Gdyby czarny scenariusz się ziścił, o ile mógłby podrożeć kredyt w Polsce?
Nie robiliśmy takich szacunków, bo jednak zakładam, że z politycznego punktu widzenia nikt nie dopuści do niekontrolowanej niewypłacalności Grecji. Byłoby to polityczne samobójstwo rodzące kolejne tragiczne w skutkach konsekwencje.
Kostka w dominie...
Dokładnie. Po Grecji mamy Portugalię i Irlandię. Tam natychmiast, gdyby Grecja upadła, rynki zaatakują.
Wracając do wątku sprzedaży, Wojciech Mann i Krzysztof Materna w Kredyt Banku mają oddalić wizję transakcji?
Nie, pokazujemy tylko swoją nową, mocną ofertę.
Oferując 7 proc. na ROR, zaczyna pan nową wojnę cenową...
Ostro gramy. Przez miesiąc otworzyliśmy 20 tys. rachunków, to wynik lepszy, niż oczekiwaliśmy. Oczywiście to nie jest koniec. Nie ogłosimy, że zwyciężyliśmy, bo jeszcze parę bitew przed nami. Nie wystarczy bowiem, że klient otworzył rachunek, on musi jeszcze być aktywny.
Gdzie te bitwy będzie pan rozgrywał?
Po trzech latach przebudowy banku wszystkie obszary działania mamy już w garści. Teraz stawiamy więc na wzrost. Musimy uderzyć na rynek, stać się bardziej widoczni i dużo bardziej agresywni w tym, jak sprzedajemy nasze produkty i komu. Przesuwamy się w dobre miejsce, bo mnóstwo ludzi zauważyło nas, i to w pozytywnym świetle.
Czyli celebryci się opłacają?
Wygląda, że tak, a szczególnie ci.
Byli drożsi od Szymona Majewskiego?
Nie zdradzę tajemnicy handlowej, ale muszę powiedzieć, że według doniesień prasowych pan Majewski był wyjątkowo drogi.