Upał

Wydawałoby się, że 33 st w powietrzu to idealna okazja na oszczędzanie energii. Ale czy mamy tego świadomość?

Publikacja: 20.07.2014 14:51

Upał

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Nie lubię lata z upałami, komarami, końskimi muchami i wszechobecnych zapachem spoconych ciał. Z utęsknieniem czekam na późną jesień i zimę, kiedy na dworze jest chłodno, spokojnie i nietłoczno. Lasy i jeziora należą wtedy do zwierząt, śmieci nie rażą oczu a zmrok zapada szybko, dając nam okazję do schronienia się z domu, zapalenia lampy i poczytania książki.

Zima i jesień to jednak nie tylko spokojne wieczory, to także grzejące kaloryfery lub kominki, światło palone od połowy dnia i z rana, gazowa płyta pracująca dłużej i częściej. Słowem to rosnące wraz z coraz krótszym dniem koszty energii. Wydaje się, że co wydamy zimą, możemy zaoszczędzić latem, tym bardziej, że są one także w Polsce coraz bardziej gorące i jakby dłuższe.

Z moich obserwacji wynika jednak, że nie mamy świadomości okazji, którą podsuwa nam sama Natura. Im goręcej tym więc klimatyzatorów, wentylatorów w biurach, domach, hotelach, pensjonatach itp; codziennie nawet po kilka razy brany prysznic więc woda lejąca się strumieniami, za które potem ktoś musi zapłacić; pocimy się obficie i szybciej brudzimy ubrania, pralki pracują więc częściej.

Im dłuższy dzień, tym więcej komputerów, laptopów, konsoli pracujących przez wiele godzin, bo dziatwa ma dużo wolnego i zamiast pedałować w terenie, woli gapić się w monitor, co raz sięgając po chipsy i popijając je zimną colą.

A propos coli i innych napojów słodkich i kolorowych - latem wypijamy ich o niebo więcej niż jesienią i zimą; fabryki pracują pełną parą, ciągną prąd na maksa...itd, itp. Tym sposobem do atmosfery ulatują latem kolejne tysiące ton dwutlenku węgla, który tworzy nad nami szklarniową kopułę, podnosząc temperaturę na Ziemi. Wtedy my znów włączamy klimatyzatory, wentylatory, nie wyłączanym silników aut by działała klimatyzacja, sięgamy częściej do lodówek ciągnąc coraz więcej prądu itd, koło się zamyka.

A przecież można i trzeba inaczej. Lato to zaproszenie do większej aktywności, spędzania czasu poza domem, zdrowszego jedzenia i picia, kąpieli w jeziorach, morzu, rzekach.

Latem możemy się z samochodu przesiąść na rower, zamiast komputera zabrać na koc książkę, a długi dzień wykorzystać na wycieczki i wędrówki.

Wtedy zapewne mniej zużyjemy prądu, benzyny, wody. Zapłacimy niższe rachunki i wypuścimy nad nasze głowy mniej zabójczego CO2.

To już nie tylko sprawa świadomości, to sprawa naszego być albo nie być.

Nie lubię lata z upałami, komarami, końskimi muchami i wszechobecnych zapachem spoconych ciał. Z utęsknieniem czekam na późną jesień i zimę, kiedy na dworze jest chłodno, spokojnie i nietłoczno. Lasy i jeziora należą wtedy do zwierząt, śmieci nie rażą oczu a zmrok zapada szybko, dając nam okazję do schronienia się z domu, zapalenia lampy i poczytania książki.

Zima i jesień to jednak nie tylko spokojne wieczory, to także grzejące kaloryfery lub kominki, światło palone od połowy dnia i z rana, gazowa płyta pracująca dłużej i częściej. Słowem to rosnące wraz z coraz krótszym dniem koszty energii. Wydaje się, że co wydamy zimą, możemy zaoszczędzić latem, tym bardziej, że są one także w Polsce coraz bardziej gorące i jakby dłuższe.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację