Solidarność i zdrowy rozsądek

Kwestia włączenia się Polski do unijnej „zrzutki" zasilającej w kapitał Międzynarodowy Fundusz Walutowy wywołuje emocje.

Publikacja: 16.12.2011 02:05

Red

Przyćmiła już najwyraźniej poprzednie zmartwienie o to, czy aby minister Sikorski nie złożył w Berlinie hołdu, a premier Tusk nie poddał nas germańskiej dyktaturze. Jak widać, są rzeczy ważne i ważniejsze.

W natłoku komentarzy warto byłoby odsączyć bzdury od rzeczywistych problemów. Używana jest teza, że polscy emeryci muszą się składać na bogatszych greckich. To oczywiście nieprawda (w odróżnieniu od funduszu ratunkowego strefy euro, w którym nie uczestniczymy, pieniądze wzmacniające MFW pozostają naszą własnością, a sam fundusz znany jest z tego, że wymusza na krajach korzystających z pomocy przestrzeganie warunków i odzyskuje zainwestowane pieniądze).

Wytłumaczenie, dlaczego ten argument się pojawia, wydaje się jednak proste – to kalka haseł, których użyli kiedyś Słowacy w odniesieniu do innej sytuacji. Tajemnicą poliszynela jest, że niektórzy nasi europosłowie mają problemy ze znajomością roboczych języków UE (zwłaszcza angielskiego). Za to słowacki są w stanie zrozumieć, a w końcu to też jeden z oficjalnych języków UE.

Do pisania bzdur zabrało się też wielu ekspertów. W jak zwykle barwnym felietonie w środowej „Rz" prof. Gwiazdowski (prawnik, który uwielbia komentować sprawy gospodarcze) informuje, że proponowane w UE zapisy maksymalnej wielkości długu są łatwe do obejścia za pomocą sztuczek z ukrywaniem długu (oczywiście unijna metodyka statystyczna na nic takiego nie pozwala), że 200 mln euro kapitału dla MFW „wystarczy na waciki" (w rzeczywistości MFW na podstawie swojego kapitału pożycza z rynku wielokrotność tej kwoty, a jej przekazanie zwiększyłoby o połowę jego zdolności pożyczkowe), że różnica między Fedem a EBC jest taka, że Fed drukuje pieniądze, a EBC je „sterylizuje", czyli – cytuję – „skupuje obligacje zadłużonych państw" (już studenci I roku ekonomii wiedzą, że sterylizacja polega na czymś dokładnie odwrotnym, czyli na sprzedawaniu obligacji, by ściągnąć pieniądze z rynku). Jak widać, o ekonomii śpiewać każdy może.

W natłoku bzdur umyka najważniejszy dylemat związany z ewentualnym udziałem Polski w unijnej zrzutce. Jest to z naszej strony finansowy wysiłek. Propozycja jego podjęcia może być uzasadniona tylko w jeden sposób. Jeśli uważamy, że z powodu kryzysu w strefie euro może nastąpić stopniowa dezintegracja całej UE, musimy robić, co można, by temu zapobiec. Polscy mędrcy twierdzą, że w rozmowach o nowym budżecie UE (z którego chcemy dostawać corocznie kwotę dwukrotnie większą od tego, co jednorazowo przekazalibyśmy do MFW) musimy twardo żądać „europejskiej solidarności", czyli tego, by bogatsi wspomagali biedniejszych. Ale będzie trudno to zrobić, jeśli się okaże, że nie poczuwamy się do minimum „europejskiej solidarności", gdy chodzi o pomoc w tych kłopotach. Polska jest największym beneficjentem Unii i najbardziej chyba korzysta z tej solidarności, dzięki której powstają drogi, ludzie znajdują pracę, chłopi dopłaty na modernizacje gospodarstw, a studenci mogą uczyć się na europejskich uniwersytetach. Jeśli Unia się rozpadnie z powodu kłopotów euro, wszystko to zniknie.

I jeszcze jedno. Kiedy czytam komentatorów piszących, jak to nie powinniśmy pomagać innym spłacać ich długów, zastanawiam się, jak szybko można zapomnieć, że jeszcze kilkanaście lat temu to Polska prosiła wierzycieli o redukcję o połowę swoich długów. I ją otrzymała, także od krajów biedniejszych od nas. Bo takie decyzje albo podejmuje się solidarnie, albo wcale.

prof. Witold Orłowski główny ekonomista PwC

Przyćmiła już najwyraźniej poprzednie zmartwienie o to, czy aby minister Sikorski nie złożył w Berlinie hołdu, a premier Tusk nie poddał nas germańskiej dyktaturze. Jak widać, są rzeczy ważne i ważniejsze.

W natłoku komentarzy warto byłoby odsączyć bzdury od rzeczywistych problemów. Używana jest teza, że polscy emeryci muszą się składać na bogatszych greckich. To oczywiście nieprawda (w odróżnieniu od funduszu ratunkowego strefy euro, w którym nie uczestniczymy, pieniądze wzmacniające MFW pozostają naszą własnością, a sam fundusz znany jest z tego, że wymusza na krajach korzystających z pomocy przestrzeganie warunków i odzyskuje zainwestowane pieniądze).

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację