Reklama

Małe jest piękne

Estonia została zaproszona do członkostwa w Międzynarodowej Organizacji Energetycznej, bo jest mocarstwem... łupkowym.

Publikacja: 23.11.2013 14:40

Iwona Trusewicz

Iwona Trusewicz

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Jestem estoniofilką od kiedy przejechałam kawałek tego kraju na rowerze dwa lata temu. Odkryłam wtedy, że nawet postsowiecka republika może być sterylnie czysta, bezpieczna, przyjazna, zadbana i nowoczesna, nie tracąc nic ze swojej wyjątkowości.

Taka właśnie jest Estonia. Choć oparta o rosyjskiego giganta, potrafiła to świetnie wykorzystać biznesowo, zachowując dla równowagi doskonałe relacje ze Skandynawią i Finlandią (najbliższą językowo i kulturowo). Globalny kryzys sprzed czterech lat, choć oznaczał spadek estońskiego PKB o ponad 10 proc., Estończycy potrafili szybko pokonać i już w dwa lata potem byli w strefie euro.

Estońska stolica jest jedyną w Unii, gdzie transport miejski jest dla mieszkańców darmowy; kraj postawił na informatykę, stając się unijnym centrum tej branży. W Tallinie od ośmiu lat rządzi ten sam premier (były biznesmen, absolwent m.in. uniwersytetu w Toronto), konsekwentny w polityce liberalnej, ale taką bardziej z ludzką twarzą. Jak obiecał pot i łzy, to po zaciskaniu pasa, zgodnie z obietnicą go popuścił.

Estonia ma więc najmniejsze zadłużenie publiczne we wspólnocie i największy przyrost gospodarczy. Oczywiście są też w tym kraju zjawiska negatywne, bo nie ma miejsc idealnych. Ale estońskie pozytywy przeważają zdecydowanie.

A teraz czytam, że Estonia dostała zaproszenie o MEA, bo jest największym na świecie producentem łupków bitumicznych (70 proc. globalnego wydobycia). Czyli gdy my spieramy się o gaz łupkowy, Estończycy od dawna wykorzystują swoje łupki do produkcji energii. Kraj ma dwie największe w Europie elektrownie opalane łupkami.

Reklama
Reklama

Wszystko to zwiększa jeszcze moją sympatię do Estonii i Estończyków i wymusza smutne refleksje nad naszą rzeczywistością. Pytanie dlaczego Polska nie może być krajem czystym, nowoczesnym i dobrze zarządzanym pozostaje bez odpowiedzi.

Może powinniśmy zapytać Estończykow?

Jestem estoniofilką od kiedy przejechałam kawałek tego kraju na rowerze dwa lata temu. Odkryłam wtedy, że nawet postsowiecka republika może być sterylnie czysta, bezpieczna, przyjazna, zadbana i nowoczesna, nie tracąc nic ze swojej wyjątkowości.

Taka właśnie jest Estonia. Choć oparta o rosyjskiego giganta, potrafiła to świetnie wykorzystać biznesowo, zachowując dla równowagi doskonałe relacje ze Skandynawią i Finlandią (najbliższą językowo i kulturowo). Globalny kryzys sprzed czterech lat, choć oznaczał spadek estońskiego PKB o ponad 10 proc., Estończycy potrafili szybko pokonać i już w dwa lata potem byli w strefie euro.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Aktywistki klimatyczne: Przestańmy hamować, zacznijmy inwestować w silny polski przemysł
Opinie Ekonomiczne
Dyrektywa o cyberbezpieczeństwie: idziemy znacznie dalej na tle Europy
Opinie Ekonomiczne
Janusz Jankowiak: Pod wodą, czyli jak podejść do nierównowagi fiskalnej
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Magiczne 60 procent
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Kubisiak: Kręta ścieżka rewolucji AI
Reklama
Reklama