Wolą pracować, niż prosić i żądać

Mamy w Polsce milion ludzi, którzy nie mają nawet ułamka etatu, umowy o dzieło ani zlecenia. Zarabiają tyle, ile im „do ręki" zapłaci pracodawca, nie pomnażają swoich składek emerytalnych, nie mają ubezpieczenia.

Publikacja: 20.08.2014 05:00

Krzysztof Krubski

Krzysztof Krubski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Red

Liczba takich osób jest w miarę stała, w ciągu ostatniego roku spadła o 1 procent. Kim oni są?

To młoda mama, która nie chce tylko siedzieć w domu z dzieckiem, bo umie czesać i nieźle robić makijaż. „Obsłu?guje" więc krąg swoich znajomych i przyjaciół, biorąc za to niewygórowane – w porównaniu z prawdziwym fachowcem – kwoty.  To emerytka, która zamiast oglądać kolejny serial w telewizji, idzie sprzątać, bo umie i żadnej pracy się nie boi. To pani, która utraciwszy zajęcie, niańczy zabieganym mieszczuchom dzieci.  To pan w sile wieku, który bezskutecznie poszukując pracy, dorabia jako osiedlowa złota rączka.

Są to wszystko ludzie, którzy nie lubią prosić o wsparcie ani rodziny, ani państwa. Lubią za to czuć, że są potrzebni, i sami decydują się zabiegać o pieniądze na codzienne potrzeby.

Ale mają dochody, a nie płacą podatków. Czy da się ich jakoś do zalegalizowania działalności skłonić lub zmusić? Dla większości z nich terminy: dochód, przychód, saldo i faktura, to czarna magia i  najpewniej nie da się ich tego nauczyć. Dlatego – ale i z powodu skromnych rozmiarów prowadzonej działalności – założenie przez nich firmy, nawet takiej mikro, i spełnienie związanych z tym wymogów księgowych jest niemożliwe.

Może by więc – jeśli państwo tak chce, by się „ujawnili" – stworzyć dla nich superprosty system rozliczania? Jeśli np. mają roczne dochody do 10 tys. zł, obciążyć zryczałtowanym miniZUS-em i miniskładkami, bez konieczności uczenia się buchalterii? Powie ktoś, że jak się zrobi furteczkę, to z czasem wleje się przez nią cała rzeka tych, którzy są mistrzami w naginaniu przepisów. Więc może by się udało zrobić furteczkę  nierozciągalną? Byłby to – przy okazji – sukces legislacyjny na sporą miarę.

Zróbmy tak, by ci, co od państwa nic nie chcą, a zaspokajają popyt, nawet nie wiedząc, co to słowo znaczy, czuli się u nas bezpieczni i mogli wyjść ze strefy, w której często nie z własnej winy się znaleźli.

Liczba takich osób jest w miarę stała, w ciągu ostatniego roku spadła o 1 procent. Kim oni są?

To młoda mama, która nie chce tylko siedzieć w domu z dzieckiem, bo umie czesać i nieźle robić makijaż. „Obsłu?guje" więc krąg swoich znajomych i przyjaciół, biorąc za to niewygórowane – w porównaniu z prawdziwym fachowcem – kwoty.  To emerytka, która zamiast oglądać kolejny serial w telewizji, idzie sprzątać, bo umie i żadnej pracy się nie boi. To pani, która utraciwszy zajęcie, niańczy zabieganym mieszczuchom dzieci.  To pan w sile wieku, który bezskutecznie poszukując pracy, dorabia jako osiedlowa złota rączka.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację