Mikro pułapka geopolityki

EKO - Komentarz INC 3w: Zawsze miałem wątpliwości, czy budowanie nadziei na rozwój gospodarczy Polski w oparciu o eksport do Rosji i krajów WNP jest rozsądne. No i okazuje się, że moje wątpliwości były uzasadnione.

Publikacja: 04.03.2014 07:14

Roman Młodkowski

Roman Młodkowski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Red

Dziś jako ludzie miłujący wolność, przedstawiciele narodu, który wiele wycierpiał (i to między innymi ze strony tej samej Rosji, niezależnie: carskiej czy radzieckiej), powinniśmy wszyscy, jak jeden mąż być za ekonomiczną izolacją Rosji i to w jak najbardziej surowej wersji. Powinniśmy odciąć ją od naszych dostaw i zrezygnować z jej towarów. Powinniśmy pokazać, że we współczesnym świecie nie można kontrolować suwerennych państw za pomocą skorumpowanych polityków i oligarchów. I że nie można po prostu dokonać aneksji terytorium sąsiedniego państwa, gdy naród powie skompromitowanej władzy „dość".

Powinniśmy... ale prawie 2/3 gazu zużywanego w Polsce to gaz z Rosji. I prawie cała ropa naftowa, przetwarzana na paliwa do naszych samochodów. Zgrubnie licząc, Rosja ma też 1/3 udziału w rynku surowców energetycznych państw Unii Europejskiej. Ciesząc się, że nikt nie zamierza przeciwstawić się militarnie aneksji Krymu, a może i większych obszarów Ukrainy (nie wiadomo, czym taka lokalna wojna z supermocarstwem mogłaby się skończyć), można zacząć mieć też wątpliwości, czy reakcja ekonomiczna może być aż tak surowa jak jej zapowiedzi.

A martwić się tym? Czy cieszyć? Rosja to 5. rynek zbytu dla polskich towarów (po Niemczech, Wielkiej Brytanii, Czechach i Francji). Według danych GUS prawie 5,5 proc. polskiego eksportu trafiło w 2012 r. do kraju rządzonego przez Władimira Putina. W dodatku do Rosji eksportujemy wyroby o wysokiej wartości dodanej – i ekonomicznej, i innowacyjnej, inżynierskiej. Prawie 41 proc. z niecałych 10 mld dol. (ok. 30 mld zł) to sprzęt elektromaszynowy, czyli produkty wysoko przetworzone, które nowoczesna gospodarka eksportować powinna. Kolejne pozycje zajmują, mające również potencjał innowacyjny wyroby przemysłu chemicznego (18,5 proc.), czy głośne z powodu regularnych prób blokowania przez Moskwę artykuły rolno – spożywcze (13,7 proc.).

Ale czym jest 30 potencjalnie utraconych miliardów przy skali całego polskiego eksportu: 184,6 mld dol. (554 mld zł)? Ktoś kto popatrzy – jak patrzą na gospodarkę politycy – makroekonomicznie - nie będzie miał wątpliwości: stać nas na sprzeciw.

Ale popatrzmy na to w skali mikro. Taki na przykład Apator. Spółka giełdowa. Bardzo dobrze zarządzana firma. Bardzo innowacyjna. W tym samym 2012 r., z którego mamy ostatnie kompletne dane o eksporcie, z 669 mln zł sprzedaży, 241 mln uzyskał z eksportu – przeszło trzecią część. I pewnie nikt się nie zdziwi, że największym odbiorcą jest Rosja: 53,2 mln zł. Co będą czuli akcjonariusze, menedżerowie i pracownicy, myśląc o ekonomicznej odpowiedzi Europy na militarną akcję Rosji na Ukrainie? W pierwszej chwili na pewno ulgę – nie będzie rozlewu krwi, a przynajmniej nie naszej. Ale chwilę potem... czy będą chcieli, by sankcje były dla Rosji długie i bolesne? Wiedząc, że może chodzić o utratę prawie 9 proc. przychodów, wliczając w to Białoruś i nie licząc Ukrainy (stanowiącej kolejne przeszło jeden procent sprzedaży)?

Co mogą czuć średni i mali przedsiębiorcy, których biznesy są w większości nastawione na eksport na wschód? Można przejrzeć wiele różnych list eksporterów, i znaleźć tam firmy takie, jak sięgająca swymi korzeniami 1933 r. firma kosmetyczna Rubens. Producent budżetowych kosmetyków dla kobiet ma stronę internetową tylko w dwóch językach: polskim i rosyjskim. Można przypuszczać, że Rosja w strukturze przychodów tego przedsiębiorstwa stanowi nieporównanie większy procent, niż dla dużego Apatora. Czy firmie Rubens uda się przeżyć sankcje? I jej podobnym? Czy mogą sobie pozwolić na szczere popieranie embarga, sankcji, czy jakkolwiek inaczej reakcja na agresję wobec Ukrainy zostanie nazwana?

Przykłady można mnożyć i wyszukiwać je wedle branżowych zainteresowań. Przykłady tych, którzy posłuchali dominującego głosu polityków, doradców i znawców ekonomii i rynków, przekonywujących przez ostatnie lata, że właśnie na Wschodzie powinniśmy robić interesy. Przykłady tych, którym mówiono, że szczególnie w bogatej w surowce naturalne, liczącej 148 mln ludzi Rosji, zarabia się szybciej i łatwiej niż na Zachodzie. Szkoda, że nie przypominano im jednocześnie, że tam gdzie zarabia się w procentach więcej, tam ryzyko jest też wyższe.

Jeśli więc kiedyś jeszcze modne zrobi się inwestowanie czy handlowanie z Rosją – bądźmy świadomi ryzyka. Ryzyka, które teraz będzie nas wiele kosztowało. Chyba, że interwencja na Ukrainie ujdzie Rosji całkowicie płazem. Tylko kto wtedy będzie następny?

Dziś jako ludzie miłujący wolność, przedstawiciele narodu, który wiele wycierpiał (i to między innymi ze strony tej samej Rosji, niezależnie: carskiej czy radzieckiej), powinniśmy wszyscy, jak jeden mąż być za ekonomiczną izolacją Rosji i to w jak najbardziej surowej wersji. Powinniśmy odciąć ją od naszych dostaw i zrezygnować z jej towarów. Powinniśmy pokazać, że we współczesnym świecie nie można kontrolować suwerennych państw za pomocą skorumpowanych polityków i oligarchów. I że nie można po prostu dokonać aneksji terytorium sąsiedniego państwa, gdy naród powie skompromitowanej władzy „dość".

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację