W zarządzie polskiego przewoźnika lotniczego bezpieczna jest właściwie tylko jedna osoba – Wiesława Musiał. Jest ona przedstawicielem załogi i odpowiada m.in. za sprawy pracownicze oraz IT. Żaden z członków rady nadzorczej nie chciał się wczoraj wypowiadać na temat piątkowego posiedzenia.
Według naszych informacji posady stracić mogą odpowiedzialny za sprawy finansowe wiceprezes Andrzej Oślizło i Leszek Narowski, któremu podlegają sprzedaż i dział handlowy.
- Jeśli odwołany zostanie dyrektor finansowy, może to spowodować, że sam prezes Sebastian Mikosz, sprzeciwiając się tej decyzji, złoży rezygnację – powiedziała nam osoba związana z resortem skarbu.
Andrzejowi Ośliźle zarzuca się, że naraził spółkę na straty, nie dokonując transakcji zabezpieczających ceny paliwa. LOT tego zrobić nie mógł, ponieważ zabrakło na ten cel pieniędzy – było to tuż po kwietniowych zawirowaniach w transporcie lotniczym spowodowanym chmurą pyłu wulkanicznego.
Ministerstwo Skarbu, które kontroluje LOT i miało istotny wpływ na powołanie Sebastiana Mikosza na stanowisko szefa spółki, nie ma jednolitego stanowiska w sprawie restrukturyzacji firmy. Niektórzy urzędnicy resortu uważają, że Mikosz restrukturyzację przeprowadza zbyt wolno, choć za jej sprawą zatrudnienie w spółce zmniejszyło się z ponad 3 tys do 2,4 tys. osób. Według naszych rozmówców zawirowania wokół LOT mają charakter konfliktu personalnego pomiędzy ważnymi urzędnikami resortu a przedstawicielami zarządu. Ministerstwo Skarbu zarzucało przewoźnikowi, że nie rozwija połączeń z portów regionalnych, natomiast koncentruje się na trasach międzynarodowych.