W przypadku nabycia samochodów osobowych oraz innych pojazdów samochodowych o dopuszczalnej ładowności mniejszej niż określona według wzoru: DŁ = 357 kg + n x 68 kg (...), kwota podatku naliczonego stanowi 50 proc. kwoty podatku określonej w fakturze...”. Czy wiedzą państwo, co to jest? To fragment jednego z wzorów na odliczenie VAT od zakupu tzw. auta z kratką – znanego lepiej jako „wzór Lisaka”.
Ta formuła już nie istnieje, ale dobrze obrazuje, jak skomplikowane dla przeciętnego przedsiębiorcy może być kupno takiego samochodu. A wciąż jest niestety podobnie. Przepisy co chwilę się zmieniają i dla przeciętnego posiadacza niewielkiej firmy najczęściej są niejasne. Ostatnio znajomy przedsiębiorca mówił mi, że po kupnie – jak myślał – klasycznej „okratkowanej ciężarówko-osobówki” został wezwany przez urząd skarbowy, który zakwestionował jakąś przekątną powierzchni i liczbę siedzeń w samochodzie. Totalne zaskoczenie.
Przedsiębiorcy znowu są w kropce. Wysupłać teraz jakieś pieniądze na auto z kratką czy nie? Czy już na jesieni zostanie zniesiona możliwość odliczenia VAT, czy dopiero w przyszłym roku, i na jak długo?
Rząd chce tego jak najszybciej. Nic dziwnego – wyliczył, że budżet zyskałby w tym roku ok. 600 mln zł. Wiele firm ruszyło więc do salonów na zakupy. Co ciekawe, dilerzy wcale bardzo się z tego nie cieszą. Boją się, że rynek się nasyci i początek przyszłego roku będzie dramatyczny.
Pozostaje też pytanie, jak długo potrwa to „zawieszenie kratki”, kiedy znów przedsiębiorcy będą musieli wykazać się czujnością, by jakiś nowy przepis ich nie zaskoczył.