Stawka w grze o gaz

Sposób ustalania cen to prawdziwa stawka w grze o gaz – pisze prezes Krajowej Izby Gospodarczej i były przewodniczący rady nadzorczej PGNiG

Publikacja: 19.04.2012 05:16

Stawka w grze o gaz

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Red

Aleksander Miedwiediew, wiceprezes Gazpromu, odpowiedzialny za fundamentalny obszar działalności koncernu, jakim jest eksport surowca, po raz drugi w tym roku sięgnął po pióro, by wyłożyć czytelnikom „Rzeczpospolitej" zawiłości polityki gazowej. Poprzedni artykuł, opublikowany w lutym, wywołał falę polemiki. Zwracano m.in. uwagę na fakt, że prezes Miedwiediew oparł swoje wywody na tezach, mówiąc oględnie, mocno kontrowersyjnych. Trudno bowiem podzielić punkt widzenia, zgodnie z którym rosyjski gigant poświęca się dla Europy (dbając, by jej mieszkańcy nie zamarzli podczas siarczystych mrozów), czyniąc to w dodatku niemal charytatywnie.

Analizując politykę Gazpromu wobec Polski, widać, że na kompromis i tym razem raczej nie ma co liczyć

Nie chodzi tylko o stawki

Szkoda, że i w interesującym tekście poświęconym postępowaniom arbitrażowym, w których stroną jest Gazprom, autor nie ustrzegł się podobnych ogólników. Nie ma większego sensu wdawanie się w polemikę z wizją Gazpromu – dobroczyńcy Europy. Warto jednak pochylić się nad argumentacją dotyczącą arbitrażu, a raczej nad tym, w jaki sposób zostały przedstawione spory rosyjskiej spółki z europejskimi odbiorcami gazu.

Formalnie szef Gazpromu Export ma rację: każde z postępowań arbitrażowych należy traktować odrębnie. Podobnie jest zresztą z każdym postępowaniem przed sądami powszechnymi. Sęk w tym, że nikt nie formułuje wniosku, iż wygrana – lub przegrana – Gazpromu w jednym z postępowań implikuje identyczny wynik w innym arbitrażu. Toczące się obecnie postępowania arbitrażowe w sprawie cen gazu (z PGNiG, E.ON, RWE i Erdgas Import Salzburg) to jedna z odsłon bezprecedensowego sporu o ceny surowca. W niektórych przypadkach Rosjanom udało się zawrzeć porozumienie (jak np. z GDF Suez, Sinergie Italiane czy Econgas), inne spory wciąż trwają, chociaż nie zdecydowano się na arbitraż (m.in. z Shellem). Należy podkreślić, iż gra nie toczy się wyłącznie o obniżanie stawek, jakie importerzy płacą za gaz rosyjskiej spółce. Chodzi również, a może przede wszystkim, o zmianę formuły cenowej, korzystnej dla Gazpromu, ale już nie dla kupujących rosyjski gaz.

Bez wiary w porozumienie

Niestety, sprawa formuły cenowej została przez prezesa Miedwiediewa ledwo muśnięta. Stwierdza on jedynie, że w każdym kontrakcie długoterminowym znajduje się uzgodniona przez obie strony formuła cenowa. To prawda, podobnie jak przytoczone wyżej stwierdzenie o tym, że wyrok w określonym postępowaniu arbitrażowym nie ma wagi precedensu. Ale prawdą jest również, że europejscy odbiorcy gazu domagają się od Gazpromu zmiany tejże formuły, pochodzącej jeszcze z lat 60. ubiegłego wieku. Formuła oparta na koszyku cen produktów ropopochodnych nijak nie przystaje do obecnych realiów światowej gospodarki. Jest natomiast bez wątpienia korzystna dla Gazpromu. Czy można się dziwić, że partnerzy gazowego giganta chcą nowego porozumienia? Szkoda, że zarówno lutowy, jak i ostatni tekst Miedwiediewa na łamach „Rzeczpospolitej" nie przedstawia argumentów Gazpromu, które mogłyby podważyć stanowisko zwolenników zmiany formuły. Byłaby to lektura znacznie bardziej interesująca od wywodów o rosyjskich inwestycjach dla dobra Europy.

