Mumia Europejska

Europa chce socjalizmu, monopolu państwa, sztucznego pełnego zatrudnienia, a w końcu kartek na wszystko - pisze ekspert

Publikacja: 10.07.2012 20:37

Jarosław Mulewicz

Jarosław Mulewicz

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Europa nie cierpi na chorobę Parkinsona. Europa jest ofiarą prawa Parkinsona. Kiedy jakakolwiek firma lub organizacja liczy powyżej 500 osób, nie potrzebuje już dochodów, zysków i klientów. Liczą się własna biurokracja i procedury wewnętrzne. One powodują, że pracownicy są zajęci. Tak jest z firmami i tak jest z Unią Europejską lub Mumią Europejską, jak twierdzą złośliwi.

Gruszki na wierzbie

Unia Europejska jest coraz bardziej potrzebna sobie samej. Coraz mniej działa na rzecz wzrostu gospodarczego i obywateli, a coraz bardziej na rzecz siebie i swoich urzędników. Procedury i przepisy, które tworzy, są coraz mniej potrzebne i coraz bardziej utrudniają działalność gospodarczą, zamiast ją ułatwiać.

W świecie Unia staje się coraz mniej konkurencyjna ekonomicznie. Armii urzędników i wydatków publicznych państwa Unii nie mają czym finansować, więc zadłużają się bez końca albo wewnątrz (Belgia, Niemcy, Holandia, Francja), albo na zewnątrz kraju (Irlandia, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Grecja). Trzeba zdobyć wyborców za cudze -  bo podatnika -  pieniądze i obiecać gruszki na wierzbie. Tylko wtedy można liczyć na wybór.

Sama Unia swojego budżetu nie obniża i również domaga się większych funduszy na armię unijnych biurokratów.

Stworzone wcześniej mechanizmy funkcjonowania Unii zdegenerowały się i powodują, że organizacja przestała być promotorem wzrostu gospodarczego. Proponowane reformy w postaci ściślejszej integracji politycznej i uwspólnienia długu, polityka stymulowania wzrostu kosztem jeszcze większego deficytu spowodują zwiększenie armii urzędników i skończą się tysiącem nowych regulacji, jeszcze bardziej krępujących biznes.

Nikt nie chce pamiętać niedawnej historii, gdy uwolnienie rynku w Polsce w 1989 roku wywołało lawinę przedsiębiorczości. Europa chce socjalizmu, monopolu państwa na wszystko, sztucznego pełnego zatrudnienia, zwłaszcza w administracji i firmach państwowych, a w końcu kartek na wszystko.

Wybory przez klaskanie

Aby nie być gołosłownym, przejdźmy do konkretów. Najlepiej zjawisko, o którym mowa, wyjaśnić na przykładzie mi najbliższym. Jednym z organów Unii jest Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny, który miał w imieniu społeczeństwa obywatelskiego opiniować prawo stanowione przez Unię. Jak w rzeczywistości wygląda słuszna idea społecznej kontroli?

Radni Komitetu wybierani są przez organizacje społeczne, związki zawodowe i pracodawców i zatwierdzani przez rządy i Radę Unii. W większości radnymi są urzędnicy instytucji, które reprezentują wymienione grupy społeczne. A więc w grupie pracodawców trudno znaleźć prawdziwego przedsiębiorcę, w grupie związkowej -  robotnika, a w grupie organizacji pozarządowych -  prawdziwego społecznika. Wiele osób zasiada w Komitecie przez wiele kadencji, a rekordziści po kilkadziesiąt lat. Najstarszy ma 89 lat.

Ostatnio wybory w grupie przedsiębiorców odbywały się przez klaskanie. Na zadane pytanie, czy przedstawiciel grupy pracodawców był czy jest biznesmenem, usłyszałem, że nie, ale czuje ducha przedsiębiorczości.

Podobnie odpowiedział przedstawiciel strony pracowników, że robotnikiem nigdy nie był. Kiedy zapytałem, czy mogliby zamienić się rolami, usłyszałem, że nie sprawiłoby to większego problemu.

Właśnie tacy urzędnicy organizacji pracodawców i pracowników i organizacji pozarządowych reprezentują nas, czyli społeczeństwo obywatelskie. Jako urzędnicy zarabiają niewiele powyżej średniej krajowej. Co im oferuje Unia? Dniówka za posiedzenie to 233 euro. Wystarczy podpisać listę i można zniknąć, co niektórym weszło w nawyk. Raz w tygodniu 1084 euro zwrotu za przejazd czy przelot, w tym przypadku z Polski do Brukseli (bilet lotniczy można kupić za sumę o wiele niższą, zwłaszcza gdy się lata tanimi liniami, a reszta zostaje w kieszeni). Do tego dochodzi ryczałt na hotel lub mieszkanie w wysokości 30 euro dziennie, podwójne diety za wyjazdy poza Brukselę i wiele innych korzyści (tania kantyna, fitness, lekarz itd.).

W sumie przy dużej aktywności można oszczędzić do 8 tysięcy euro miesięcznie zwolnionych od podatku. Dla osób pełniących funkcje -  jeszcze więcej. Tylko trzeba być jak najczęściej na obradach. Czego potrzeba, aby obradować jak najczęściej? Setek nowych przepisów do zaopiniowania i własnych opinii. Im więcej stanowionego prawa, tym lepiej, bo więcej się zarabia. Kiedy przed kilku laty z gabinetu przewodniczącego Jose Manuela Barosso wyszła inicjatywa uproszczenia prawa, wszyscy odpowiadali -  tak. Tylko nie w mojej sekcji, grupie roboczej czy Komitecie.

