Reklama

Zadowolenie narodu nie zależy od bogactwa

Bardziej optymistyczni od nas w Europie środkowej są tylko Czesi, którzy odczuwają tyle szczęścia, ile mają kasy

Publikacja: 12.04.2012 10:18

Zadowolenie narodu nie zależy od bogactwa

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Polska należy do najszybciej rozwijających się państw Europy. Ma wysokie, 44. miejsce w światowym rankingu ułożonym wedle PKB przypadającego na jednego mieszkańca. Mimo to mieszkańcy zielonej wyspy są smutni, sfrustrowani i narzekają na swój los. Na szczęście nie oni jedni i nie najbardziej.

Mocno sfrustrowani są także np. Portugalczycy. Właściwie znajdują się oni w stanie permanentnego protestu. Zwłaszcza przeciwko MFW, który to uznał ich kraj za najlepiej wprowadzający reformy. Kto zadeklaruje na ulicy Lizbony: jestem z MFW, może w najlepszym razie dostać w ucho.

Jak widać, PKB nie tyle nie daje szczęścia, ile nie jest w stanie szczęścia zmierzyć. Ekonomiści są więc zmuszeni do poszukiwania lepszej miary.

Ostatnio powróciła moda na wymyślony przez bhutańskiego króla Jigme Singye Wangchucka miernik Szczęścia Krajowego Brutto (Gross National Happiness, w oryginale Dzongkha). Metodologia nie jest zbyt wyrafinowana. Panujący, ogłaszając program modernizacji kraju, postanowił po prostu pytać obywateli, czy są szczęśliwi. Pomysł został kupiony przez ONZ, który zorganizował Konferencję o Szczęściu, a twórczo rozwinięty przez panów: Johna Helliwella, Richarda Layarda i niezmordowanego Jeffreya Sachsa.

Panowie ci, występując w barwach Earth Institute działającego przy Columbia University, opracowali World Happiness Report. Ich mierniki uwzględniają wiele tysięcy wskaźników pochodzących z różnych badań. Mimo to wciąż mają tę drobną ułomność, że pokazują samozadowolenie wynikające z subiektywnie określonego progu potrzeb. Ale wyniki są ciekawe. Można na ich podstawie stwierdzić, które narody są optymistyczne, a które pesymistyczne.

Reklama
Reklama

Do tych drugich należą przede wszystkim Japończycy (45. miejsce pod względem Szczęścia Krajowego Brutto i 24. pod względem PKB), Niemcy (odpowiednio 30. i 19. pozycja) oraz Węgrzy (95. i 45.). Smutasami o dziwo okazują się także Amerykanie. Oceniają oni swoje szczęście o pięć pozycji gorzej, niż wynosi ich bogactwo (12. i 7. miejsce).

Na tym tle Polska prezentuje się nie najgorzej. Według wskaźnika Szczęścia Krajowego Brutto jesteśmy na 53. pozycji, a według wskaźnika bogactwa na 44. Bardziej optymistyczni od nas w Europie Środkowej są tylko Czesi, którzy odczuwają tyle szczęścia, ile mają kasy (w obydwu rankingach 36. miejsce).

Oczywiście daleko nam do radujących się z życia Wenezuelczyków (19. pozycja w rankingu szczęścia ), Meksykańczyków (24.), Brazylijczyków (25.) czy Turkmenów (32.), którzy mają szczęście żyć w kraju, gdzie Internet i telewizja satelitarna są zakazane.

Tak więc Internet zadowolenia nie daje, tak samo zresztą jak słońce. Okazuje się bowiem, że pierwsze cztery miejsca zajmują kraje ciągłego deszczu i długich ciemności: Dania, Finlandia, Norwegia i Niderlandy. Jedzenie także nie uszczęśliwia. Wedle wyliczeń The Economist dzisiejsze Brytyjki są o trzy cale szersze niż ich poprzedniczki z lat 70., a mimo to Zjednoczone Królestwo (18. miejsce w rankingu) plasuje się siedem pozycji za Kostaryką.

Niewykluczone, że poziom szczęścia związany jest z tzw. regułą Kisiela. Tłumacząc żonie, że czasem musi wypić, twierdził, że wprawdzie świat od tego nie staje się ładniejszy, ale wymagania znacznie się minimalizują. Gdyby więc okazało się, że nasz pesymizm wynika z rosnącej abstynencji i coraz wyższych wymagań, to byłoby nie najgorzej.

Polska należy do najszybciej rozwijających się państw Europy. Ma wysokie, 44. miejsce w światowym rankingu ułożonym wedle PKB przypadającego na jednego mieszkańca. Mimo to mieszkańcy zielonej wyspy są smutni, sfrustrowani i narzekają na swój los. Na szczęście nie oni jedni i nie najbardziej.

Mocno sfrustrowani są także np. Portugalczycy. Właściwie znajdują się oni w stanie permanentnego protestu. Zwłaszcza przeciwko MFW, który to uznał ich kraj za najlepiej wprowadzający reformy. Kto zadeklaruje na ulicy Lizbony: jestem z MFW, może w najlepszym razie dostać w ucho.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Pierwsza wiceprezes BGK: Nowy potencjał emisji obligacji
Opinie Ekonomiczne
Cezary Szymanek: Katastrofa na razie odwołana
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Kraj ludzi dawniej szczęśliwych
Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławomir Mikrut: Jak AI może przyspieszyć inwestycje w infrastrukturę
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Fandrejewska: Istnienie „a” nadaje sens alfabetowi
Reklama
Reklama