„Prywatyzacja" byłaby w tym przypadku słowem na wyrost, bo Liugong jest firmą państwową, tyle że z ogromnymi pieniędzmi. A gdyby z jakichkolwiek powodów ich Chińczykom zabrakło, zawsze będą wiedzieli, gdzie ich szukać. Oczywiście u swojego państwa.
Dla chińskiej firmy stalowowolska inwestycja to także nowe doświadczenie. Po raz pierwszy przejmują tak duży zakład w Europie. Dotąd sięgali po firmy mniejsze, chociaż bardzo prestiżowe – jak szwedzkie Volvo, które rozwija się teraz w imponującym tempie, znacznie szybciej, niż gdy należało do Forda. Nie potwierdziły się też obawy, że chińska własność wprowadzi chińską jakość. Chińczycy także potrafią i chcą się uczyć. Miejmy nadzieję, że podobnie będzie w przypadku Huty Stalowa Wola, gdzie Chińczycy za własne pieniądze mają szanse nauczyć się produkcji, która wcale nie musi być nieszczęściem dla otaczającego ją środowiska.
Przy tym tak potężna inwestycja rzadko pozostaje w izolacji. Chińczycy zazwyczaj, jeśli decydują się na takie posunięcie, mają dokładnie opracowane plany dalszego postępowania. Niewykluczone, że oto Stalowa Wola stanie się centrum chińskiego biznesu w regionie. I teraz władzom miejscowym, ale i krajowym, pozostaje jeszcze mądrze tę sytuację wykorzystać. A w każdym razie przynajmniej nie przeszkadzać, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem.