Dużych banków jest za dużo

To klienci złożą się na podatek od transakcji finansowych – ocenia były prezes BPH Józef Wancer

Publikacja: 12.10.2011 02:25

Dużych banków jest za dużo

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski

Rz: Kilka banków jest wystawionych na sprzedaż przez zagranicznych właścicieli, m.in. Millennium i Kredyt Bank. Czy będą kolejne?

Józef wancer: Zmiany właścicielskie i konsolidacja polskiego sektora bankowego będą kontynuowane, ale ten trend nie powinien martwić. Jest on efektem sytuacji zagranicznych inwestorów, a nasze banki są w bardzo dobrej kondycji. Poza tym obecnie mamy za wiele dużych banków, trzy największe mają około 30 proc., a dziesięć największych około 50 proc. rynku. W innych krajach naszego regionu udział czołowych banków jest dużo wyższy.

Która kolejna bankowa grupa zagraniczna będzie zmuszona do sprzedaży polskich aktywów?

Wszystko zależy od tego, czy kryzys zadłużeniowy państw UE będzie się pogłębiał i czy obligacje państw strefy euro będą w coraz większym stopniu obciążać bankowe bilanse, tak jak obligacje greckie.

Banki będą się musiały dodatkowo dokapitalizować w związku z nowymi regulacjami (Bazylea III). Które krajowe sektory będą miały największe problemy?

Sektor francuski i niemiecki, a także włoski, bo tamtejsze banki mają dużo obligacji w swoich portfelach. No i oczywiście banki krajów zagrożonych, takich jak Grecja, Portugalia czy Irlandia.

A czy polskie banki też będą miały problem ze spełnieniem wymogów Bazylei III?

Polskie banki są dobrze wyposażone kapitałowo, stabilne i podlegające bardzo dobrym regulacjom, co pozwoliło przetrwać kryzys bez większych problemów. Trudniejszy do rozwiązania będzie dla nich problem płynności, zwłaszcza średnio- i długoterminowej.

W Polsce posiadacze kredytów we frankach boleśnie odczuli umocnienie się tej waluty. Bank BPH w czasie, gdy był pan jego prezesem, na dużą skalę udzielał kredytów we franku. Czy z perspektywy czasu była to dobra polityka?

Wówczas różnica w oprocentowaniu była na tyle duża, że wydawało się, iż te produkty są korzystne zarówno dla kredytobiorców, jak i banków. Wtedy nikt nie przewidywał, że może dojść do takiego kryzysu płynności banków, jaki miał miejsce w 2008 r. Braliśmy pod uwagę osłabienie się złotego o 10 – 20 proc., ale nikt nie przewidywał, że umocnienie franka szwajcarskiego może być tak duże jak w czasie kryzysu, który wybuchł w 2008 r. Gdybym wtedy wiedział, co nastąpi, na pewno nie promowałbym takiej polityki. Poza tym zakładaliśmy, że ryzyko walutowe będzie trwało tylko kilka lat, a potem przystąpimy do strefy euro i znacznie się zmniejszy.

Kończy się kadencja przewodniczącego KNF. Jakie są wyzwania dla nowego szefa?

Działalność KNF była efektywna i oceniam ją bardzo dobrze. Teraz zagrożeniem może być dostosowywanie regulacji lokalnych i unijnych. Jest widoczna tendencja w Europie, żeby karać sektor bankowy niezależnie od tego, czy w danym kraju banki były dobrze zarządzane czy źle, czy wzięły pomoc od państwa, obciążając kosztami podatników. Te populistyczne zapędy do karania instytucji finansowych się nasilają, a zapomina się jednocześnie, że do kryzysu związanego z nadmiernym zadłużeniem państw doprowadzili także politycy. Dlatego uważam, że niebezpieczne jest dążenie do jak najszybszego podporządkowania się wszystkim rekomendacjom nadzoru na poziomie UE bez przeanalizowania skutków dla polskich banków. Zła jest m.in. koncepcja podatku od transakcji finansowych, który ma być wprowadzony we wszystkich krajach Unii, a w efekcie na końcu zapłaci za to klient. Podatek ten nie rozwiąże problemu dotyczącego kryzysu długu państw.

Jak pan ocenia regulacje dotyczące bonusów dla bankowców, które mają być uzależnione od wyników w ostatnich trzech latach, a część wynagrodzenia mają stanowić akcje banku?

Ogólnie to dobry mechanizm. Wymusi zmianę mentalności. Spowoduje, że szefowie instytucji dzięki temu będą mieli lepsze podejście do zarządzania, wiedząc, że nie tylko muszą kreować zyski  w krótkim terminie, ale są też odpowiedzialni  za to, co się będzie działo w kolejnych latach, nawet po ich odejściu. Zawsze byłem zwolennikiem dużego udziału bonusów w wynagrodzeniu członków zarządu, powinny stanowić nawet ponad połowę łącznych uposażeń i być uzależnione od wyników. Nie zgadzam się jednak z teorią, że bonusy powinny być oparte wyłącznie na zyskach wykreowanych w bankach. Programy restrukturyzacyjne, naprawcze czy strategiczne są również kluczowe dla instytucji finansowych, a niekoniecznie wiążą się  z natychmiastowym wzrostem zysku.

CV:

Józef Wancer – doradca zarządu Deloitte, były prezes Banku BPH. Wcześniej przez 25 lat pracował w Citibank of New York, a później był wiceprezesem i prezesem Raiffeisen Centrobank w Warszawie. Ukończył studia ekonomiczne w The City College of New York University oraz Webster University in Saint Louis Missouri. Ostatnio powołany do rady nadzorczej Alior Banku.

Rz: Kilka banków jest wystawionych na sprzedaż przez zagranicznych właścicieli, m.in. Millennium i Kredyt Bank. Czy będą kolejne?

Józef wancer: Zmiany właścicielskie i konsolidacja polskiego sektora bankowego będą kontynuowane, ale ten trend nie powinien martwić. Jest on efektem sytuacji zagranicznych inwestorów, a nasze banki są w bardzo dobrej kondycji. Poza tym obecnie mamy za wiele dużych banków, trzy największe mają około 30 proc., a dziesięć największych około 50 proc. rynku. W innych krajach naszego regionu udział czołowych banków jest dużo wyższy.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację