Kilka dni temu przeczytałam w sieci komentarz z satysfakcją donoszący, że poległam ze swoją skargą na spoty Lewiatana o OFE w KNF i UOKiK. To prawda, ale warto polec w obronie słusznej sprawy, bo jak mawia Władysław Bartoszewski, warto być przyzwoitym, chociaż nie zawsze się to opłaci.
Na pewno opłaci się być po stronie OFE i pleść banialuki o „kradzieży oszczędności Polaków, wywłaszczeniu i łamaniu konstytucji". Do tego wystarczy dorzucić komunały o wolności gospodarczej, giełdzie, kapitale i pieniądzach, co „na nas pracują". A gdy niepokój i zamęt w głowie przeciętnego zjadacza chleba jest wystarczająco silny, użyć klucza do zbiorowej wyobraźni – czyli wygłosić okrągłe zdanie o krótkowzroczności rządu i ukrytym długu publicznym!
To wystarczy, aby w toczącej się dyskusji o systemie emerytalnym zostać zaliczonym do elitarnego grona tych, którzy bronią wartości, o które walczyliśmy w Polsce ćwierć wieku temu. Opłaci się należeć do kręgu, na czele którego stoi profesor Leszek Balcerowicz, bo zawsze można ogrzać się choć trochę w blasku jego sławy. Opłaci się należeć do kręgu „odważnie" wygłaszających opinie krytyczne o zmianach w OFE, tym bardziej że któż jest odmiennego zdania? Urzędnicy rządowi? Przecież w naszym kraju wyraz „urzędnik" opatrzony w dodatku określeniem „rządowy" brzmi jak obelga. (...)
I tak od wielu miesięcy powtarzane są niedorzeczności, półprawdy i kłamstwa. (...)
Ale wróćmy do komentarza, który zainspirował mnie do podjęcia po raz kolejny problemu OFE, a więc stanowiska KNF i UOKiK nt. nierzetelności reklamy OFE. Otóż odpowiedzi ww. instytucji są raczej dowodem trafnej intuicji osób tworzących przepisy ustawy zmieniającej zasady funkcjonowania części kapitałowej systemu emerytalnego. Intuicja ta mówiła nam, że w obowiązującym porządku prawnym będzie bardzo trudno zapobiec powtórce z rozrywki, jaką zafundowano nam w roku 1999, gdy kampania reklamowa OFE sformatowała nasze mózgi na wiele lat, niektóre nawet do dzisiaj.