Wystarczy wspomnieć, że to właśnie one stoją za budową najbardziej innowacyjnych, a zarazem perspektywicznych produktów nowych technologii. Chodzi o drony i drukarki 3D.

Bezzałogowce firmy WB Electronics to absolutny światowy top. Z urządzeń produkowanych w Ożarowie Mazowieckim korzystają armie na całym świecie. Podobnie jak m.in. z owoców pracy Vigo Systemu. Inteligentna amunicja, samonaprowadzające pociski, supernowoczesne detektory to przykłady sukcesów tego producenta. Jego urządzenia znalazły zastosowanie w wojsku, ale trafiły również do NASA. Spółka wyposażyła bowiem w sprzęt marsjański łazik Curiosity. Nasze firmy stoją także za nowym i dynamicznie rozwijającym się rynkiem druku trójwymiarowego. Zortrax, Omni3D, ZMorph to marki, które w tej branży wiele znaczą. To one jako jedne z pierwszych ruszyły z produkcją maszyn 3D. W efekcie dziś co dziesiąta taka drukarka sprzedana na świecie pochodzi z Polski.

Podobnych przykładów jest więcej. Problem w tym, że globalne sukcesy na innowacyjnej arenie nie są w żadnym calu zasługą państwa. Brakuje sprzyjających firmom regulacji, inwestycji, rozwiązań systemowych dla sektora badań i rozwoju (R&D), co skutecznie ogranicza działania kandydatów na następców firm Vigo czy Zortrax.

Każdy międzynarodowy koncern, np. BP, wydaje na R&D więcej niż Polska. Efekt? Choć jesteśmy wylęgarnią start-upów (niemal co dziesiąta firma w UE pochodzi z Polski), to młodzi przedsiębiorcy z innowacyjnymi pomysłami, aby się rozwijać, muszą uciekać za granicę. W tej sytuacji zrealizowanie unijnych wytycznych, które zakładają, że do 2020 r. polskie nakłady na badania i rozwój sięgnąć mają zaledwie 1,7 proc. PKB, i tak wydaje się nieosiągalne.