Góra pieniędzy, która drażni inwestorów

Inwestorzy uwielbiają, gdy spółka dzieli się z nimi wypracowanym zyskiem, czy to płacąc dywidendę, czy to skupując akcje. I naciskają na firmy, by się z nimi zyskami dzieliły

Publikacja: 02.05.2011 01:27

Tymczasem wart 323,8 mld dol. Apple nie płaci dywidendy, choć bez wątpienia mógłby. Z kwartału na kwartał rosną bowiem zasoby finansowe firmy. Po pierwszych trzech miesiącach tego roku wynosiły 65 mld 767 mln dol. i były o 24 mld dol. wyższe niż rok wcześniej. Przez ostatni miesiąc powiększyły się zapewne o kolejne kilka miliardów dolarów.

Taka góra pieniędzy wystarczyłaby do skupienia na giełdzie 20 proc. akcji Apple'a. Albo na kupienie w ostatni piątek wszystkich akcji PKO BP, Pekao, PGE i PZU. Tymczasem jest ulokowana w gotówce oraz różnego typu krótko- i długoterminowych papierach dłużnych, a także w funduszach rynku pieniężnego. I przynosi stosunkowo niewielkie zyski.

Inwestorzy od lat mają apetyt na dywidendę z zysków Apple'a i nie widzą powodów, dla których spółka z Cupertino nie miałaby zacząć jej płacić, przeznaczając jednocześnie na skup akcji część nagromadzonych pieniędzy. Racjonalnie patrząc na zasoby pieniężne Apple'a, można dojść do wniosku, że są za wysokie i ich uszczuplenie o kilkanaście czy nawet 20 mld dol. przeznaczonych na wykup akcji nie podkopałoby pozycji finansowej firmy. Tak samo nie podkopałaby jej płacona regularnie dywidenda. A Steve Jobs, charyzmatyczny szef firmy, od lat odmawia jej wypłacenia, tak samo jak odmawia skupu akcji.

Inwestorom pozostaje zarabianie na wzroście kursu akcji Apple'a i zastanawianie się, ile mogą być warte w przyszłości (średnia z wycen analityków to 467 dol., najwyższa wynosi 612 dol., a najniższa 200 dol.) oraz rozważania, dlaczego Jobs nie chce z nimi podzielić się choćby częścią pieniędzy.

Można spotkać się z opinią, że dzięki olbrzymim zasobom finansowym Apple ma swobodę w decyzjach, czy to o nowych liniach produktowych, czy o ewentualnych przejęciach, i nie musi liczyć się z opiniami banków, które ewentualnie dawałyby kredyty.

Poza tym góra pieniędzy daje gwarancję niezależności i umożliwia obronę przed potencjalnym wrogim przejęciem. Jest też zabezpieczeniem firmy na wypadek ewentualnego kryzysu czy też gwałtownego pogorszenia koniunktury na produkty ze znakiem nadgryzionego jabłka.

Ten sposób myślenia jest zgodny z tym, co mówi Jobs, uzasadniając, dlaczego nie chce płacić dywidendy i skupować akcji. Są też tacy, którzy twierdzą, że problem tkwi w psychice Jobsa, który gdy w 1997 r. wrócił do założonej przez siebie firmy, zastał ją na skraju bankructwa i bez pieniędzy w kasie. I teraz gromadzi je, by firma drugi raz nie znalazła się w tak dramatycznej sytuacji.

Autor jest publicystą ekonomicznym

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację