Portal Mashable prognozuje dziś, na kogo będzie na rynku pracy zapotrzebowanie w kolejnych latach. Wśród zawodów przyszłości wymienia nostalgistę (sic!) – to specjalista od urządzania wnętrz domów w stylu z młodości mieszkańca (czyli np. kuchni w stylu z lat 50-tych czy salonu w klimacie kiczowatych lat 80-tych), telechirurga (operującego zdalnie, za pośrednictwem automatów)czy designera przedmiotów z materiałów z recyclingu. Oraz „rewildera", czyli architekta krajobrazu wyspecjalizowanego w przywracaniu krajobrazom... dzikości (demontowaniu płotów, zalesianiu itd.).
Zła wiadomość jest taka, że mediowi „doradcy" podrzucający takie pomysły czasem trochę się zapędzą albo niestety w ogóle pomylą. Mimo to warto przeglądać podrzucane przez nich choćby i najbardziej absurdalne przykłady, bo może gdzieś w ich pobliżu zarysuje się komuś własny - znacznie lepszy. Chyba nikt nie liczy dzisiaj na to, że jakiekolwiek studia zagwarantują mu dożywotnio wybrany z katalogu zawód na resztę życia. W wielu zdefiniowanych sektorach pracy dla początkujących specjalistów w ogóle nie ma, a jeśli jest, często poszukiwane są osoby bez doświadczenia gotowe „w jednym miesiącu zarobić 1500 zł, a w innym 500 zł, w zależności od liczby zleceń i efektywności" (to cytat z rzeczywistego anonsu) lub np. z „umiejętnością zawierania znajomości przez telefon" (j.w.).
Gdzieś na obrzeżach znanych wszystkim sektorów tworzą się za to zupełnie nowe zawody. Przykład? Szefowie firmy produkującej drukarki 3D – Omni3D - otwarcie przyznają, że sami szkolą swoich pracowników, bo nie ma studiów przygotowujących do pracy w takiej firmie. - Kierunek studiów nie ma więc większego znaczenia, ale dobrze, jeśli jest to wykształcenie związane z wszelkiego rodzaju projektowaniem przestrzennym: np. architektura czy mechatronika – przekonuje założyciel firmy, Konrad Sierzputowski.
Warto podglądać, na co stawiają eksperymentujące z nowymi usługami start-upy oraz po prostu zastanawiać się, czego brakuje sporym grupom ludzi – odpowiedź na te zapotrzebowania bardzo często prowadzi do zajęcia się zupełnie niespodziewaną, skrojoną na własną miarę pracą. Jedna z moich znajomych organizuje Polakom zagraniczne śluby w malowniczych miejscach. Inna prowadzi biuro dla pracujących mam z małymi dziećmi. Same wymyśliły nazwy dla swoich zajęć, bo po prostu wcześniej ich nie było. Choć sama od wielu lat wykonuję dawno nazwany i zdefiniowany zawód, bardzo im wszystkim kibicuję.