Prezes Miedwiediew stwierdza, że w wielu przypadkach, jeszcze przed wydaniem wyroku w postępowaniu arbitrażowym, strony dochodzą do porozumienia. Nie ma wątpliwości, że gdyby w przypadku sporu Gazpromu z PGNiG udało się takie porozumienie wynegocjować, byłoby ono sukcesem obu stron. Jak dotąd, nie ma jednak żadnego sygnału ze strony rosyjskiego eksportera, że takie porozumienie jest możliwe. Przecież zanim sprawa trafiła do sztokholmskiego trybunału, PGNiG przez wiele miesięcy bezskutecznie próbowało wynegocjować z Gazpromem kompromis. Nie chciałbym być posądzony o czarnowidztwo, ale – analizując politykę koncernu wobec Polski – na kompromis i teraz raczej nie ma co liczyć. Przytaczając Boya, można powiedzieć: „bo w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało naraz".

Obecna formuła jest korzystna dla Gazpromu, ale już nie dla jego kontrahentów

Gazprom musi dostrzec zmiany

„Podstawy rynku są niezmienne" – stwierdza autor artykułu. Trudno powiedzieć, co się kryje pod tak enigmatycznym stwierdzeniem. Można się jednak domyślać, że jest to jeden z podstawowych aksjomatów gazpromowskiej filozofii sprzeciwiającej się jakiejkolwiek elastyczności, jeśli idzie o zmianę przyjętych dawno temu zasad handlu. A jednak – wbrew temu, co uważa prezes  Miedwiediew – zmiany, które w ostatnich latach dokonały się na światowym rynku gazu, są niezbitym faktem. Wydobycie gazu z łupków w Stanach Zjednoczonych poważnie wpłynęło na ceny gazu ziemnego w tym kraju, a wzrastająca podaż gazu skroplonego LNG także nie pozostaje bez wpływu na rynek. Nieodległa w czasie eksploatacja gazu łupkowego w Europie (w tym również i w naszym kraju) też bez wątpienia będzie miała duże znaczenie. Ignorowanie tego stanu rzeczy nie jest dobrym pomysłem, a już na pewno odbiera racje utrzymywania twardego stanowiska przez Gazprom. Rosyjski koncern nie może twierdzić, że rynek gazu w Europie i na świecie nie różni się dziś niczym od tego sprzed dekady czy dwóch. I dlatego winien nie tylko zachęcać swoich partnerów do  elastyczności, ale także samemu ją wykazać, szczególnie że z roku na rok – jak wspomniałem – będą się zwiększać możliwości alternatywnych źródeł pozyskiwania surowca dla krajów europejskich. Oczywiście, w najbliższej przyszłości import gazu z Rosji będzie pozostawał kluczowym źródłem zaopatrzenia, ale przecież polityki energetycznej nie buduje się w perspektywie lat, ale dziesięcioleci.

Pisał w „Rz"

Aleksander Miedwiediew
„Arbitraż to standard" („Rz" 13 kwietnia)

Aleksander Miedwiediew, wiceprezes Gazpromu, odpowiedzialny za fundamentalny obszar działalności koncernu, jakim jest eksport surowca, po raz drugi w tym roku sięgnął po pióro, by wyłożyć czytelnikom „Rzeczpospolitej" zawiłości polityki gazowej. Poprzedni artykuł, opublikowany w lutym, wywołał falę polemiki. Zwracano m.in. uwagę na fakt, że prezes Miedwiediew oparł swoje wywody na tezach, mówiąc oględnie, mocno kontrowersyjnych. Trudno bowiem podzielić punkt widzenia, zgodnie z którym rosyjski gigant poświęca się dla Europy (dbając, by jej mieszkańcy nie zamarzli podczas siarczystych mrozów), czyniąc to w dodatku niemal charytatywnie.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację