Ostatnia decyzja Europejskiego Banku Centralnego o obniżce stóp procentowych w połączeniu ze skupem papierów dłużnych zabezpieczonych aktywami (asset backed securities) i listów zastawnych zaskoczyła rynki. Dotychczas zachowawczy w swych decyzjach EBC okazał się nagle „agresywny".
Być może prezes Mario Draghi chciał wykorzystać fakt, że uwaga konserwatywnych w podejściu do polityki monetarnej Niemiec koncentruje się na konflikcie ukraińskim, i nacisnął na pedał gazu. W tej sytuacji warto postawić pytanie, czy ta swego rodzaju „nadgorliwość" jest dobra dla strefy euro i całej Europy?
Co chce ?osiągnąć bank
By odpowiedzieć, trzeba zacząć od tego, co chce osiągnąć EBC. Według formalnych i nieformalnych deklaracji chce udrożnić kanał kredytowy, chce aby akcja kredytowa do sektora prywatnego wreszcie zaczęła rosnąć i tym samym, by zaczęła wspierać realną gospodarkę. Chce także, by zmalały różnice w kosztach kredytowania w poszczególnych krajach strefy euro. Dziś np. mimo jednolitej stopy referencyjnej koszt kredytu dla firm jest w krajach południa strefy o ok. 2 pkt proc. wyższy niż na północy.
Niestety, choć diagnoza EBC co do znaczenia kanału kredytowego dla rozwoju europejskiej gospodarki jest właściwa (w przeciwieństwie do gospodarki amerykańskiej, gdzie finansowanie odbywa się w dużej mierze przez rynek, kredyty bankowe są podstawowym źródłem finansowania gospodarstw i firm), to idące w ślad za nią działania są błędne. Brak kredytu w gospodarce europejskiej nie wynika z niewystarczającej płynności banków, na którą chce oddziaływać EBC.
Jest efektem, po pierwsze, braku popytu na kredyt, a po drugie – w przypadku niektórych krajów – ograniczonej chęci do udzielania kredytów przez banki w związku z wysokim ryzykiem kredytowym (obawą, że kredyty nie zostaną spłacone).