Obama jest optymistą co do kryzysu w USA

Pre­zy­dent Ba­rack Oba­ma wy­gło­sił wła­śnie do­rocz­ne orę­dzie o sta­nie pań­twa. Jest to w USA dzień szcze­gól­ny i uro­czy­sty, przy­po­mi­na­ją­cy nie­co ce­re­mo­niał mo­nar­szy

Publikacja: 27.01.2012 05:16

Obama jest optymistą co do kryzysu w USA

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Od po­nad wie­ku w koń­cu stycz­nia pre­zy­dent przy­by­wa na Wzgó­rze Ka­pi­to­liń­skie, gdzie cze­ka­ją już zgro­ma­dze­ni człon­ko­wie Izby Re­pre­zen­tan­tów i Se­na­tu. Na je­go wej­ście wszy­scy z sza­cun­kiem wsta­ją i klasz­czą (nie we­dług pol­skich oby­cza­jów, gdzie opo­zy­cja naj­chęt­niej pre­zen­tu­je, jak bar­dzo nie lu­bi pre­zy­den­ta, i z ra­do­ścią by bu­cza­ła al­bo gwiz­da­ła).

Dla pre­zy­den­ta USA jest to spo­sob­ność, by prze­mó­wić do ca­łe­go na­ro­du, przed­sta­wia­jąc naj­wa­żniej­sze wy­zwa­nia sto­ją­ce przed kra­jem oraz pla­ny i dzia­ła­nia rzą­du. Oraz oka­zja do praw­dzi­we­go ora­tor­skie­go po­pi­su po­ka­zu­ją­ce­go, że na­ród ma swo­je­go przy­wód­cę, któ­ry wie, jak kie­ro­wać pań­stwem i spro­stać wy­ma­ga­niom.

W tym ro­ku orę­dzie o sta­nie pań­stwa mia­ło cha­rak­ter szcze­gól­ny. Po pierw­sze dla­te­go, że od wie­lu de­kad przed pre­zy­den­tem USA nie sta­ły tak wiel­kie wy­zwa­nia jak w cza­sach obec­nych. Trwa wiel­ki świa­to­wy kry­zys, a Ba­rack Oba­ma do­szedł do wła­dzy, obie­cu­jąc, że wie, w ja­ki spo­sób go prze­zwy­cię­żyć. Po trzech la­tach przy­szedł więc czas roz­li­cze­nia się z obiet­nic.

Prezydent Barack Obama jest optymistą, jeśli chodzi o kryzys w USA. Problem w tym, że trudno się z nim całkiem zgodzić

No i oczy­wi­ście po dru­gie, ze wzglę­du na ka­len­darz wy­bor­czy. Już wkrót­ce roz­pocz­nie się z ca­łą si­łą kam­pa­nia przed je­sien­ny­mi wy­bo­ra­mi pre­zy­denc­ki­mi. Je­śli Oba­ma chce być po­wtór­nie wy­bra­ny, mu­si udo­wod­nić Ame­ry­ka­nom że nie po­peł­ni­li błę­du, wy­bie­ra­jąc go po raz pierw­szy.

W swo­jej mo­wie pre­zy­dent po­wie­dział więc ja­sno: da­li­śmy so­bie ra­dę. Kry­zys jesz­cze się wpraw­dzie nie za­koń­czył, ale go­spo­dar­ka ame­ry­kań­ska jest już na ście­żce wio­dą­cej do ozdro­wie­nia. Po­wsta­ją no­we miej­sca pra­cy, ro­śnie PKB, spa­da za­dłu­że­nie. Dzię­ki wła­ści­wej po­li­ty­ce obec­nej ad­mi­ni­stra­cji Ame­ry­ka prze­zwy­cię­ża kry­zys.

Pro­blem jed­nak w tym, że z opty­mi­zmem pre­zy­den­ta trud­no się cał­kiem zgo­dzić. Ow­szem, dzię­ki gi­gan­tycz­nemu de­fi­cy­towi bu­dże­to­wemu uda­ło się unik­nąć za­ła­ma­nia pro­duk­cji, a po­tem nie­co oży­wić go­spo­dar­kę. Ale po­zo­sta­je ona na kro­plów­ce, któ­rą za­pew­nia­ją wpom­po­wy­wa­ne w nią co ro­ku set­ki mi­liar­dów do­la­rów wy­dat­ków rzą­do­wych.

Nie po­wró­ci­ło wca­le za­ufa­nie, dzię­ki któ­re­mu pie­nią­dze wy­da­wa­ły­by fir­my i go­spo­dar­stwa do­mo­we. Na­dal nie wia­do­mo, czy zmniej­sze­nie in­ter­wen­cji rzą­do­wej nie spo­wo­du­je po­now­nej re­ce­sji.

Ow­szem, uda­ło się ura­to­wać sek­tor fi­nan­so­wy, a za­dłu­że­nie pry­wat­ne nie­co spa­dło. Ale sta­ło się to kosz­tem gi­gan­tycz­ne­go wzro­stu za­dłu­że­nia rzą­du prze­kra­cza­ją­ce­go już wiel­kość ame­ry­kań­skie­go PKB (jest to naj­więk­szy dług, ja­ki kto­kol­wiek za­cią­gnął w hi­sto­rii!).

Jak go spła­cić, nie wia­do­mo.

Ow­szem, uda­ło się za­pew­nić względ­ną sta­bil­ność ryn­ków fi­nan­so­wych. Ale sta­ło się to kosz­tem wy­dru­ko­wa­nia bi­lio­nów pu­stych do­la­rów po­zwa­la­ją­cych Sta­nom Zjed­no­czo­nym bez kło­po­tów spła­cać swo­je zo­bo­wią­za­nia – ale jed­no­cze­śnie na­dal co­rocz­nie za­dłu­żać się wo­bec resz­ty świa­ta o ko­lej­ne pół bi­lio­na do­la­rów.

Wy­cho­dzi więc na to, że pre­zy­dent chy­ba ro­bi do­brą mi­nę do gry, któ­ra jak do­tąd nie przy­no­si ocze­ki­wa­nych wy­ni­ków. Czy lep­sze są re­cep­ty je­go re­pu­bli­kań­skich prze­ciw­ni­ków? Wca­le nie je­stem pew­ny.

Pre­zy­dent Oba­ma mó­wi o świa­teł­ku w tu­ne­lu, a dzień póź­niej Fed ogła­sza, że przez naj­bli­ższe la­ta nie pod­nie­sie za­pew­ne stóp pro­cen­to­wych z ze­ro­we­go po­zio­mu. A to zna­czy, że kry­zys w naj­lep­sze trwa, a sku­tecz­nej re­cep­ty jak do­tąd nie zna­le­zio­no. I to jest jed­no, co jest pew­ne.

Autor jest głównym ekonomistą PwC

Od po­nad wie­ku w koń­cu stycz­nia pre­zy­dent przy­by­wa na Wzgó­rze Ka­pi­to­liń­skie, gdzie cze­ka­ją już zgro­ma­dze­ni człon­ko­wie Izby Re­pre­zen­tan­tów i Se­na­tu. Na je­go wej­ście wszy­scy z sza­cun­kiem wsta­ją i klasz­czą (nie we­dług pol­skich oby­cza­jów, gdzie opo­zy­cja naj­chęt­niej pre­zen­tu­je, jak bar­dzo nie lu­bi pre­zy­den­ta, i z ra­do­ścią by bu­cza­ła al­bo gwiz­da­ła).

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację