Polska branża audytu, mimo zawirowań na rynkach oraz niepewności co do przyszłego tempa rozwoju gospodarki, ma się dobrze. Po dość słabym 2010 roku w ubiegłym zdecydowana większość spółek poprawiła wyniki. Potwierdza to nasz najnowszy, 11. już, ranking największych firm audytorskich.
Podstawowy wniosek płynący z zestawienia jest taki, że liderzy jeszcze powiększają swoją przewagę – przepaść między wielką czwórką a resztą stawki jest w tegorocznym rankingu największa od lat. Udział w rynku E&Y, KPMG, PwC oraz Deloitte sięgnął w 2011 roku pod względem badanych aktywów niemal 90 proc. Nie oznacza to, że rynek staje się mniej konkurencyjny. Przeciwnie. Różnice między firmami w czołówce są coraz mniejsze, a przetasowania w dalszej części zestawienia wskazują, że walka o każdego klienta jest niezwykle zacięta. Niestety, wciąż odbywa się głównie za pomocą obniżania cen, które, spadając systematycznie od kilku lat, mogą wkrótce odbić się negatywnie na jakości pracy audytorów.
Ostatni rok nie przyniósł rewolucyjnych zmian w branży. I dobrze, bo mówimy przecież o sektorze, który – jak mało innych – powinien się opierać na stabilnych podstawach. Ten nastrój kontynuacji udzielił się nawet członkom kapituły naszego rankingu, złożonej z przedstawicieli polskich i globalnych firm. Tegoroczne obrady tego gremium, w przeciwieństwie do lat poprzednich, okazały się wyjątkowo spokojne, a proponowane zmiany związane z przygotowaniem zestawienia – wyłącznie kosmetyczne.
Oby nie okazało się to ciszą przed burzą. Unijni decydenci cały czas pracują wszak nad przepisami, które mają zwiększyć konkurencję na rynku, ograniczając – ewidentną – dominację wielkiej czwórki. Obawiam się jednak o efekty tych prac. Ręczne sterowanie poziomem konkurencji zazwyczaj okazuje się delikatnym i ryzykownym zadaniem, które urzędnikom udaje się wyjątkowo rzadko.