Nie ma w nim wiele nowości. Problemem są wciąż nieprzejrzyste przepisy, nieznane kryteria, według których urzędy wydają swoje decyzje, przewlekłe procedury administracyjne, nieelastyczne przepisy dotyczące rynku pracy, nieprzygotowane tereny pod inwestycje.
Największą barierą wydaje się jednak coś innego – fakt, że listy barier od wielu lat nie udaje się skrócić. Wszystkie bolączki, na które wskazują firmy już w Polsce działające, i te, które dopiero o wejściu na nasz rynek myślą, są znane i – przynajmniej werbalnie – zwalczane od dawna. I nic. Idę też o zakład, że jeśli agencja inwestycyjna zrobi podobne badania za rok, ich wyniki będą łudząco podobne. Zawsze znajdzie się bowiem wiele bardziej nośnych medialnie tematów niż np. problemy z wydaniem decyzji środowiskowych, które od roku skutecznie powstrzymują firmę przed zbudowaniem w Polsce fabryki włókien celulozowych.
Nie dziwi więc, że nasz kraj, mimo bardzo dobrych – przynajmniej na tle Europy – wyników gospodarki, nie przekonuje do siebie kolejnych inwestorów. Przecież opinię o Polsce kreują w dużej mierze ci sami ludzie, właściciele i menedżerowie międzynarodowych firm, którzy nie widzą poprawy w warunkach prowadzenia u nas biznesu. Potwierdza to także ostatni ranking Banku Światowego Doing Business 2011, gdzie znaleźliśmy się na 70. miejscu, wyprzedzeni nie tylko przez prawie całą Europę, ale też m.in. Kazachstan czy Namibię. Co na to polski rząd? Wiceminister finansów Maciej Grabowski skomentował tak (cytat za PAP): "robienie takich rankingów jest niepotrzebne, szkodliwe i mylące". Jasne. To samo można powiedzieć o takich komentarzach.