Wszyscy zadowoleni

I tak jest w całej Unii. Wszyscy mają pracę i zarabiają, kiedy tworzone jest nowe prawo. Średnio 100 tysięcy regulacji w dziesięć lat, czyli po 10 tysięcy rocznie. Przypominają się słowa piosenki: „...co by tu jeszcze spieprzyć, panowie, co by tu jeszcze".

Obrady i spory są bardzo dyplomatyczne, bo interes jest taki sam. „Jak genialnie stwierdził przedmówca. Jak wspaniale zauważył pan przewodniczący" itp. To samo brzmi w Komitecie, Radzie czy Komisji. Chyba nikt od początku pierwszej kadencji nie powiedział szefowi, że nie ma racji. Prawdziwych polemik nie ma, a jeżeli są, to kończą się dodatkowymi opiniami i posiedzeniami. I wszyscy są zadowoleni.

Oczywiście kryzys i cięcie budżetów nie mogą dotyczyć Unii, bo ma ona tak wiele istotnych spraw do załatwienia. Jednego miesiąca pod wpływem lobby rolnego ukazuje się opinia wzywająca do picia mleka. Drugiego miesiąca pod wpływem lobby ekologicznego ukazuje się opinia wzywająca do niepicia mleka i niejedzenia produktów mlecznych, bo krowy wydzielają więcej metanu niż samochody, zatruwając środowisko. Firmy są wzywane do kierowania się w swojej działalności gospodarczej nie zyskiem, ale względami społecznymi. A jak mają sfinansować cele charytatywne bez zysku, to już nieistotne. Państwo lub instytucje Unii mają zatwierdzać szefów prywatnych firm (autentyczne!). Państwa są wzywane do rozdymania deficytów budżetowych i hojnego finansowania słusznych celów społecznych. Na pytanie zadane radnej z Austrii, jak to zrobić, skoro państwa i tak padają pod ciężarem długów, usłyszałem, że to nie jej rzecz, bo nie jest ekonomistą, ale prawnikiem, i ostatecznie można zawsze pożyczyć w Chinach.

Radny z Grecji z gniewem stwierdza, że to skandal, że Grecja pożycza na 7 proc., a Niemcy na 3 proc., kiedy wszyscy w Unii są równi i wszyscy powinni pożyczać na taki sam, niski procent. A w ogóle kryzysowi winne są agencje ratingowe, a potem banki. Wszyscy muszą mieć zapewnioną przez państwo pracę.

Darmowych obiadów nie ma

Podobnie jest w innych organach Unii. Trwa pogoń za uregulowaniem wszystkiego. Przestrzegania nowych regulacji i w Unii, i w państwach członkowskich mają pilnować nowi urzędnicy, tym razem od nadzoru bankowego, a najlepiej od nadzoru wszystkiego.

Wystarczy dzień lub dwa w tej atmosferze, aby miało się wrażenie, że znowu żyjemy w socjalistycznej rzeczywistości. Nikt nie chce pamiętać, czym się ona skończyła. Tam też biurokraci decydowali, ile mięsa, cukru czy innych produktów na kartkę mają dostać obywatele.

Jako adiunkt na uczelni zasługiwałem na mniej niż niewykwalifikowany robotnik. Dobrze, że nie było kartek na majtki, bo na drabinie nie pracowałem i nie mógłbym przynieść stosownego zaświadczenia.

W Unii też niedługo będą kartki na „f" -  fszystko, jak w znanym z czasów komuny dowcipie o podwyżkach, o ile ktoś się wreszcie tym rządom urzędników nie sprzeciwi. Przedsiębiorczość nie dość, że jest dławiona, to ma fatalną reputację, bo po co podejmować wysiłek i ryzyko, kiedy można pracować dla państwa czy dla Unii za o wiele większe pieniądze i bez ryzyka?

Unii i jej państwom członkowskim potrzebne są zasadnicze reformy na kształt tego, co stało się w Polsce w 1989 roku -  uwolnienie działalności gospodarczej i jasne powiedzenie społeczeństwu, że jego własny los zależy od ciężkiej pracy, a nie od łaski czy niełaski armii urzędników. Żaden z polityków nie chce jednak tego zrobić, by nie przegrać kolejnych wyborów, a społeczeństwa wolą wierzyć w bajki, że do dobrobytu można dojść również, nie pracując.

Dopóki Unia i jej obywatele nie zrozumieją, że darmowych obiadów nie ma, dopóty trudno będzie wyglądać rozwoju i końca kryzysu. Na razie czeka nas nowa armia świetnie opłacanych urzędników, kontrolujących banki i instytucje finansowe, kolejna armia urzędników od spraw podatkowych itd.

Na razie Unia brnie dalej, aby stać się Mumią Europejską i skansenem.

Dr Jarosław Mulewicz, były główny  negocjator Układu o Stowarzyszeniu Polski  z UE, w latach 2004- 2010 członek Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego

Europa nie cierpi na chorobę Parkinsona. Europa jest ofiarą prawa Parkinsona. Kiedy jakakolwiek firma lub organizacja liczy powyżej 500 osób, nie potrzebuje już dochodów, zysków i klientów. Liczą się własna biurokracja i procedury wewnętrzne. One powodują, że pracownicy są zajęci. Tak jest z firmami i tak jest z Unią Europejską lub Mumią Europejską, jak twierdzą złośliwi.

Gruszki na wierzbie

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację