W sporze o pakiet klimatyczny nie mają racji ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk. Obydwaj ponoszą bowiem odpowiedzialność za jego przyjęcie. Realizacja pomysłu Solidarnej Polski zwiększa szansę jego zablokowania. Dlatego PiS z PO powinny wesprzeć europejską inicjatywę obywatelską „Stop pakietowi!”.
Stracona szansa
Nazwa „pakiet klimatyczny” to przykład unijnej nowomowy. Dla Polski oznacza to wyeliminowanie gospodarki opartej na węglu, czyli dekarbonizację. Inaczej mówiąc, chodzi o zastąpienie energetyki węglowej energetyką jądrową, gazową, wiatrową itd. A w konsekwencji wyeliminowanie przewagi konkurencyjnej Polski, jaką mogła być tania, rodzima energia, napędzająca rozwój naszego przemysłu, tworzącego setki tysięcy miejsc pracy.
Dla każdego, kto ma minimalne pojęcie o polskiej gospodarce, musi być jasne, że tego rodzaju projekt uderza w podstawowe interesy naszego kraju. A to z trzech powodów. Po pierwsze, dlatego, że ponad 90 proc. energii elektrycznej produkujemy z węgla, którego zasoby przekraczają 100 lat. Po drugie, że w naszych warunkach produkcja energii z węgla jest zdecydowanie najtańsza. I wreszcie po trzecie, niemal wszystkie technologie niskoemisyjne musielibyśmy w całości importować za dziesiątki miliardów euro, napędzającgospodarki wysoko rozwiniętych państw UE.
Europejska polityka energetyczno-klimatyczna jest nieefektywna
Te trzy fakty powodują, że każdy odpowiedzialny polski polityk na unijne propozycje niemal całkowitego wyeliminowania węgla, poprzedzone stopniowymi redukcjami, winien był powiedzieć: „Nie!” Należało wykazać się asertywnością i motywując to naszymi uzasadnionymi strategicznymi interesami, stwierdzić, że nie będziemy brać udziału w tym przedsięwzięciu. W prawie unijnym jest instytucja tzw. derogacji, polegająca na wyłączeniu państwa członkowskiego wspólnoty z obowiązku wypełniania części zobowiązań płynących ze stosowania unijnego prawa. Jeśli nasi partnerzy z UE tak bardzo wierzyli w politykę klimatyczną, to mogli ją wprowadzić, ale bez nas. Tak jak to zresztą miało miejsce niejednokrotnie w innych obszarach unijnych polityk. Przykładem jest chociażby nieprzyjęcie waluty euro przez Wielką Brytanię lub Danię. Trzeba też pamiętać, że w 2007 roku najważniejszym celem na arenie międzynarodowej Angeli Merkel był nowy traktat unijny i dlatego wyjątkowo zależało jej na ustępstwach Polski w tej dziedzinie. Dlatego też z pewnością zgodziłaby się na derogację pakietu dla Polski w zamian za zgodę na traktat.