Naukowcy są zgodni co do tego, że wzajemne zaufanie jest czynnikiem umożliwiającym osiąganie dobrobytu przez społeczeństwa. Twierdzą tak socjologowie, psychologowie i ekonomiści, a wśród nich Kenneth Arrow, noblista z 1972 roku. W głośnej książce „Granice organizacji” Arrow zwraca uwagę na dość oczywistą prawidłowość polegającą na tym, że jedną z cech społeczeństw opóźnionych w rozwoju gospodarczym jest brak wzajemnego zaufania.
Jak wiadomo, Polska jest krajem, który stara się nadrobić opóźnienia rozwojowe wobec Europy Zachodniej. Sprawa rozwoju gospodarczego oznaczającego w dłuższym okresie poprawę dobrobytu powinna być zatem priorytetem dla kolejnych rządów. Rozwój gospodarczy to nie tylko sprawa strategii gospodarczej, dokumentów rządowych z ambitnymi zamierzeniami, rozmaitych programów operacyjnych opłacanych przez Unię. Oprócz tego trzeba pracować nad budową, a raczej tworzeniem, kapitału społecznego, który należy traktować jak warunek konieczny rozwoju. Badania prof. Czapińskiego pokazują, że w ciągu ostatnich 20 lat zasoby kapitału społecznego się nie zwiększyły. Obserwując wydarzenia w kraju można odnieść wrażenie, że tzw. klasie politycznej w ogóle nie zależy na budowaniu takiego kapitału.
Zdumiona opinia publiczna dowiedziała się niedawno, że premier polecił służbom specjalnym objąć „tarczą antykorupcyjną” proces prywatyzacji. Za tym eufemizmem kryje się w najlepszym przypadku podsłuchiwanie rozmów urzędników, inwestorów, firm doradczych oraz wszystkich innych osób i instytucji zaangażowanych w procesy prywatyzacyjne. Jestem przekonany, że świadomość bycia podsłuchiwanym będzie paraliżowała działania prywatyzatorów, inwestorów, lobbystów, a nawet i dziennikarzy. Najuczciwsza osoba będzie się obawiała, że jej wyrwane z kontekstu słowa pojawią się w publikowanych przez prasę wyciekach ze stenogramów z podsłuchów.
Niektórzy przestaną nosić ze sobą telefony komórkowe, a rozmowy i ustalenia biznesowe zawierane będą w cztery oczy w warunkach wykluczających podsłuch. Inwestorzy zagraniczni mogą poważnie się wystraszyć. Taki stan odsuwa w daleką przyszłość budowanie wzajemnego zaufania, o kapitale społecznym nawet nie wspominając. Jedyna możliwa korzyść to, mam nadzieję, zmniejszenie natężenia wulgaryzmów w rozmowach urzędników.