Zarząd Emperii twierdzi, że parytet wymiany akcji jest dla akcjonariuszy kierowanej przez nich spółki skrajnie niekorzystny. Gdy spojrzymy na historyczne notowania obu firm, trudno się z tym nie zgodzić. Teoretycznie, biorąc pod uwagę wyceny obu firm od początku ich historii na giełdzie, Eurocash musiałby zaoferować około siedmiu swoich akcji za jeden walor Emperii. Również średni parytet tylko z tego roku (około 4 ) jest wyższy od zaproponowanego przez Eurocash.
Nie dziwi mnie więc, że zarząd Emperii chce wszystkimi sposobami skłonić swoich akcjonariuszy, by nie pozbywali się papierów. Trudno dziś powiedzieć, jaki będzie finał. Na razie zarządy obu firm twardo obstają przy swoim.
Tu przypomina mi się jednak historia sprzed dwóch lat. Wojciech Kruk, właściciel rodzinnej firmy W.KRUK, również próbował (choć głównie w mediach) bronić swojej spółki. Skończyło się tak, że Vistula podniosła nieznacznie cenę i sam właściciel odpowiedział na wezwanie. O ile jednak wtedy decydujący głos mieli inwestorzy finansowi, o tyle w tym przypadku kluczowa będzie postawa drobnych graczy. A akcjonariat Emperii jest bardzo mocno rozproszony, dlatego kroki podjęte przez zarząd Emperii nie są pozbawione sensu.
Jest jeszcze jeden element wspólny. Otóż w zarządzie Emperii są też jej założyciele, którzy podobnie jak Wojciech Kruk nie chcą pozbyć się "swojego dziecka". Jak jednak pokazuje przykład sprzed dwóch lat, sentyment przegrywa z rynkiem.