W uproszczeniu: pewna część zezwoleń na emisję będzie za darmo, resztę energetyka i przemysł mają kupować – co wpłynie na koszt energii. Rosnące jej ceny powinny z jednej strony skłaniać do ograniczenia zużycia, a z drugiej zachęcać do przechodzenia od tych paliw, których spalanie powoduje największy wyrzut CO2 do atmosfery (staną się bardziej kosztowne), w stronę tych paliw i metod wytwarzania, które CO2 aż tak wiele nie produkują. A więc, w skrócie, przechodzenia od węgla – do gazu (ewentualnie atomu), ?a także od paliw kopalnych – do energii odnawialnej (z wiatru, słońca czy biomasy). Teoretycznie proste, w rzeczywistości skomplikowane.

No bo tak: klimat się niewątpliwie ociepla, o mniej więcej jeden stopień w ciągu 100 lat (wbrew pozorom to bardzo szybko). Ale do końca nie wiadomo, z jakiego powodu (naszej aktywności czy np. aktywności Słońca). A właściwie to raczej wiadomo – z powodu wzrostu emisji gazów cieplarnianych. Ale nie do końca wiadomo których – bo największym jest niewinna para wodna. Ale wiadomo, że o ile na emisję pary wodnej człowiek wielkiego wpływu nie ma, o tyle emisja CO2 jest związana z naszą działalnością. Ale nie wiadomo, czy ograniczając tę emisję akurat w energetyce i przemyśle, jesteśmy w stanie cały proces powstrzymać. Ale wiadomo, że pewnie jednak warto to robić, bo koszty zmian klimatycznych byłyby ogromne. Ale nie wiadomo, czy warto, by robiła to UE w sytuacji, gdy produkuje dziś o połowę mniej CO2 niż Chiny (i czy po prostu do Chin nie przeniesie się więcej produkcji, z jeszcze większym wzrostem emisji). ?I tak dalej, i tak dalej. Proste, prawda?

I równie prosto (teoretycznie) wyglądają sprawy w Unii. Wszyscy chcemy czystszego powietrza i lepszego klimatu. Ale jeśli trzeba wybierać między czystszym powietrzem i droższą energią, większość mieszkańców uboższych krajów UE nie będzie już tak pewna. Ale kto ma za to zapłacić? Brytyjczycy prą w stronę ostrych ograniczeń, bo nie są dla nich kosztowne (ich fabryki już dawno przeniosły się za granicę), Francuzi – bo i tak mają energię z atomu, a Niemcy – bo więcej zarobią na sprzedaży nowych technologii ograniczających emisję. Dla nas koszty mogą być ogromne, bo szybkie przestawienie energetyki z węgla byłoby bardzo drogie. Nie jest tak, że jedni mają rację, a drudzy nie. W równaniu jest zbyt wiele niewiadomych. Rozwiązaniem jest tylko sensowny kompromis.

Witold M. Orłowski główny ekonomista PwC w Polsce