Głośno ostatnio w mediach na temat kłopotów spółki Dolnośląskie Surowce Skalne (DSS). W tym o jej problemie ze spłatą zobowiązań wobec obligatariuszy. Spółka dość chętnie emitowała bowiem w ostatnim czasie papiery dłużne. Dziś ma problem by spłacić swoje zobowiązania. Nie jest to zresztą jedyny przypadek  tzw. default, czyli niewypłacalność emitenta. Zdarzyło się to w ostatnim czasie kilka razy. Zaczęło się od spółki Anti (obecnie wykup jest realizowany w transzach), a później opóźnienie w spłacie odsetek miała firma ZPS Krzętle. Przykłady z ostatniego czasu to spółki Budostal-5, Fojud, ABM Solid czy Advadis. Czy jest to jednak negatywna informacja? Paradoksalnie nie, choć oczywiście nabywcy toksycznych papierów tego nie powiedzą.

Dlaczego zatem to dobra informacja? Bo wskazuje, że polski rynek papierów nieskarbowych krzepnie. Takie sytuacje, mogą tylko przyśpieszyć jego rozwój i spowodować, że będzie to rynek zdrowy. W ostatnich dwóch latach zaczął się on wreszcie dynamicznie rozwijać. Nowe emisje rosną jak grzyby po deszczu. Do gry włączyły się domy maklerskie. I dobrze, bo dzięki nim papiery mogą emitować mniejsze podmioty, dla których emisji nie chciały organizować banki. Poza tym w przeciwieństwie do banków brokerzy nie zatrzymują obligacji w swoich księgach, jak banki, które de facto traktują je jak quasi kredyty. Ale to równocześnie domy maklerskie są w większości organizatorami emisji spółek, które miały lub mają problemy ze spłatą zobowiązań. A to powinna być przestroga dla wszystkich. Dla organizatorów emisji, by większą uwagę przykładali do oceny emitenta i  bardziej koncentrowali się na zarządzaniu ryzykiem. Także dla inwestorów to jasny sygnał, ze kupienie obligacji jest obarczone ryzykiem, choć zwykle myślimy tak  w odniesieniu do akcji (zresztą przypadek obligacji skarbowych Grecji już dawno powinien zniwelować takie przekonanie). Oraz dla potencjalnych spółek powinna być to informacja, że aby pozyskać tanie finansowanie trzeba być dobrym emitentem.

Jeśli tak się nie stanie, to obawiam się, że rynek zostanie ograniczony do dużych emisji organizowanych przez duże banki i trafiających do dużych inwestorów, takich jak choćby fundusze emerytalne. Nie byłaby to dobra informacja zwłaszcza gdy klienci indywidualni coraz bardziej przychylnym okiem zerkają na obligacje pozaskarbowe, jako instrument, który pozwala im urozmaicić własny portfel inwestycyjny. A jak usłyszałam na jednej z ostatnich konferencji o inwestowaniu, kupowanie papierów korporacyjnych, a nie skarbowych jest oznaka patriotyzmu Polaka, bo pozwala polskim firmom się rozwijać. Za takie stwierdzenie autor otrzymał nawet gromkie brawa.

Bez jednak zbytniego patosu, mam nadzieję, że przypadki toksycznych papierów tylko oczyszczą sytuacją i będą przestroga dla wszystkich stron. Bardzo kibicuję rozwojowi  rynku obligacji emitowanych przez banki, samorządy oraz korporacje. To chyba ostatnia część rynku finansowego w Polsce tak słabo rozwinięta. A jeżeli polskiemu rynkowi  uda się przejść przez rok-dwa bez spektakularnych niewypłacalności emitentów, mamy szanse stać się rozwiniętym rynkiem długu. I oby tak się stało.