Przyczyn tej sytuacji może być kilka – przede wszystkim spadek cen papierów, który uderzając w wielu inwestorów i brak przekonania co do korzyści, jakie może przynieść w tej chwili aktywność na rynku publicznym. Sytuacja nie jest wiele różna od innych rynków europejskich. Niestety, w tym zakresie wyglądamy jako Europa gorzej od np. rynku amerykańskiego czy giełd azjatyckich, które szybciej podnoszą się z kryzysu.
Organy unijne pilnie poszukują nowych regulacji rynku. Są one jednak przede wszystkim nakierowane nie tyle na poprawę aktywności, ile podniesienie bezpieczeństwa inwestorów. To zrozumiałe w warunkach słabych wyników gospodarczych szeregu państw unijnych i obniżenia zaufania do sektora finansowego.
W dodatku, przy niskich stopach procentowych, naturalną skłonnością inwestorów będzie poszukiwanie instrumentów dających lepsze możliwości zwrotu.
Jednak rozwiązania mające zabezpieczyć inwestorów prowadzą do wzrostu regulacji i tworzenia coraz twardszych ram prawnych dla świadczenia usług, szczególnie dla osób prywatnych. To odbija się na sytuacji instytucji finansowych świadczących takowe usługi, czyniąc je coraz trudniejszymi i kosztowniejszymi, co w efekcie prowadzi do zmniejszenia zainteresowania inwestowaniem ze strony klientów. Przykładem niech będzie konieczność zbadania adekwatności produktów z punktu widzenia wiedzy i doświadczenia inwestora, konieczność zawarcia dodatkowej umowy o doradztwo, aby firma inwestycyjna mogła udzielać porad.
Jest to jeden z bardzo rzadkich przypadków, kiedy sprzedawca produktu nie powinien wypowiadać się, co do zasadności jego nabycia bez dodatkowej umowy łączącej go z klientem. Te rozwiązania wprowadzone przez dyrektywę MIFID odbijają się niestety na rynku.