Reklama

Euro 2012 a kryzys w strefie euro

Od naszego wyniku w piłkarskich mistrzostwach zależy społeczna ocena sytuacji gospodarczej i zaufanie do rządu

Publikacja: 14.06.2012 01:08

Euro 2012 a kryzys w strefie euro

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

W niedzielę Grecy dowiedzą się, kto będzie nimi rządził. A na wiadomość tę czekają nie tylko oni. Czeka cały świat, a co najmniej Unia Europejska.

Wynik wyborów pokazujący, że w Grecji nie może powstać sensowna koalicja rządząca, aprobująca trudne, ale niezbędne reformy, umocni przeświadczenie,

że euro w tym kraju jest nie do utrzymania. To zaś będzie miało oczywiste konsekwencje dla rynków finansowych. Znacznie wzrośnie niebezpieczeństwo, że kryzys rozleje się na inne kraje Europy.

Niebezpieczeństwo to będzie tym większe, im drużyny piłkarskie krajów balansujących na krawędzi kryzysu osiągną gorsze wyniki na Euro 2012. Dotyczy to rzecz jasna także Polski.

U nas opozycja wieszczyła najpierw katastrofę organizacyjną mistrzostw, a następnie szybko postępujące załamanie gospodarki. Organizacyjnie, przynajmniej na razie, zdajemy egzamin. Żaden z budowanych w pośpiechu wiaduktów jeszcze się nie zawalił, a nasi kibice okazali się mniej nacjonalistyczni niż chciałoby BBC. Oczywiste jest także, że po zamknięciu mistrzostw produkcja nie zostanie wstrzymana z dnia na dzień. Raczej przeciwnie, siłą rozpędu przez jakiś czas będzie rosnąć, przy czym coraz bardziej wyniki będą zależeć od naszego eksportu i koniunktury na zachodzie Europy.

Reklama
Reklama

Wpływu na koniunkturę u partnerów zagranicznych nie mamy. Natomiast od naszego wyniku sportowego, czyli od tego, czy uda się nam wyjść z grupy, zależą dwie ważne zmienne: społeczna ocena sytuacji gospodarczej i zaufanie do rządu.

Jeżeli wyjdziemy z grupy, ludzie będą skłonni uznać, że w gospodarce nie jest aż tak źle, a rząd właściwie jest dość sprawny. Klęska sportowa skłoni ich jednak do wizji katastroficznych, których może nie zneutralizować upalne lato i nasza wielka miłość do grillowania.

Ten sam czynnik odegra pewną rolę także w innych krajach. Tak się bowiem składa, że wśród faworytów turnieju są kraje podążające śladem Grecji: prosząca o pomoc Hiszpania, Portugalia, Włochy i dołączająca do tej grupy Holandia. Wszystkie, jeżeli będą musiały prosić o zastosowanie wobec nich środków nadzwyczajnych, będą musiały wykazać się zdecydowanymi oszczędnościami budżetowymi. A te będą łatwiejsze do przełknięcia, jeżeli obywateli rozpierać będzie narodowa duma z sukcesów sportowych.

Jak widać, dla Europy najlepiej byłoby, gdyby do dalszych etapów nie awansowały kraje opierające się kryzysowi, czyli Dania, Niemcy oraz Rosja, gdzie decyzją najwyższych władz państwowych o żadnym kryzysie nie może być mowy. Niestety, pierwsza kolejka pokazała, że właśnie te państwa uparły się wygrywać i nie bardzo chcą pomagać innym w walce z zadłużeniowo-gospodarczymi trudnościami.

W niedzielę Grecy dowiedzą się, kto będzie nimi rządził. A na wiadomość tę czekają nie tylko oni. Czeka cały świat, a co najmniej Unia Europejska.

Wynik wyborów pokazujący, że w Grecji nie może powstać sensowna koalicja rządząca, aprobująca trudne, ale niezbędne reformy, umocni przeświadczenie,

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Jacek J. Wojciechowicz: Czy powinniśmy obawiać się sztucznej inteligencji?
Opinie Ekonomiczne
Czy rynek może uratować przyrodę?
Opinie Ekonomiczne
Valdis Dombrovskis: UE zmienia kurs i słucha głosu przedsiębiorców
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Połowa lata
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Gospodarka w zmienionym rządzie Tuska ważna, ale nie najważniejsza. Szkoda
Reklama
Reklama