Inflacja w Polsce w lutym była niemal najwyższa w całej UE. Już od ponad roku znajduje się powyżej górnej granicy celu NBP. Czy zeszłoroczne podwyżki stóp nie wystarczyły?
Referencyjna stopa procentowa to jeden z bardziej efektywnych instrumentów stosowanych przez Radę Polityki Pieniężnej, ale jej oddziaływanie na inflację jest widoczne dopiero po upływie od czterech do ośmiu kwartałów. Na razie nie używamy niestandardowych instrumentów, które są stosowane w Europie i Stanach Zjednoczonych. Do nich zalicza się np. ogłaszanie ścieżki stóp procentowych na najbliższe miesiące czy lata, co zrobiła ostatnio Rezerwa Federalna. Nie widzę potrzeby, aby takie instrumenty już u nas już uruchamiać. Na niektóre segmenty inflacji konsumenckiej, która jest obecnie największym problemem w Polsce, my nie mamy wpływu. Są to ceny surowców, zwłaszcza energetycznych, które są wysokie i niestabilne. Nie wiadomo też, jak kształtować się będą ceny surowców rolnych. Rada Polityki Pieniężnej nie jest demiurgiem, który jest w stanie wszystko uregulować.
Będą kolejne podwyżki?
Banki centralne działają też werbalnie. Poprzez informacje w komunikatach czy w minutes (zapisy dyskusji po posiedzeniu RPP – red.), zawsze podkreślamy, że stabilizacja czy zacieśnianie polityki pieniężnej są bardziej prawdopodobne niż obniżek. Jest to forma komunikowania się z rynkiem, która pokazuje, że bierzemy pod uwagę możliwość hamowania inflacji poprzez dostępne instrumenty. Jednak naszym celem jest również wspieranie polityki gospodarczej. Na razie wszystko wskazuje na to, że spowolnienie gospodarcze nie będzie silne w Polsce. Wiele zależy od tego, co się będzie działo w Europie, gdzie sytuacja gospodarcza jest bardzo zróżnicowana. Moim zdaniem, po okresie turbulencji ona powinna się ustabilizować. Nie można ulegać panice.
Czy słabsza dynamika produkcji i cen produkcji, inflacji bazowej oraz wzrostu płac to sygnały, że ceny konsumenckie też wyhamują?