Różne były losy upadłych lub czasowo upadłych gigantów. Niektórzy, jak Polaroid, po prostu przestali istnieć. Inni się odrodzili, jak General Motors. Niektórzy, jak Lucent czy Motorola, zostali w całości lub w części przejęci przez silniejszych graczy. Kolejni, jak Volkswagen czy IBM, przeszli radykalną restrukturyzację i ponownie osiągali sukcesy.
Jakie były wspólne uwarunkowania ich losów? Parafrazując tytuł znanej książki Rosabeth Moss Kanter, można powiedzieć, że są to przypadki „olbrzymów, którzy nie nauczyli się tańczyć". Brakowało im szybkości i elastyczności w działaniu, prawidłowych i szybkich reakcji na sygnały rynku, wyczucia rodzących się trendów. Dlaczego właśnie im? Podstawową przyczyną był osiągnięty w przeszłości sukces oparty na jednym produkcie( „garbus" Volkswagena, system Windows), względnie na rodzinie produktów ( telefony komórkowe Nokii, komputery IBM). Ten sukces stał się podstawą arogancji, niezachwianej wiary w świetlaną przyszłość i niechęci do jakichkolwiek poważniejszych innowacji. Modernizowali swoje „garbusy", wprowadzali kolejne wersje Windowsów czy szybsze komputery, ale nie wymyślali niczego nowego. Wyraźnie widać to na przykładzie Microsoftu, który nie docenił atrakcyjności dotykowych ekranów czy mediów społecznościowych. Podobnie IBM „przeoczył" kiedyś laptopy, a Nokia smartfony. Równie arogancki był stosunek olbrzymów do nowych, rodzących się technologii takich jak aplikacje mobilne czy fotografia cyfrowa. Ten konserwatyzm znajdował swoje uzasadnienie w biurokratyzacji procedur i w starannie uporządkowanej „kolejności dziobania", w intrygach i wewnętrznej rywalizacji, a także w nadmiarze gotówki.
Liderzy upadających gigantów dumnie zasiadali na swoich tronach, obficie racząc się finansowymi korzyściami przeszłych sukcesów. Odchodzący właśnie po 13 latach szef Microsoftu Steve Ballmer wdrapał się w ten sposób na 46. miejsce w rankingu najbogatszych na świecie. Podobnie, choć w różnej skali, zachowywali się inni architekci klęsk. Niby wszystko to od dawna wiadomo, a olbrzymy ciągle nie potrafią tańczyć.
Andrzej K. Koźmiński. Prezydent Akademii im. Leona Koźmińskiego