W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska (KE) wydała kolejne trzy decyzje w sprawie dofinansowania największych inwestycji przedsiębiorstw o charakterze produkcyjnym o dużym znaczeniu dla polskiej gospodarki, które mają być dotowane z programu operacyjnego „Innowacyjna gospodarka" (działanie 4.5).
Takich tzw. dużych projektów firm (o wartości przekraczającej 50 mln euro z VAT) jest 23. O dofinansowaniu każdego z nich ostatecznie decyduje Komisja Europejska w drodze specjalnej, indywidualnej decyzji o czym potencjalni beneficjenci - przedsiębiorstwa (głównie polskie filie zagranicznych koncernów) wiedzą od początku.
Niestety do dziś, choć mamy już kwiecień 2014 r., a wszystkie wspierane pieniędzmi unijnymi inwestycje muszą być zakończone i rozliczone do końca grudnia 2015 r. Komisja Europejska wydała zaledwie siedem decyzji. Przy czym trzy ostatnie (dwie pozytywne, dla Pittsburgh Glass Works Poland i Bridgestone Poznań oraz pierwsza negatywna dla Green Source Poland) nadeszły z Brukseli do Warszawy dopiero w ubiegłym tygodniu. Z kolei cztery wcześniejsze KE wydała w kwietniu i we wrześniu 2013 r. (po dwie).
Problem polega na tym, co jasno wyartykułowała w ostatnim wywiadzie dla „Rz" Iwona Wendel, wiceminister infrastruktury i rozwoju, że rząd w sprawie tych dużych inwestycji firm dyskutuje z Brukselą już dwa, a w niektórych przypadkach nawet trzy lata. Jak to w ogóle możliwe skoro Komisja Europejska powinna wydać decyzję (pozytywną bądź negatywną) w ciągu trzech miesięcy? Ano tak, że jak KE nie jest czegoś pewna, to zadaje dodatkowe pytania co wydłuża całą procedurę o kolejne trzy miesiące i tak w kółko.
W ten sposób przedsiębiorstwa po 2-3 latach rozmów, mimo że większość z nich już dawno rozpoczęła inwestycje, nadal nie wiedzą czy otrzymają unijne dotacje, a urzędnicy w Warszawie nadal nie wiedzą czy euro na nie przeznaczone są już zakontraktowane czy trzeba będzie szukać nowych projektów do dofinansowania co zważywszy na zbliżający się ostateczny termin rozliczeń z Brukselą też stanowi niemały problem.