Czekaj: nie ma potrzeby rządu technicznego

Pierwsze wypowiedzi ekspertów nie przekonują, że powołanie tzw. rządu technicznego prof. Piotra Glińskiego ma sens – ocenia profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i były członek Rady Polityki Pieniężnej.

Publikacja: 26.02.2013 02:11

Red

W ocenie głównej partii opozycyjnej stan spraw publicznych w Polsce jest fatalny. Słuchając wypowiedzi polityków, można wyrażać zdziwienie, że gospodarka nie popadła jeszcze w totalną ruinę, a w sferze publicznej nie zapanował zupełny chaos. Ta ocena skłoniła PiS do złożenia w parlamencie wniosku o konstruktywne wotum nieufności. Złożenie tego wniosku musi sprowadzić dyskusję na nieco inne tory. Od łatwej krytyki wnioskodawcy muszą przejść do prezentacji działań, jakie zamierzają podjąć, jeżeli konstruktywne wotum nieufności zakończyłoby się powodzeniem.

Znane problemy

Na niedawnej konferencji prasowej 13 lutego kandydat na premiera przedstawił dwóch głównych ekspertów, którzy, co zaznaczono, nie muszą być członkami ewentualnego przyszłego gabinetu, ale jeżeli nawet w przyszłym rządzie mieliby pełnić tylko funkcje doradców, to przecież ich głos musiałby być ważący.

Prof. Witold Modzelewski jest twórcą podstaw współczesnego polskiego systemu podatkowego. Chociaż system ten ulegał w trakcie ostatnich 20 lat zmianom, to jednak jego zręby zawdzięczamy właśnie jemu. Prof. Modzelewski zapewne jak mało kto jest w stanie dokonać krytycznej oceny tego systemu i przedstawić program koniecznych zmian. Prof. Krzysztof Rybiński jest z kolei makroekonomistą i jego udział w zespole prof. Glińskiego sugeruje, że ma istotny wpływ na wypracowywane obecnie koncepcje polityki gospodarczej i będzie, być może, miał wpływ na niezwykle istotne decyzje makroekonomiczne.

Jednak to, co zaprezentowali ekonomiczni eksperci kandydata na premiera, nie wybiega zbyt wiele ponad to, co już dotychczas mogliśmy usłyszeć z ust polityków oraz z dyskusji między profesjonalistami.

Prof. Rybiński wskazał na siedem obszarów, które jego zdaniem będą determinowały sytuację społeczno-ekonomiczną naszego kraju w bliższej i dalszej przyszłości. Co do diagnozy oczywiście nie ma większych kontrowersji. Profesor Rybiński nie jest pierwszym ekonomistą, który dostrzegł, że grozi nam zapaść demograficzna, że nasza gospodarka nie jest dostatecznie innowacyjna, że grozi nam klif fiskalny, mamy przerosty w administracji itd. To są ogólnie znane fakty, a jak wiadomo, z faktami dżentelmeni nie dyskutują. Jeżeli dyskusja ma mieć jakikolwiek sens, to musi się koncentrować na propozycjach zmian istniejącego stanu rzeczy – opinia publiczna oczekuje recept, które pozwoliłyby tym problemom zaradzić. Oceniana z tego punktu widzenia konferencja prasowa kandydata na premiera, nawet jeżeli ma być premierem technicznym,  rozczarowała. To, co usłyszeliśmy, ogranicza się do wypowiadanych setki razy ogólników, może poza wysoce kontrowersyjną z ekonomicznego punktu widzenia propozycją przyznania każdej rodzinie stypendium w wysokości 1 tys. zł miesięcznie na każde dziecko. Jeżeli zgodzimy się, że byłaby to słuszna droga (a z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że byłaby), to nie sposób w dyskusji, której chcemy nadać znamiona poważnej dyskusji ekonomicznej, nie zapytać, skąd będą pochodzić środki na te cele, które przecież w perspektywie kilkunastu lat musiałyby sięgać gigantycznej kwoty, niemal 100 mld zł rocznie. Ogólne stwierdzenie, że środki te mają pochodzić z racjonalizacji nieefektywnych dziś wydatków, niewiele nam wyjaśnia, dopóki nie powiemy, jakie to konkretnie wydatki mają być racjonalizowane, jakie oszczędności można osiągnąć z tytułu tej racjonalizacji.

Propozycja sięgnięcia do środków zgromadzonych w funduszach emerytalnych zapewne byłaby możliwym rozwiązaniem, w pewnym sensie wpisującym się merytorycznie w propozycję stypendium, ale brzmi nieco dziwnie w ustach jednego z najgorętszych obrońców OFE przed zakusami rządu Tuska. Oczywiście dyskusja na temat systemu emerytalnego jest możliwa, lecz nie może ograniczać się do mimochodem rzuconej propozycji wykorzystania środków zgromadzonych w OFE na potrzeby proponowanego stypendium. Stwierdzenie, że jest źle i powinno być lepiej, brzmi dobrze w ustach polityka. Od eksperta wymagamy jednak większej precyzji nie tylko co do samej diagnozy, ale przede wszystkim proponowanych środków, które mają prowadzić do zmiany istniejącego stanu rzeczy. Recept, które miałyby walory praktyczne, w propozycjach prof. Rybińskiego jest dosłownie jak na lekarstwo.

Podwójna rola prof. Modzelewskiego

Znając dorobek naukowy oraz praktyczne osiągnięcia prof. Witolda Modzelewskiego w sferze podatków, muszę z przykrością stwierdzić, że to, co usłyszeliśmy od niego, jest również rozczarowujące. Nie ustrzegł się w swej wypowiedzi retoryki politycznego wszechkrytycyzmu, właściwego dla opozycyjnych polityków. Najważniejszy przekaz, jaki ja odczytałem z wypowiedzi prof. Modzelewskiego, brzmi: rozwiązania systemu podatkowego są kształtowane pod wpływem gry interesów różnego rodzaju grup nacisków, które starają się zabezpieczyć własne interesy – interes ogólnospołeczny w tworzonych rozwiązaniach jest pomijany całkowicie. Nie jestem oczywiście na tyle naiwny, aby nie mieć świadomości, że różnego rodzaju grupy interesów starają się wpłynąć na tworzone rozwiązania prawne tak, aby służyły one ich interesom.

Od konstatacji tego faktu daleka jest jednak droga do uznania, że proces legislacyjny jest całkowicie i bez wyjątku podporządkowany tym interesom. Jak wspomniałem wyżej, prof. Modzelewski był osobą, która wywarła decydujący wpływ na kształt obecnego systemu podatkowego. Mam oczywiście świadomość, że od pierwszej połowy lat 90., kiedy system ten był tworzony, upłynęło wiele lat, w trakcie których był on wielokrotnie i istotnie, z obiektywnych zresztą przyczyn (choćby konieczność przystosowania rozwiązań do obowiązujących w UE), zmieniany.  Z tego powodu prof. Modzelewski nie musi się z obecnie istniejącym systemem identyfikować – ma prawo do bardzo daleko posuniętej jego krytyki. Chcę jednak przypomnieć, że także w okresie, w którym system ten znacznie bardziej niż dziś przypominał to, co wdrażał prof. Modzelewski, był on również krytykowany za te same grzechy, za które dziś krytykuje go prof. Modzelewski, a ton tej krytyki był znacznie ostrzejszy niż dzisiaj. Czyżby oznaczało to, że system podatkowy z lat 90. obarczony był większymi grzechami niż dzisiaj? Nie sądzę, a myślę, że prof. Modzelewski podziela mój punkt widzenia, aby immanentną cechą każdego procesu tworzenia prawa podatkowego było bezwzględne podporządkowanie wprowadzanych rozwiązań różnego rodzaju grupom interesów, z nieuchronnym niemal nieuwzględnianiem, jakkolwiek rozumianego i nazwanego, interesu ogólniejszego. Gdybyśmy nawet byli zdeklarowanymi wyznawcami spiskowej teorii dziejów, ale zachowali elementarne poczucie rzeczywistości, to zwykłe względy rachunku prawdopodobieństwa muszą nas skłonić do sądu, że tak nie jest. Naiwnością byłoby oczekiwać, że w zasięgu ręki mamy łatwe, proste i skuteczne rozwiązania, po które należy tylko rękę wyciągnąć, a obecnie rządzący z sobie tylko wiadomych względów nie chcą po nie sięgnąć.

Niewiele wyjaśnia też podana przez prof. Modzelewskiego liczba indywidualnych interpretacji wydanych przez urzędy skarbowe. Z informacji tej możemy jedynie się dowiedzieć, że system podatkowy jest złożony, co zresztą jest nie tylko cechą systemu polskiego i o czym od dawna już wiemy. Ilość wydanych interpretacji informuje nas tylko o tym, że w tylu przypadkach podatnicy mieli wątpliwości i zwracali się do aparatu skarbowego o interpretację. Liczba stu kilkudziesięciu tysięcy takich przypadków przemawia do wyobraźni, ale nic nam nie mówi, jeżeli do jej oceny nie znajdziemy odpowiedniego punktu odniesienia, choćby w postaci danych o sytuacji w tym zakresie w innych krajach.

Projekt bez szans

Przedstawione wyżej uwagi nie odnoszą się w szczegółach do wszystkich wątków poruszanych przez prof. Rybińskiego i Modzelewskiego. W krótkim artykule byłoby to oczywiście niemożliwe. Podnosząc powyższe kwestie, czasami nawet tendencyjnie, chciałem wskazać na jedną, niezwykle istotną moim zdaniem sprawę. W politycznym przekazie PiS, a także kandydata na premiera, prof. Glińskiego, bardzo wyraźnie jest podkreślane, że ewentualny rząd miałby być rządem fachowców, pozbawionym politycznego bagażu – bagażu, który skłania, według opozycji,  do podejmowania działań generalnie sprzecznych nie tylko z interesem społecznym, ale elementarną logiką ekonomiczną.

W warunkach deklarowanej przez opozycję katastrofy gospodarczej rząd prof. Glińskiego, skupiając wybitnych fachowców, mógłby, zdaniem projektodawców, przeprowadzić Polskę przez grożącą nam katastrofę, postawić gospodarkę z głowy na nogi itd. Niestety, pierwsze wypowiedzi czołowych ekspertów ekonomicznych, którzy mieliby wejść w skład tego rządu, a przynajmniej tworzyć jego intelektualne czy też eksperckie zaplecze, nie dają podstaw, aby sądzić, że tak będzie. Z niewielkim wkładem pierwiastka eksperckiego usłyszeliśmy to, co niemal codziennie możemy usłyszeć z ust polityków głównej partii opozycyjnej. Jak dotąd kwalifikacje eksperckie profesorów Rybińskiego i Modzelewskiego nie zostały spożytkowane w dostatecznym stopniu, a przynajmniej do opinii publicznej nie dotarły koncepcje, które mogłyby nas przekonać, że powołanie rządu prof. Glińskiego ma sens.

Konstruktywne wotum nieufności zapewne zakończy się niepowodzeniem ze względów politycznych. Gdyby nawet uwarunkowania polityczne okazały się korzystne dla wnioskodawców, to względy merytoryczne nakazują ostrożność w popieraniu wniosku. Ekonomiczne koncepcje formułowane przez intelektualne zaplecze rządu prof. Glińskiego są na razie na tyle niedojrzałe, że oparcie na nich nadziei na radykalną naprawę stanu gospodarki byłoby przejawem naiwnej wiary w proste i łatwe recepty – byłoby wręcz nieodpowiedzialnością.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego