Wygodna i modna pozycja obrońcy OFE

Na przegranej pozycji stali wszyscy, którzy oglądali ?w telewizji od listopada do stycznia reklamy propagujące OFE, a wszystko w majestacie prawa, z poszanowaniem wartości konstytucyjnych?

Publikacja: 30.01.2014 10:28

Wygodna i modna pozycja obrońcy OFE

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Red

Kilka dni temu przeczytałam w sieci komentarz z satysfakcją donoszący, że poległam ze swoją skargą na spoty Lewiatana o OFE w KNF i UOKiK. To prawda, ale warto polec w obronie słusznej sprawy, bo jak mawia Władysław Bartoszewski, warto być przyzwoitym, chociaż nie zawsze się to opłaci.

Na pewno opłaci się być po stronie OFE i pleść banialuki o „kradzieży oszczędności Polaków, wywłaszczeniu i łamaniu konstytucji". Do tego wystarczy dorzucić komunały o wolności gospodarczej, giełdzie, kapitale i pieniądzach, co „na nas pracują". A gdy niepokój i zamęt w głowie przeciętnego zjadacza chleba jest wystarczająco silny, użyć klucza do zbiorowej wyobraźni – czyli wygłosić okrągłe zdanie o krótkowzroczności rządu i ukrytym długu publicznym!

To wystarczy, aby w toczącej się dyskusji o systemie emerytalnym zostać zaliczonym do elitarnego grona tych, którzy bronią wartości, o które walczyliśmy w Polsce ćwierć wieku temu. Opłaci się należeć do kręgu, na czele którego stoi profesor Leszek Balcerowicz, bo zawsze można ogrzać się choć trochę w blasku jego sławy. Opłaci się należeć do kręgu „odważnie" wygłaszających opinie krytyczne o zmianach w OFE, tym bardziej że któż jest odmiennego zdania? Urzędnicy rządowi? Przecież w naszym kraju wyraz „urzędnik" opatrzony w dodatku określeniem „rządowy" brzmi jak obelga. (...)

I tak od wielu miesięcy powtarzane są niedorzeczności, półprawdy i kłamstwa. (...)

Ale wróćmy do komentarza, który zainspirował mnie do podjęcia po raz kolejny problemu OFE, a więc stanowiska KNF i UOKiK nt. nierzetelności reklamy OFE. Otóż odpowiedzi ww. instytucji są raczej dowodem trafnej intuicji osób tworzących przepisy ustawy zmieniającej zasady funkcjonowania części kapitałowej systemu emerytalnego. Intuicja ta mówiła nam, że w obowiązującym porządku prawnym będzie bardzo trudno zapobiec powtórce z rozrywki, jaką zafundowano nam w roku 1999, gdy kampania reklamowa OFE sformatowała nasze mózgi na wiele lat, niektóre nawet do dzisiaj.

Dlaczego UOKiK i KNF nie podzieliły mojego zdania o nierzetelności reklamy o walącym się domku?

Zacytujmy odpowiedź Komisji Nadzoru Finansowego: „Ustalenie, iż to Konfederacja Lewiatan organizuje (...) kampanię informacyjno-reklamową, jest o tyle ważne dla sprawy, iż stanowi podstawę twierdzenia, iż funkcjonowanie i działania rzeczonego podmiotu pozostają poza kompetencjami władczymi organu nadzoru". Mówiąc po ludzku, KNF nie może się odnieść do tego, czy reklama jest rzetelna czy nie, bo zapłacił za nią Lewiatan, a nad nim jako organizacją pracodawców KNF nadzoru nie ma.

A co takiego odpowiedział Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów? „Prezes Urzędu nie podejmuje działań w związku z funkcjonowaniem I i II filara systemu ubezpieczeniowego, ponieważ oba te filary działają na podstawie przepisów ustawowych i mają charakter przymusowy, związany z zabezpieczeniem emerytalnym, które jest funkcją państwa".

OFE stoją ponad prawem, bo są częścią publicznego systemu? Raz są zbyt prywatne, żeby być publiczne, a za chwilę zbyt publiczne, żeby być prywatne? (...) Brzmi kuriozalnie, ale taki los zgotowało nam wprowadzenie obowiązkowej części kapitałowej w systemie emerytalnym.

I na koniec, co takiego było w reklamie OFE, że uznałam ją za nierzetelną, a nawet niezgodną z prawem?

Po pierwsze: instytucje finansowe zawsze, nawet w reklamie, muszą poinformować klientów o ryzyku inwestycyjnym (choćby małym druczkiem czy szeptem na końcu przekazu). Nie było tego.

Po drugie: dwa filary domku wyglądały identycznie, jakby nasza emerytura w równym stopniu zależała od części zusowskiej i kapitałowej, gdy tymczasem ponad 80 proc. naszej emerytury będzie zależało od kondycji państwa i finansów publicznych.

Po trzecie: system nie zawali się bez OFE, bo zasada zdefiniowanej składki, wprowadzona razem z częścią kapitałową do systemu w 1999 r., sprawia, że w długim horyzoncie czasowym fundusz emerytalny staje się o wiele bardziej zrównoważony, niż jest dzisiaj.

Po czwarte: pojawiająca się informacja, że OFE zarobiły dla nas 100 mld zł, powinna być uzupełniona o informację, że całkowity koszt OFE dla podatnika wynosi ok. 300 mld zł. To znaczy, że od 1999 r. „wydaliśmy" na OFE ok. 300 mld zł, a aktywa w nich zgromadzone wynoszą też ok. 300 mld zł. Czy na pewno to jest opłacalny biznes? I kiedy domek będzie naprawdę bezpieczny, z OFE czy raczej bez nich?

Nie jest ważna moja przegrana w sporze o rzetelność reklamy OFE, ważniejsze, że na przegranej pozycji stali wszyscy, którzy ją oglądali, od listopada do stycznia, a wszystko w majestacie prawa, z poszanowaniem wartości konstytucyjnych.

Autorka ?jest wiceministrem finansów

Ad vocem

Ponieważ jako pierwszy napisałem o odpowiedzi UOKiK na pismo Ministerstwa Finansów w sprawie ostatniego już marketingowego podrygu funduszy emerytalnych przed przymusowym uciszaniem przez ustawę, czuję się tekstem pani Izabeli Leszczyny wywołany do tablicy. Tu naprawdę nie chodzi o personalne bitewki czy chęć ogrzania się w blasku sławy Leszka Balcerowicza. Chodzi o dobro Polski. My nie bronimy żadnej grupy interesów. My bronimy idei oszczędzania i przygotowania się państwa na trudne z powodów demograficznych czasy. Dywersyfikacja systemu emerytalnego, na jaką zdecydowało się kiedyś państwo, tworząc kapitałową jego część, była krokiem słusznym.  Kto tą częścią zarządza, jest sprawą zupełnie drugorzędną. Mógłby to robić ZUS czy jakakolwiek inna instytucja. Ważne jest, by część obecnych składek była odkładana i bezpiecznie pomnażana na przyszłość. Wynajęte przez państwo firmy prywatne robią to skutecznie. Proste rachunki pokazują, że fundusze emerytalne przez 14 lat swojego istnienia wywiązały się z roli, do jakiej je zatrudniliśmy. Przyszli emeryci wpłacili w tym czasie prawie 192 mld zł składek, a obecnie OFE obracają niemal 300 mld zł. Proszę więc nie manipulować faktami. Dla nas najważniejsze jest to, że dzięki OFE społeczeństwo gromadziło oszczędności, co jest nie tylko dobre, ale konieczne. Dziś państwo chce te oszczędności zabrać.  —Mateusz Pawlak

Kilka dni temu przeczytałam w sieci komentarz z satysfakcją donoszący, że poległam ze swoją skargą na spoty Lewiatana o OFE w KNF i UOKiK. To prawda, ale warto polec w obronie słusznej sprawy, bo jak mawia Władysław Bartoszewski, warto być przyzwoitym, chociaż nie zawsze się to opłaci.

Na pewno opłaci się być po stronie OFE i pleść banialuki o „kradzieży oszczędności Polaków, wywłaszczeniu i łamaniu konstytucji". Do tego wystarczy dorzucić komunały o wolności gospodarczej, giełdzie, kapitale i pieniądzach, co „na nas pracują". A gdy niepokój i zamęt w głowie przeciętnego zjadacza chleba jest wystarczająco silny, użyć klucza do zbiorowej wyobraźni – czyli wygłosić okrągłe zdanie o krótkowzroczności rządu i ukrytym długu publicznym!

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację