej, wysoka aktywność zawodowa, odpowiedni potencjał infrastruktury, bezpieczeństwo energetyczno-klimatyczne, gospodarka oparta na wiedzy, rozwój kapitału intelektualnego, solidarność i spójność regionalna czy sprawne państwo – to wszystko problemy, które znakomicie znamy. Dobrze, że zostały wytknięte palcem z przesłaniem, że jeśli nic z tym nie zrobimy dziś, z lepszym jutrem, choćby i odległym, możemy się pożegnać.

I pewnie, niestety, w jakimś stopniu tak będzie. To bowiem intelektualna rozgrywka z rzeczywistością, rodzaj zaleceń bez żadnej mocy sprawczej, który ma pokazywać władzom, jak powinny działać, ale zmusić ich do niczego nie może. A jak wiadomo, horyzont, w jakim myślą nasze kolejne rządy, jest zwykle ograniczony do roku, góra dwóch lat. Zresztą dłużej i tak przetrwał mało który, a o polityce kontynuacji dobrych kierunków działań jakby u nas nie słyszano.

Ale takie dokumenty jak "Polska 2030" są potrzebne, bo potrzebne są wizje rozwoju, bez których ugrzęźniemy w kryzysowej rzeczywistości. Byłoby dobrze, by ktoś z mocą sprawczą zajął się ich przekuciem na bardziej konkretne działania. Może byśmy dożyli takiej Polski?

[ramka][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/06/17/i-zobaczylismy-polske-piekna-i-bogata/]Skomentuj[/link][/ramka]